Biedne dusze! Sądzą, że aby dojść do Mnie, potrzeba życia surowego, pokutnego. Widzisz, jak Mnie zniekształcają! Czynią ze Mnie budzącego grozę, podczas gdy Ja jestem jedynie dobry. Zapominają o przykazaniu, które Ja wam dałem, a które jest kompendium całego Prawa: Będziesz miłował Pana, Boga twego, całym twoim sercem, całą duszą.
Fragment książki: "Orędzie miłości Serca Jezusa do świata. Duchowa droga s. Konsolaty Betrone".
„Będziesz miłował Pana Boga swego”
Dusza pragnąca czynić postępy w życiu miłości powinna być wewnętrznie przekonana o prawdzie, iż Jezus nie żąda od nas, ubogich swoich stworzeń, niczego innego, jak tylko miłości.
Podobnie jak wszystkie relacje pomiędzy Stwórcą a stworzeniem streszczają się w słowie św. Pawła: „On mnie umiłował” (Ga 2,20), tak wszystkie relacje pomiędzy stworzeniem a Stwórcą streszczają się w innym słowie Ewangelii: „Będziesz miłował Pana Boga swego” (Mt 22,37). Miłość za miłość. Cokolwiek by Bogu stworzenie nie ofiarowało, to wszystko jest i tak Jego własnością, a On, gdyby zechciał, mógłby mu to z powrotem odebrać, łącznie z samym życiem. Nie tak jest z miłością. Jest ona na ziemi wolna i stworzenie może ją odrzucić. Bóg jednak jej chce i o nią prosi; uczynił ją celem stworzenia człowieka; ogłosił ją jako pierwsze przykazanie, od którego zachowania zależy osiągnięcie życia wiecznego (por. Mt 12). Bóg chce całkowitej miłości: chce być kochany całym sercem, całą duszą, całym umysłem, wszystkimi siłami. Aby mieć naszą miłość, zstąpił z nieba, stając się człowiekiem. To jednak nie wystarczyło, stał się żebrakiem u stóp stworzenia: „Daj mi pić!” (J 4,7); w końcu wstąpił na krzyż, aby głosem krwi wykrzyczeć Boże pragnienie: „Pragnę!” (J 19,28).
To Boże wołanie, zawsze żywe w Ewangelii, stało się bardziej naglące w objawieniach św. Małgorzaty Alacoque, w tym zaś wieku umocniło się poprzez objawienia tajemnicy miłosierdzia. A jednak tak wiele dusz, niespokojnych i strapionych, szczerze pragnących dojść do Boga jeszcze gubi się na drogach trudnych, podczas gdy przed nimi otwiera się droga prosta, łatwa i pewna, a jest to miłość! Iluż pragnących poświęcić się Bogu powstrzymuje lęk przed nie wiadomo jakimi pokutami, tak jakby Boski Oblubieniec bardziej był spragniony naszej krwi niż miłości.
Tymczasem tak nie jest. Od siostry Konsolaty, która należała do jednego z najsurowszych zakonów klauzurowych, Jezus żądał tylko miłości; miłość zaś miała dokonać reszty. Wyrażenia takie jak: Kochaj tylko Mnie… kochaj zawsze… kochaj bardzo… nie pragnę od ciebie niczego poza miłością itp., znajdujemy setki razy zapisane na kartach dziennika. Jest to ustawiczne, natarczywe, a także wzruszające wezwanie Stworzyciela, spragnionego miłości od swego stworzenia. Nie znajdując jej u większości ludzi i nie otrzymując w pełni nawet od wielu dusz Jemu poświęconych, żebrze jej od małych dusz, które lepiej rozumieją pragnienie Jego Serca i umieją na nie odpowiedzieć. Rzeczywiście, Jezus mówił do siostry Konsolaty (15 października 1935 r.): Pragnę być kochany przez serca niewinne, serca dzieci, serca, które by mnie kochały całkowicie.
Jezus prosi o to małe dusze, aby z kolei przez nie miłość rozprzestrzeniła się na cały świat (13 października 1935 r.): Konsolato, ty kochaj Mnie za wszystkie i za każde z osobna moje stworzenie, za wszystkie i za każde jedno serce, jakie istnieje. Tak bardzo jestem spragniony miłości!
Właśnie to pragnienie miłości, jakie każde ludzkie serce powinno mieć do swego Stwórcy, jest również pragnieniem Stwórcy, który chce być kochany przez swoje stworzenie (9 listopada 1935 r.): Kochaj Mnie, Konsolato! Pragnę twojej miłości, tak jak pożąda i pragnie fontanny świeżej wody ktoś, kto umiera z pragnienia.
Tak wielkie jest owo pragnienie miłości, że Jezus zdobywa się na to, by powiedzieć siostrze Konsolacie (9 listopada 1935 r.): Konsolato, napisz – nakazuję Ci to na mocy posłuszeństwa – że dla jednego aktu miłości stworzyłbym Niebo.
Już dusza w stanie łaski uświęcającej – według nauki Pisma Świętego, Ojców i teologii – jest świątynią, tronem, niebem Boga. Cóż dopiero powiedzieć o duszy, która nie tylko żyje w miłości, ale żyje miłością? Jezus mówił do św. Małgorzaty Alacoque: „Córko moja, pragnienia twego serca tak mi są drogie, że gdybym nie ustanowił Boskiego mojego sakramentu miłości, ustanowiłbym go z miłości do ciebie, aby mieć radość przebywania w twojej duszy i móc odpocząć w twoim sercu”. A oto teraz mówi do siostry Konsolaty (29 października 1935 r.):
Jesteś moim małym Niebem; jedna twoja Komunia wynagradza mi to wszystko, co wycierpiałem, aby cię znaleźć, aby cię mieć i posiadać – Ależ, Jezu, przecież nie umiem Ci nic powiedzieć! – Nie szkodzi, ale twoje serce jest moje, wyłącznie moje. Ja zaś czego chcę od moich biednych stworzeń, jeśli nie serca? Na wszystko inne nie zważam, i kiedy jakieś serce jest moje, wyłącznie moje, och, właśnie wtedy to serce staje się dla Mnie Niebem! A twoje serce jest moje, jest już na wieki moje!
Rozumiemy teraz dobrze Boże nalegania, aby siostra Konsolata dołączyła do nieustannej miłości nieustającą modlitwę o nadejście w świecie królestwa miłości. Tak oto mówił Jezus 16 grudnia 1935 roku:
Konsolato, tak, proś o przebaczenie dla biednej, grzesznej ludzkości; proś dla niej o triumf mojego miłosierdzia, ale przede wszystkim proś, och, proś dla niej o pożar Bożej miłości, który jak nowa Pięćdziesiątnica oczyściłby ludzkość z tak wielu brudów.
Och, tylko miłość Boża może uczynić z apostatów apostołów; z lilii zabłoconych lilie nieskalane; z odpychających i występnych grzeszników zdobycze miłosierdzia!
Pros Mnie o miłość, o zwycięstwo mojej miłości w stosunku do ciebie i do każdej duszy na ziemi, która teraz istnieje i która będzie istnieć aż do końca wieków.
Przygotuj przez nieustanną modlitwę triumf mojego Serca, mojej miłości na całym świecie!
Innym razem, kładąc nacisk na tę samą myśl, Jezus mówił słowami św. Tereski: „O Jezu, czemuż nie mogę powiedzieć wszystkim małym duszom, jak niewypowiedziana jest łaskawość Twoja?, po czym dopowiedział Konsolacie (27 listopada 1935 r.):
Konsolato, głoś małym duszom, wszystkim, moją niewypowiedzianą łaskawość; mów światu, jak Ja jestem dobry i macierzyński, i że od moich stworzeń w zamian żądam tylko miłości.
Ty możesz o niej opowiadać, Konsolato. Opowiadaj o moim niezmiernym miłosierdziu i o niezmiernej macierzyńskiej łaskawości.
Miłość – oto jest ogień, który Jezus przyniósł na Ziemię i chce, aby on zapłonął w każdym sercu (15 grudnia 1935 r.):
Och, gdybym mógł zejść do każdego serca i wlać doń strumienie czułości mojej miłości! (…) Konsolato, kochaj Mnie za wszystkich, i przez modlitwę i swoją ofiarę przygotuj w świecie przyjście mojej miłości!
Jezus chce więc zbawić świat, ale świat musi chcieć powrócić do Niego. Z Nim jest pokój i porządek, bez Niego anarchia i upadek.
Co czynić, by wrócić do Jezusa? Jest tylko jedna droga, tak dla dusz, jak i dla narodów: Diliges! (Będziesz miłował!). Miłość – to jest całe prawo, całe chrześcijaństwo. W wypełnianiu tego przykazania, które dotyczy Boga i bliźniego, jest zbawienie: „To czyń, a będziesz żył” (Łk 10,28). Protestantyzm z jednej strony, a jansenizm z drugiej wygasiły stopniowo w ostatnich wiekach ten święty ogień w sercu chrześcijaństwa i zabiły go, przynajmniej u wielu ludzi. Karykatura chrześcijaństwa, zredukowanego do prostej wiary lub strachu, zmroziła serca, oddaliła je od Boga, prowadząc stopniowo do zobojętnienia, sceptycyzmu, ateizmu i pogaństwa.
Aby wrócić do Jezusa, trzeba powrócić do Ewangelii, którą sam Jezus złożył w łonie Kościoła katolickiego, a której On stale bronił i nauczał; do Ewangelii miłości i miłosierdzia.
Wierzyć w Ewangelię znaczy wierzyć w Miłość, praktykować Ewangelię znaczy kochać.
Miłość i świętość
Jedynie Bóg wie, ile jest obecnie na świecie dusz świętych. Można jednak stwierdzić, że wielu jest chrześcijan, którzy uważają, iż świętość nie jest dla nich; myślą sobie: jeśli nawet nie jest przeznaczona wyłącznie dla osób zakonnych, to przynajmniej jest „sprawą” zastrzeżoną dla nielicznych dusz uprzywilejowanych, darem spływającym z nieba. Taki sposób myślenia jest nie tylko błędny, ale również szkodliwy, ponieważ utrzymuje dusze w inercji duchowej i pogrąża w przeciętności, która w żaden sposób nie przystoi komuś, kto uznaje się za chrześcijanina.
Do świętości są powołani, bez różnicy, wszyscy ochrzczeni, jako członki tego samego Ciała Mistycznego. Jeśli Głowa jest święta, to i członki także są święte. Kiedy Jezus mówi: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48), zwraca się do wszystkich swoich uczniów. Kiedy św. Paweł pisze: „wolą Bożą jest wasze uświęcenie” (1 Tes 4,3), to również odnosi się to do wszystkich chrześcijan. (…)
Świętość z istoty swej polega na miłości, która jednoczy duszę ze źródłem wszelkiej świętości, jakim jest Jezus Chrystus. Tak więc, jeśli nie od wszystkich i nie w takim samym stopniu żąda On takich samych ofiar, to jednak przez wszystkich chce być kochany; więcej, chce być kochany całym sercem, całym umysłem, całą duszą, ze wszystkich sił. Z tej całkowitej miłości uczynił On konkretne przykazanie dla wszystkich – kompendium całego Prawa. Jeśli więc dusza daje Mu to wszystko – jest święta, i jest nią na tyle, na ile kocha Go tak całkowicie (por. Mk 12,34). Tego jednak nie można zrealizować bez wyrzeczenia się wszystkiego (por. Łk 14,33), co sprzeciwia się miłości doskonałej.
Jest więc możliwe dokładne zrozumienie znaczenia następującej lekcji, jakiej Jezus udzielił siostrze Konsolacje (16 grudnia 1935 r.):
Konsolato, powiedz duszom, które przedkładają miłość i Komunię miłości nad jakikolwiek inny dar, który mogłyby Mi ofiarować: tak, jeden akt miłości ku Bogu zamiast dyscypliny, ponieważ jestem spragniony miłości.
Biedne dusze! Sądzą, że aby dojść do Mnie, potrzeba życia surowego, pokutnego. Widzisz, jak Mnie zniekształcają! Czynią ze Mnie budzącego grozę, podczas gdy Ja jestem jedynie dobry.
Zapominają o przykazaniu, które Ja wam dałem, a które jest kompendium całego Prawa: Będziesz miłował Pana, Boga twego, całym twoim sercem, całą duszą.
Dzisiaj, tak jak wczoraj, tak jak jutro, od biednych stworzeń będę żądał tylko i zawsze miłości!
Przez miłość wszystko oddaje się Jezusowi
Tak wiele Bożych próśb, by dusza skoncentrowała swoje wysiłki na jedynym celu, którym jest miłość, w sposób oczywisty ukazuje, że miłość jest wszystkim i że poprzez miłość dusza rzeczywiście oddaje wszystko Jezusowi. Czyż nie to było tym wielkim odkryciem, które św. Teresie od Dzieciątka Jezus dodało skrzydeł w realizowaniu własnego uświęcenia i urzeczywistnianiu wspaniałomyślnych pragnień w dziele apostolatu? „Miłość dała mi klucz do mego powołania. Zrozumiałam, że skoro Kościół jest ciałem złożonym z różnych członków, to nie brak mu najbardziej niezbędnego, najszlachetniejszego ze wszystkich. Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to Serce płonie Miłością, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania i gdyby przypadkiem zabrakło Miłości, Apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, Męczennicy nie chcieliby przelewać swojej krwi. (…) Zrozumiałam, że Miłość zamyka w sobie wszystkie powołania, że Miłość jest wszystkim".
Odkrycie św. Teresy było jej osobistym odkryciem, które jednak nie było zupełną nowością, jeśli chodzi o dotychczasowe nauczanie Kościoła katolickiego. Cytowane słowa Świętej, jeśli się je dobrze rozważy, są w rzeczywistości echem – bardzo wiernym co do istoty – nauki Apostoła, który, przypomniawszy wzniosłość prawdy o naszym wcieleniu w Chrystusa, stwierdza: „Wy jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1 Kor, 12,27). Każdy członek ma swój własny dar i nie powinien zazdrościć innym ich darów, ale dążyć do większych darów. Dlatego Apostoł dodaje: „(…) ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą” (1 Kor 12,31); doskonalszą od wszystkich darów charyzmatycznych, spośród wszystkich tajemnic Kościoła, od wszystkich dzieł w nim dokonywanych. Jaka jest ta droga? Apostoł odpowiada, wygłaszając ten wspaniały hymn o miłości, który można określić dogmatyczną i moralną syntezą ewangelicznego orędzia, a który stanowi 13. rozdział Pierwszego Listu do Koryntian. W tym miejscu cytujemy jego pierwszą część, jako że będziemy się jeszcze do niego odwoływać:
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę
całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał” (1 Kor 13,1-3).
Jeśli więc wszystkie dobre dzieła – wiedza, wiara, jałmużna, ofiara, a nawet męczeństwo, czy to pojedynczo, czy razem wzięte – są niczym i nic nie znaczą bez miłości, wynika z tego, że tylko miłość się liczy, ze tylko miłość jest naprawdę wszystkim. Dusza zaś niepowołana do takich dzieł, albo nie mając możliwości, by ich dokonać, jeśli jednak kocha Boga całym sercem, całym umysłem, ze wszystkich sił, w rzeczywistości oddaje wszystko Bogu. Dla św. Teresy od Dzieciątka Jezus był to punkt wyjścia do podjęcia drogi miłości. Był to także punkt wyjścia dla siostry Konsolaty, której Jezus powiedział:
(7 sierpnia 1935 r.): Kochaj Mnie, Konsolato, tylko Mnie kochaj; w miłości jest wszystko i w miłości dajesz Mi wszystko.
(20 września 1935 r.): Kiedy Mnie kochasz, dajesz Jezusowi wszystko, czego On pragnie od swoich stworzeń, a mianowicie miłości.
Nie chciał więc, aby rozpraszała własne energie duchowe w wielości postanowień, często mało skutecznych, podczas gdy w tym jedynym postanowieniu zjednoczenia miłości zawarte są wszystkie inne (1 grudnia 1935 r.):
Miłość jest wszystkim. Trzymając się tego jednego postanowienia, dajesz Jezusowi wszystko.
Niewątpliwie należy koniecznie zachowywać Prawo. Ale kto je zachowuje? Ten, kto kocha. „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę” (J 14,23). Jezus rzekł do siostry Konsolaty (15 listopada 1935 r.):
Widzisz, Konsolato, moje stworzenia robią ze Mnie kogoś bardziej budzącego strach, niż kogoś, kto jest dobry. Ja zaś rozkoszuję się tym, że jestem tylko i zawsze dobry. Co nakazuję? Miłość i tylko miłość, ponieważ kto Mnie kocha, służy Mi.
I przeciwnie, kto nie kocha, już jest poza Prawem: „Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich” (J 14,24). Jeśliby ktoś zachowywał Prawo, ale tylko ze strachu, nie czyniłby dzieła doskonałego, jak to Jezus wyjaśniał siostrze Konsolacie (16 listopada 1935 r.):
Widzisz, Ja pragnę, aby moje stworzenia służyły Mi z miłości. Otóż, unikanie grzechu ze strachu przed moimi karami nie jest tym, czego Ja pragnę od moich stworzeń.
Chcę być kochany, chcę miłości od moich stworzeń; kiedy zaś będą Mnie kochać, nie będą Mnie więcej obrażać.
Jeśli dwie istoty kochają się naprawdę, nigdy się nie obrażają. I tak samo, właśnie tak samo, ma być pomiędzy Stworzycielem a Jego stworzeniami.
Pewnego dnia, siostra Konsolata, będąc pod wrażeniem zdania usłyszanego podczas medytacji, zwróciła się do Jezusa: „Jezu, jeśli przeklęty jest człowiek wykonujący dzieło niedbale, błogosławiony będzie ten, kto czyni je pilnie”. A Jezus odpowiedział (29 listopada 1935 r.):
Bardziej niż z pilnością, staraj się czynić wszystko z wielką miłością. Czy pracujesz, czy jesz, czy pijesz, czy śpisz – czyń wszystko z wielką, wielką miłością, ponieważ Ja jestem spragniony miłości. W działaniu szukam miłości.
Innym razem, kładąc nacisk na dowartościowanie wszystkich działań poprzez miłość, uczył ją:
(10 października 1935 r.): Skieruj całą swoją uwagę na aktualnie wykonywany obowiązek, aby spełnić go możliwie z pełną miłością.
(16 listopada 1935 r.) O tyle większą wartość będą miały twoje działania, o ile wzrośniesz w miłości.
To samo odnosi się do każdej trudności, jaką dusza spotyka na swojej drodze. Któż nie przypomina sobie „kwiatków” św. Teresy od Dzieciątka Jezus? Jak wielką miały wartość w oczach Bożych ze względu na intensywność miłości, z którą zostały ofiarowane! Ten sam język znajduje się w pouczeniach, jakich Jezus udzielał siostrze Konsolacie:
(14 listopada 1935 r.): Przemieniaj wszystkie nieprzyjemne rzeczy, jakie spotykasz na drodze, w różyczki; pozbieraj je z miłością i ofiaruj Mi z miłością.
(3 grudnia 1945 r.): Cenię sobie dary, spełnione z całą możliwą miłością; wtedy także wasze drobnostki stają się dla mnie drogocenne.
Jezus nie zważa na ofiarę samą w sobie lub na jej wartość. Cóż możemy Mu dać, co nie byłoby już Jego? „Gdybym był głodny, nie musiałbym tobie mówić, bo mój jest świat i to, co go napełnia” (Ps 50,12).
Miłość natomiast jest nasza i na nią Jezus zważa. Dlatego mówił do siostry Konsolaty (24 listopada 1935 r.): Nie, Konsolato, nie! Nie aktów heroicznych Jezus żąda od ciebie, ale po prostu drobnostek, ofiarowanych jednak z całego twego serca.
Musi to pocieszać te dusze – a jest ich większość – które nie będąc powołane do wielkich czynów, spędzają życie na wypełnianiu codziennych pokornych obowiązków, nie będąc widzianymi ani docenianymi przez świat. Pewnego ranka siostra Konsolata układała bukiet z kwiatów dla Matki Boskiej. Były już jednak niezbyt świeże i z tego powodu było jej przykro. Jednakże głos łaski dał jej zrozumieć: Nie zawsze można ofiarować Bogu piękne kwiaty cnót, jednakże można zawsze towarzyszyć im z miłością. Jezus nie patrzy na kwiat, ale na miłość, z jaką go się ofiaruje.
Mądrze więc postępuje dusza, która ćwicząc się w cnotach, całą uwagę skupia nie na poszczególnych aktach tych cnót, ale – przez intencję i wysiłek – zmierza bezpośrednio ku miłości, która ożywia i doskonali wszystkie cnoty.
Jeśli już wzajemna miłość braterska zakrywa wiele grzechów (por. 1 P 4,8), jakże wątpić, że miłość nie mogłaby uzupełnić przed Bogiem braków, którym dusza może być poddana? W tym znaczeniu należy rozumieć następujące słowa Jezusa skierowane do siostry Konsolaty (10 listopada 1935 r.):
Jesteś pełna braków? Otóż, Ja wolę duszę pełną braków, ale z sercem całkowicie moim, niż gdyby była doskonała, ale serce miała podzielone.
Jezus mówi tu o doskonałości czysto formalnej, w przeciwieństwie do doskonałości istotowej, która polega na miłości. Faktycznie, każda cnota, jeśli nie byłaby odniesiona do Dobra ostatecznego i doskonałego, jest zawsze „cnotą”, ale niedoskonałą. Można więc zrozumieć, co Jezus miał na myśli, gdy powiedział do siostry Konsolaty:
Gdy serce jest bardzo chore, czyni człowieka bezsilnym, niezależnie od tego, jak byłby mocny. Tak samo, jeśli czyjeś serce nie jest Mi oddane, to wtedy jestem jakby bezradny wobec takiej duszy, choćby była przyozdobiona cnotami.
Jednym słowem, doskonalsza jest dusza, która bardziej zbliża się do Boga, a ponieważ Bóg jest Miłością, dusza zbliża się coraz bardziej do Miłości i dlatego tym doskonalsza jest dusza, im bardziej Go kocha. Potwierdza to Jezus siostrze Konsolacje: (…) najbardziej miła mi jest dusza, która Mnie bardziej kocha.
Miłość wszystko otrzymuje od Jezusa
Dusza, która kocha Jezusa całym sercem i ze wszystkich sił, nie tylko oddaje Mu wszystko, ale także wszystko od Niego otrzymuje, zarówno gdy chodzi o własne uświęcenie, jak i o zbawienie dusz. W tej pracy ograniczymy się jedynie do rozważenia kwestii własnego uświęcenia.
Należy przede wszystkim stwierdzić, że osoba, która kocha, nie chce tracić czasu na zaspokajanie przelotnych, wygórowanych ambicji, na powierzchowne zapewnienia o miłości, lecz chce okazywać miłość poprzez całkowity dar z siebie. Taka osoba zrozumiała prawdy wyrażone w poprzednich paragrafach, że aby czyny były zasługujące i owocujące w dobro dla siebie i dla innych, muszą płynąć z miłości, i ze to właśnie miłość podpowiada je, podtrzymuje, ożywia i udoskonala.
Innymi słowy; nie jest źle skupić się na czynach, aby osiągnąć miłość, ale bardziej logiczne jest – i powiedzielibyśmy teologiczne – skupić się na miłości, aby dotrzeć do czynów. Święty Franciszek Salezy komuś, kto mówił mu: „Chcę być bardzo pokorny, abym mógł kochać bardzo Pana” odpowiedział: „Ja natomiast chcę bardzo kochać Pana, abym mógł być pokorny”. Oto różnica pomiędzy tymi dwiema drogami. Po której stronie jest racja? My jesteśmy ze św. Franciszkiem Salezym, który ze swej strony opowiadał się za św. Pawłem, piszącym:
„Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie jest bezwstydna,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma” (1 Kor 13,4-7).
Jest rzeczą oczywistą, że zarówno błędy, których należy unikać, jak i cnoty, które należy praktykować, wszystko ma się dokonywać w miłości i poprzez miłość. Jesteśmy nie tylko ze św. Pawłem, ale przede wszystkim jesteśmy z Ewangelią: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). To także jest oczywiste. Tak więc wydaje się nam, że z większą pewnością działa ten, kto dąży bezpośrednio do zjednoczenia z Jezusem, aby dojść do czynów, niż ten, kto postępuje przeciwnie. Tymczasem przecież niczego nie może zdziałać bez Jezusa.
Jezus mówi w Ewangelii: „Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie (…) tak samo i wy; jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity” (J 15,4-5). Jak jednak trwać w Jezusie, by On trwał w nas? „Bóg jest miłością; kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4,6).
Jakże wszystko w Ewangelii jest jasne i proste. Przez miłość dokonuje się zjednoczenie z Jezusem, a w zjednoczeniu z Jezusem jest obfitość wszelkich owoców uświęcenia: cnoty Boskie przechodzą do duszy, jak soki życiodajne docierają z winnego krzewu do latorośli.
Także ta prawda miała uroczyste potwierdzenie w nauce, a przede wszystkim w życiu św. Teresy od Dzieciątka Jezus, która poprzez miłość osiągnęła heroiczność wszystkich cnót, jak orzekł Kościół. Teraz zaś, wydaje się, że Bóg zechce to potwierdzić w odniesieniu do nauki i życia siostry Konsolaty. Na potwierdzenie tego przytaczamy niektóre pouczenia, jakich Jezus udzielił pokornej Kapucynce.
Przede wszystkim miłość jest pierwszym i najdoskonalszym wynagrodzeniem za własne grzechy. „Żal, który wyklucza miłość Bożą – uczy św. Franciszek Salezy – jest piekielny, podobny do tego, jaki mają potępieni; żal, który nie odrzuca miłości Bożej, nawet jeśli jeszcze jest jej pozbawiony, jest żalem dobrym i pożądanym, ale niedoskonałym i nie może dać nam zbawienia, dopóki nie osiągnie miłości i nie złączy się z nią. Zresztą wystarczy otworzyć Ewangelię: „Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała” (Łk 7,47). Dalej zaś czytamy: „A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje” (Łk 7,48). Ewangelia należy do wszystkich czasów i do wszystkich dusz, tak jak dla wszystkich dusz jest pouczenie skierowane do siostry Konsolaty (22 listopada 1935 r.):
Chcesz pokutować za swoje grzechy? Kochaj Mnie, twoją pokutą niech będzie miłość.
To samo odnosi się do wynagradzania za grzechy drugich. W Niedzielę Palmową 1936 roku, czytając opis męki Pana naszego Jezusa Chrystusa, siostra Konsolata zatrzymała się na zdradzie Judasza, a z jej ust wydobył się okrzyk: „Och, gdybym mogła wynagrodzić wszystkie świętokradztwa!”. I usłyszała:
Tak, miłością możesz wynagrodzić okropne świętokradztwa, przez miłość możesz cierpieć, możesz składać siebie w ofierze, możesz wyniszczyć się w ofierze. Wszystko z miłością, nic innego, jak tylko miłość.
Miłość, oprócz tego, że jest wynagrodzeniem, jest oczyszczeniem. Faktycznie, jest ona światłem, które pozwała duszy odkryć nawet drobne niedoskonałości, mogące przyćmić jej piękno; jest mocą, która daje duszy potrzebną energię, by wykorzenić aż do końca niedoskonałości; jest ogniem, który spała i niszczy zasiane w nas chwasty. „Wiem – mówiła św. Teresa od Dzieciątka Jezus – że Ogień Miłości uświęca skuteczniej od płomieni czyśćcowych”.
Pewnego wieczoru (11 listopada 1935 r.) Jezus mówił do siostry Konsolaty, modlącej się przed tabernakulum:
Konsolato, przynieś mi twoje dzisiejsze niedoskonałości. „Jezu, nie przypominam ich sobie!” Także Ja je zapomniałem. „A więc?” – Powiedz mi, że Mnie kochasz i idź w pokoju, ponieważ już nie istnieją!
Na rekolekcje w 1935 roku ojciec duchowny wysłał siostrze Konsolacie list, w którym, aby ćwiczyć ją w pokorze, wyliczał niektóre jej niedoskonałości, które – jak mówił – w niej odkrył, a przy tym dołączył dla niej obrazek, przedstawiający Dobrego Pasterza, trzymającego na ramionach tulącą się do Jego Serca owieczkę. Jezus zaś ze swej strony tak ją wprowadzał w te święte rekolekcje:
Konsolato, jak ta mała owieczka, pozostaniesz na moim Sercu podczas tych świętych ćwiczeń i będziesz Mnie bez przerwy kochać. A Ja pomyślę o wszystkim innym.
Podczas gdy ty będziesz spoczywała na moim Sercu, Ja spalę twoje niedoskonałości, także te, które twój Ojciec znajduje w tobie: miłość własną, pychę, przesadę, brak prostoty itd. Ja spalę wszystko.
Innego dnia (19 sierpnia 1936 r.), gdy pokornie się spowiadała, świadoma ogromu swych braków, Jezus dał jej pojąć: Kochaj Mnie, miłość sprawi, że znikną wszystkie twoje braki.
Nie chciał więc, jak to już zostało powiedziane, by się zatrzymywała na swoich niewiernościach. Mówił do niej (9 lipca 1934 r.): Nie zatrzymuj się na sobie samej, na tym, co zrobiłaś, ale przechodź ponad całą twoją nędzą i zawsze kochaj.
Po odnowieniu duszy przez wynagrodzenie i oczyszczenie miłość prowadzi ją do osiągnięcia wszystkich cnót, a także do ich udoskonalenia, zgodnie z tym, co zostało już wyjaśnione. Z pewnością wielkie było osobiste powołanie siostry Konsolaty, ponieważ Bóg miał wobec niej wielkie plany, a ona musiała na nie odpowiedzieć. Dlatego Jezus zapewnił ją (30 sierpnia 1935 r.): Chcesz odpowiedzieć na swoje powołanie? Kochaj tylko Mnie, kochaj zawsze, a odpowiesz w pełni na moje plany wobec ciebie.
Wymaga to oczywiście praktykowania cnót, ale właśnie poprzez miłość dusza ma pewność, że je praktykuje. I tak w odniesieniu do miłości siostrzanej Jezus przyrzekał Konsolacie (2 lipca 1935 r.):
Ty myśl tylko o tym, by Mnie kochać, a Ja pomyślę o tym, byś umiała kochać innych.
Taką samą obietnicę znajdujemy w odniesieniu do pokory, podstawowej cnoty chrześcijańskiej doskonałości:
(22 sierpnia 1935 r.): Im bardziej będziesz trwać we Mnie, tym bardziej sprawię, że przeniknie cię moja pokora.
(4 lipca 1935 r.): Kochaj tylko Mnie, Ja zaś pomyślę o zachowaniu cię w pokorze. Jeśli trwasz we Mnie, co jest w krzewie winnym, jest również w latoroślach.
Tak więc dusze, które idą drogą miłości, nie lekceważą wartości i konieczności posiadania innych cnót, ale są wewnętrznie przekonane, że najpewniejszym środkiem do ich osiągnięcia jest mocne zjednoczenie z Jezusem, jak latorośl jest złączona z winnym krzewem. Stąd wezwania Jezusa do siostry Konsolaty, aby nie zbłądziła:
(20 sierpnia 1935 r.): Miłość jest świętością; im bardziej Mnie kochasz, tym bardziej stajesz się święta.
(8 listopada 1935 r.): Pamiętaj, że miłość i tylko miłość doprowadzi cię na najwyższy stopień świętości.
Podczas gdy Jezus mówił o wysokim stopniu świętości, Bóg Ojciec zapewniał jej te szczyty świętości (19 września 1935 r.): Pamiętaj, Konsolato, że miłość i tylko miłość doprowadzi cię zwycięską na wszystkie szczyty!
Miłość a cierpienie
Cóż więc powiedzieć o cierpieniu, dziedzictwie każdego stworzenia i potężnym środku uświęcenia? Czy jest ono czymś obcym dla duszy żyjącej miłością? Wprost przeciwnie, jako że miłość karmi się właśnie cierpieniem. Kalwaria jest szczytem ofiary, ponieważ jest szczytem miłości. Jezus obiecał siostrze Konsolacie (27 maja 1936 r.):
Miłość zaprowadzi cię na szczyt cierpienia!
Nie wystarczy cierpieć, ale trzeba cierpieć dobrze, a tej trudnej umiejętności można się nauczyć jedynie w szkole miłości (11 listopada 1935 r.):
Aby cierpieć dobrze, musisz kochać, tylko kochać, zawsze kochać, kochać intensywnie.
Czyż nadprzyrodzona wartość cierpienia nie wiąże się z czystością i stopniem miłości, która ją ożywia? Jezus mówił do siostry Konsolaty (1 grudnia 1935 r.):
Miłość jest większa od cierpienia, a cierpienie będzie o tyle doskonalsze, o ile miłość będzie w tobie potężniejsza.
To miłość i tylko miłość może przemienić cierpienie w radość według słów św. Pawła: „Pełen jestem pociechy, opływam w radość w każdym ucisku” (2 Kor 7,4). Jezus zaś powiedział siostrze Konsolacie (1 grudnia 1935 r.):
Cierpienie, jeśli jest przyjęte z miłością, nie jest już cierpieniem, ale przemienia się w radość.
Naturalnie nie przeszkadza to, ze dusza „czuje” cierpienie, tak jak nie zwalnia to jej od wysiłku, by cierpieć doskonale, ale jest także prawdą, że miłość daje duszy konieczną siłę. „Połóż mnie jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość” (Pnp 8,6). Miłość jest również mocniejsza od śmierci, ponieważ dusza, która kocha, jest przyobleczona w samą moc Bożą. Pewnego dnia (26 lutego 1936 r.) siostra Konsolata płakała nad własnymi niedoskonałościami: „Jestem tak nędzna” Zjednocz się z mocą! „W jaki sposób?” Trwaj w miłości! Potem Jezus jeszcze dodał: Złączona z mocą; będziesz mocniejsza od mocnych!
Wewnętrzne zjednoczenie w miłości w dziewictwie ducha
Celem i owocem życia miłości jest więc zjednoczenie duszy z Jezusem, aby osiągnąć świętość. To jest ten skarb, o którym mówi Ewangelia, a kto go znalazł, kupuje pole, na którym skarb ów jest ukryty; sprzedając wszystko, co posiada (por. Mt 13,44). Tym uprzywilejowanym polem jest zebranie wszystkiego, z czego należy się ogołocić, poprzez surowe umartwienie serca i zmysłów, czy to wewnętrznych, czy zewnętrznych.
Nie wszyscy rozumieją ten język. Co więcej, także pośród osób konsekrowanych mało jest takich dusz, którym udaje się znaleźć taki skarb, a jeśli go nawet dostrzegły, to jednak nie osiągają go, ponieważ nie umieją nałożyć sobie koniecznych wyrzeczeń. Mogłyby żyć życiem Boskim i po Bożemu płodnym, tymczasem zatrzymują się na progu królewskiego pałacu, prowadząc życie prawie że przeciętne, a przynajmniej bardzo dalekie od tej doskonałości, którą ślubowały.
Jezus, Król miłości, daje wszystko, ale również pragnie wszystkiego: serca ze wszystkimi jego uderzeniami, rozumu ze wszystkimi jego myślami, zmysłów ze wszystkimi ich poruszeniami, duszy ze wszystkimi jej władzami. A więc nie stawia granic ani dla daru dla Niego, ani daru z siebie, a dusza, jakby wchłonięta przez Niego, żyje i działa w Nim, w tak niewypowiedzianym wewnętrznym zjednoczeniu uczuć i zamiarów, że odpowiednikiem tego zjednoczenia jest jedynie życie świętych w niebie.
Wszystkie Jezusowe żądania miłości od siostry Konsolaty zmierzały do tego, aby doprowadzić ją do aktualnego i stałego, a w konsekwencji żywego i wewnętrznego zjednoczenia z Nim. Nic więc dziwnego, że pouczając ją, stawiał coraz większe wymagania, nie pozwalając jej nawet na najmniejsze dobrowolne roztargnienia (8 sierpnia 1935 r.): Pod żadnym pretekstem nie odwracaj swego wzroku od Jezusa, w ten sposób szybciej będziesz żeglować ku wiecznemu brzegowi.
Jeśli pragnął, aby była doskonała we wszystkim, to tym bardziej w tym punkcie, z którego wszystkie biorą swą doskonałość (10 października 1935 r.):
Chcę cię mieć doskonałą, chcę cię mieć ciągle przy sobie. Tak więc tylko Jezus! Ja sam wystarczę za wszystko. Ufasz Mi, prawda?
Jezus nie oddzielał jej fizycznie od stworzeń. Przeciwnie, żądał od niej zawsze doskonałego życia wspólnego we wszystkim. (5 sierpnia 1936 r.): Czy wiesz, czego chcę od ciebie? Ciągłej bliskości, bez nawet chwilowego oddalenia się; zawsze ze Mną, także wtedy, gdy musisz rozmawiać ze stworzeniami.
Pewnego dnia, aby wpuścić nieco więcej świeżego powietrza do celi, Konsolata pozostawiła otwarte drzwi. W ten sposób jednak mogła być widziana podczas wykonywanej pracy i narażona na roztargnienie. Jezus więc powiedział do niej: Konsolato, zamknij drzwi celi na każdy ziemski hałas, a pozostaw tylko okno, bardziej otwarte na wszystko, co jest niebem.
Takie samo upomnienie skierował do niej odnośnie do bramy zmysłów, o wiele bardziej niebezpiecznej i rozpraszającej (29 października 1935 r.):
Tak jak zamykasz drzwi celi (ponieważ samotność jest tak piękna), tak samo trzymaj w zamknięciu zmysły. Żyjmy zawsze w wewnętrznej bliskości, my oboje, sami; nie dopuszczaj do siebie żadnej myśli, zawsze my oboje sami.
(…)
Taką doskonałość miłości, czyli zjednoczenia z Jezusem, można osiągnąć jedynie poprzez potrójne dziewictwo: umysłu, języka i serca. Jezus wspominał o tym, mówiąc do siostry Konsolaty (19 kwietnia 1936 r.):
Aby się modlić, czujesz potrzebę pogrążenia się w milczeniu; tak samo, aby pozostawać zjednoczoną ze Mną, potrzebujesz głębokiego milczenia w twym wnętrzu. Mały hałas zakłóca modlitwę; podobnie jakaś drobnostka, która cię rozprasza, zakłóca intymność. Potrzeba zawsze dziewictwa!
Tego rodzaju dziewictwo – według Bożych pouczeń – konkretyzuje się w potrójnym milczeniu: myśli (dziewictwo umysłu), słów (dziewictwo języka), zainteresowań (dziewictwo serca). Jak widać, życie miłości praktykowane w całej swojej doskonałości jest czymś innym niż grą słów: nikt nie może czynić w nim postępów, jeśli nie jest zdecydowany poświęcić wszystkiego. Nie żąda się wielkich surowych pokut, ale mistycznego ukrzyżowania wszystkich zmysłów.
Dziewictwo umysłu
Pierwsze to dziewictwo umysłu wraz z milczeniem myśli: „Będziesz miłował Pana Boga swego (…) całym swoim umysłem” (Mt 22,37). Nie jest to rada jedynie dla kogoś, kto jest konsekrowany poprzez śluby, ale przykazanie skierowane do wszystkich chrześcijan, więcej, jest to pierwsze i najważniejsze przykazanie. Bóg nie nakazuje rzeczy niemożliwych. Można je wykonać, oczywiście, w zależności od sytuacji każdego człowieka i dzięki łasce Bożej. Należy je więc wypełniać, niemniej potrzeba do tego ogromnego wysiłku. Także w tej sprawie Jezus żądał od siostry Konsolaty jak największej doskonałości. Mówił do niej (24 marca 1934 r.):
Konsolato, ty wiesz, że tak bardzo cię kocham! Popatrz, moje Serce jest Boskie, owszem, ale jest ludzkie jak twoje, a więc jestem spragniony twojej miłości, wszystkich twoich myśli.
Jeśli ty myślisz o innych, nawet jeśli są to osoby święte, nie myślisz o Mnie. Jestem zazdrosny o twoje myśli, chcę wszystkich twoich myśli.
Posłuchaj: Ja będę myślał o wszystkim, nawet o najmniejszych rzeczach, a ty myśl tylko o Mnie. Jestem spragniony twojej miłości, a więc żadnej myśli: byłyby to ciernie wbite w moją głowę.
(…)
Z pewnością walka przeciw nieużytecznym myślom jest jedną z najtrudniejszych – tego doświadczyła w ciągu całego swego życia siostra Konsolata. Walka ta powinna być spokojna i łagodna. Prowadzona z wielką cierpliwością i z największą stałością. W dziewictwie myśli nie można osiągnąć idealnej doskonałości, która nie jest z tego świata. Nie od duszy bowiem zależy, czy będzie ona bardziej lub mniej ogarnięta nieużytecznymi myślami. Tak jak żadna dusza, niezależnie, jak byłaby doskonała, nie może żądać, by była wolna od walki z tymi myślami albo łudzić się, że ta walka ustanie. Wystarczy, że dusza nie będzie ich dobrowolnie dopuszczać, jak to Jezus wyjaśnił siostrze Konsolacje (5 października 1935 r.): Widzisz, Konsolato, myśli, które powstają w tobie, a których ty nie chcesz, nie są niewiernością.
Więcej, taka walka stanowi część Bożych planów w uświęceniu duszy (13 października 1935 r.): Pozostawiam ci walkę z myślami nieużytecznymi, ponieważ jest dla ciebie zasługująca.
Im bardziej jest intensywna, tym większą przynosi duszy zasługę (31 października 1935 r.):
Czy chcesz myśli nieużytecznych? Nie. A więc wszystko jest zasługą. Jeśli pragnie się tylko kochać, kochać, to wszystko, co przeszkadza tej miłości, staje się zasługujące, zrozumiałaś?
Walka ta nie jest znacząca jedynie dla duszy cierpiącej, ale również dla innych dusz (20 października 1935 r.):
Pozwalam na tę wyczerpującą walkę myśli, która cię trapi, ponieważ przynosi mi chwałę i daje dusze.
Ofiaruj mi w każdej chwili, mówiąc: „dla Ciebie i dla dusz”, te myśli, których nie chcesz, a które rodzą się ustawicznie od zbudzenia się aż do zaśnięcia, by przeszkodzić ci w miłości, a Ja przemienię je w łaski i błogosławieństwa dla dusz.
Jezus więc także pod tym względem chce i zadowala się wysiłkiem biednego stworzenia. Wysiłek ten jest jednak konieczny, jako że nie można kochać Boga całym umysłem inaczej, jak tylko w doskonałym dziewictwie umysłu.
Dziewictwo języka
Razem z dziewictwem umysłu Jezus żądał od siostry Konsolaty dziewictwa języka, bez którego to pierwsze byłoby niemożliwe. Każde nieużyteczne, słowo powoduje zawsze nieco rozproszenia ducha, a rozproszenie burzy na pierwszym miejscu intymność relacji z Jezusem. Wszystkie dusze, prowadzące życie wewnętrzne, kochały milczenie, które św. Teresa od Dzieciątka Jezus określiła jako „język błogosławionych mieszkańców nieba” i któremu była ściśle wierna. Można by sądzić, że to wszystko odnosi się tylko do przebywających w klauzurze, ale jeśli jest prawdą, że różne wymagania stawia się różnym duszom, to jest także prawdą, że Jezus powiedział w Ewangelii do wszystkich: „Powiadam wam: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mt 12,36). (…)
Milczenie, którego żądał Jezus od siostry Konsolaty; poza milczeniem nakazanym przez Regułę, zawierało postanowienie nie mówienia, jeśli nie jest pytana, poza, oczywiście, wypadkami, kiedy będzie się tego domagał obowiązek lub miłość (14 lipca 1935 r.):
Chcę, abyś myślała tylko o Mnie i abyś nie rozmawiała, jeśli nie jesteś pytana; wtedy Ja będę zawsze odpowiadał, a ty nie dziw się odpowiedziom, jakich udzielisz, ponieważ to Ja je wypowiem.
Również wtedy, gdy konieczność lub miłość będzie tego wymagać, powinna ograniczyć się do tego, co jest ściśle konieczne (22 sierpnia 1936 r.):
Zachowuj zawsze milczenie, bądź także oszczędna nawet w słowach koniecznych; w zamian ofiaruj każdej osobie uśmiech i zachowuj zawsze wyraz twarzy gotowy do uśmiechu.
(…)
Dziewictwo języka, podobnie jak umysłu, nie było dla siostry Konsolaty czymś łatwym i szybkim do osiągnięcia. Było natomiast przez całe życie bardzo wyczerpującą pracą nad sobą poprzez wspaniałomyślne wysiłki, jak to ukazują jej pisma:
„Chcę, chcę, najmocniej chcę nie pozwolić na żadną myśl i nie mówić, jak tylko wtedy, gdy jestem zapytana”.
„Jezus nie odmówił Bogu Ojcu ani jednej myśli, ani jednego słowa czy działania; oddał Mu wszystko. Tak mam czynić i ja: dać Mu naprawdę wszystko, wszystkie myśli i ustawiczne myślenie”. (…)
„Na rekreacji idzie lepiej [lipiec 1936 r.], ale moja natura nie jest jeszcze całkowicie przezwyciężona i zbyt łatwo zapomina o trwaniu w nieustannej miłości, by koniecznie mówić coś potrzebnego. Teraz jednak, bardziej niż czuwać nad tym, by mówić tylko, gdy jest pytana, potrzebuję czuwania nad tym, by mówić tylko to, co jest konieczne. Jest rzeczywiście prawdą, że my, kobiety, mamy długi język!” (…)
Dziewictwo serca
Dziewictwu umysłu i języka sprzyja i uzupełnia je dziewictwo serca, które oprócz tego, że nakłada na duszę zakonną skuteczne i uczuciowe wyrzeczenie się rzeczy świata zewnętrznego, to wymaga oderwania się od wszystkiego, co stanowi „mały wewnętrzny świat” klasztoru, zwłaszcza poprzez eliminowanie absolutnie wszystkich zainteresowań nieodpowiednich, manię zajmowania się sprawami drugich. (…)
„Pewnego razu, podczas Nowenny, Jezus powiedział mi: Konsolato, to, co przeszkadza ci kochać Mnie, to nieużyteczne myśli i interesowanie się innymi. Postanowiłam nie interesować się innymi. Po dniach walki, po niekończącym się powtarzaniu w mym wnętrzu: «Nie interesuje mnie to… to mnie nie dotyczy…» itd. – a jednak wymykało mi się w końcu to zdanie, którego tyle razy udało mi się uniknąć. Pewnego wieczoru, podczas medytacji, Pan pozwolił mi jasno zrozumieć konsekwencje moich błędów, tak że napisałam te słowa: «W Bożym świetle zrozumiałam, że mój język prowadzi mnie do piekła!». Nowe obietnice i nowe upadki; moja słabość była skrajna, była moim upokorzeniem”.
„Wiele kosztowało mnie opanowanie wzburzenia, jakie odczuwałam podczas posiłków. Och, proszę Matki Opatki, od tych, które przy stole zabijają się przesadnymi umartwieniami, wymagałabym posłuszeństwa tak bezwzględnego jak w wojsku! (…) Jezus jednak chciał zwyciężyć we mnie te tendencje i pewnego wieczoru, gdy byłam w celi, w pobliżu okna, powiedział mi: Konsolato, jeśli kontemplując niebo, zwrócisz oczy na okna sąsiednich domów, znajdziesz śmierć. Podobnie, jeśli zamiast jedynie kochać Mnie, skierujesz spojrzenie na czyny drugich, znajdujesz śmierć. Ta lekcja pomogła mi”.
Konsolata jednak nigdy nie uwolniła się od walki. Jezus musiał jeszcze wiele razy interweniować i upominać ją pod tym względem. Tak było w listopadzie 1934 roku: Idź za Mną, co cię obchodzą twoje Siostry. Ty myśl tylko o naśladowaniu Mnie.
Nie oznacza to, że osoba żyjąca we wspólnocie nie powinna brać sobie do serca dobra współsióstr. Chodzi to, aby tego dobra nie chciała przeciw dobru własnej duszy lub w opozycji do planów Bożych, które nie są takie same dla wszystkich dusz, oraz aby nie mieszała się w sprawy; które jej nie dotyczą. Posłuchajmy następującego pouczenia odnośnie do nadzwyczajnych pokut, których Jezus nie chciał, a do których skłaniały się niektóre siostry:
Widzisz, Konsolato, w Niebie każdy chór anielski wypełnia swoje zadanie, nie zazdroszcząc i nie pragnąc zadań innego.
Tak samo we wspólnocie, każda [siostra – przyp. tłum.] powinna troszczyć się o własne zadanie, nie zazdroszcząc ani nie pragnąc czegoś, co należy do drugiej.
Ty masz być w swojej wspólnocie: w chórze i w każdym innym miejscu, moim małym serafinem. A więc masz troszczyć się o zjednoczenie miłości, nie patrząc na misję swoich współsióstr ani im nie zazdroszcząc.
Innym razem, by usunąć w niej wszelką wygórowaną ambicję, powiedział (2 czerwca 1936 r.): Na mocy posłuszeństwa nie patrz na to, co mi dają twoje Siostry. Ja i ty. To wystarczy!
W wigilię dnia, w którym Jezus miał przestać ukazywać się jej i mówić do niej w sposób nadzwyczajny, wśród innych postanowień, których żądał, było i takie (1 grudnia 1935 r.):
Obiecaj Mi, że jeśli chodzi o Siostrę X, nie będziesz się niczym interesowała, ani bezpośrednio, ani pośrednio. Czy jest wierna regułom czy nie, czy z prostotą poddaje się wymogom życia wspólnotowego, czy też, wymigując się, szuka nadzwyczajności, to nie ma znaczenia. Ty musisz obiecać Mi, że nie będziesz o niej mówić ani myśleć; tak jakby jej nie było we wspólnocie. Nic, poza relacjami wzajemnej miłości, pracy itd.
Również Maryja pewnego dnia, gdy siostra Konsolata zmagała się między chęcią mówienia a milczenia na temat pewnej współsiostry, powiedziała jej: Nie przejmuj się tym, co dzieje się w innych klasztorach; czyń to samo tutaj, uważaj siebie za pielgrzymującą i obcą, mającą jedno zadanie: kochać! (…)
Trzeba tu przypomnieć, że to potrójne dziewictwo: umysłu, języka i serca nie jest celem samym w sobie, ale środkiem do postępowania na drodze doskonałej miłości. Oświadczył to wyraźnie Jezus siostrze Konsolacje (17 czerwca 1934 r.):
Zapomnij o wszystkim i wszystkich, i myśl tylko o tym, by Mnie bardziej kochać; skupiaj każdą swoją myśl, uderzenie serca i milczenie na tej jednej rzeczy: kochać!
(18 sierpnia 1936 r.) Nie myśl o niczym, o niczym, o niczym, jak tylko o tym, by Mnie kochać i cierpieć z całą możliwą miłością. To wystarczy.
Czemu służyłoby milczenie myśli, słów, zainteresowań, gdyby w sercu nie było Jezusa? A więc nie ma to być milczenie dla milczenia, ale milczenie dla miłości i miłość dla życia w zjednoczeniu z Jezusem (6 listopada 1934 r.):
Konsolato, teraz w absolutnym zapomnieniu każdej myśli, w rygorystycznym milczeniu od wszelkiego słowa, żyj intensywnie Jezusem.
Co znaczy żyć intensywnie Jezusem? Oznacza to żyć w tak intymnej jedności z Nim, że samemu niejako się znika, aby przemieniać się w Niego; oznacza utożsamiać się z Nim, przebóstwiać w Nim. To jest to, co św. Paweł powiedział o sobie: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20); Jezus powiedział do siostry Konsolaty (6 listopada 1934 r.):
Jeśli ty znikniesz, nie pozwolisz więcej wejść w ciebie jakiejś myśli, Ja będę myślał w tobie; jeśli nie ty będziesz mówić, Ja będę mówił w tobie; jeśli nie będziesz usiłowała pełnić swojej woli, Ja będę działał w tobie. Nie ty będziesz żyła, ale Ja w tobie.
W ten sposób dusza ze wszystkimi swymi władzami i działaniami zostaje jakby przebóstwienia. Któż zaś może opowiedzieć o wszystkich jej codziennych wysiłkach na drodze własnego uświęcenia? Dlatego Jezus mówił do siostry Konsolaty (23 czerwca 1.935 r.):
Pożegnaj na zawsze każdą myśl, każde słowo; pozwól, aby wszyscy czynili to, co chcą; ty trwaj we Mnie, a przyniesiesz wiele owoców, ponieważ Ja będę działał.
Wszelki wysiłek siostry Konsolaty, poprzez potrójne milczenie: myśli, słów i zainteresowań, miał zmierzać do tego, by osiągnąć jak największą intymność miłości ku Jezusowi. Niczego innego nie żądał od niej Jezus, ponieważ na tym polega prawdziwa świętość i wszelka świętość (26 września 1935 r.):
Zapamiętaj sobie mocno, ty, która pragniesz przynosić wiele owoców, że Ja w Ewangelii nie powiedziałem, iż przyniesiesz wiele owoców wtedy, gdy będziesz praktykować nadzwyczajne umartwienia, lecz gdy będziesz trwała we Mnie.
Nie zbaczaj więc z prostej drogi, a wszelka twoja troska niech się przejawia w tym, aby być zjednoczoną z winnym krzewem i nie odłączać się od „Jezusa samego!” nawet jedną myślą (Ja pomyślę o wszystkim) ani jednym nieproszonym słowem.
Dusza, która chce czynić postępy w życiu miłości, musi uwzględniać te kierowane do siostry Konsolaty pouczenia Jezusa na temat dziewictwa ducha. Jeśli jest prawdą, że nie dla wszystkich dusz są nadzwyczajne sposoby (gratiae gratis datae – łaski darmo dane), to prawdą jest także, że dla wszystkich dusz jest doskonałość miłości w jej zwyczajnym wymiarze, aż do pełnego rozkwitu, tak jak wymaga tego pierwsze i największe przykazanie Prawa.