Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali. (J15, 13-14.17).
Od chwili, gdy zaczęłam poznawać jej historię, rodzina Ulmów nie przestaje mnie intrygować. Ciągnęło mnie, aby pojechać do Markowej. Wsi, w której wszyscy członkowie tej rodziny urodzili się i mieszkali − i gdzie tragicznie zginęli. Sama nie wiem dlaczego? A może się tylko domyślam? Ich historia powie każdemu trochę coś innego i poruszy inną strunę duszy, zrodzi inne pytania, na przykład na temat własnych postaw, wyborów i priorytetów. Każe zrobić swoisty rachunek sumienia z miłości Boga i bliźniego, miłości małżeńskiej i rodzicielskiej, wypełniania obowiązków stanu, godzenia się z wolą Bożą i paru jeszcze innych rzeczy. Dlaczego oni…? Czy tyle dzieci…? Czy nie lekkomyślnie…? Czy porządek miłości…? Czy gdybym był na ich miejscu…? Czy potrafiłbym… Czy mógłbym…? Czy zgodziłbym się…?
Józef i Wiktoria Ulmowie zostali zamordowani wraz siedmiorgiem swoich dzieci w dniu 24 marca 1944 roku w Markowej za pomoc i udzielenie schronienia w ich domu ośmiu Żydom.
10 września br. Kościół włączy rodzinę Ulmów w poczet błogosławionych. Będzie to wydarzenie bez precedensu, ponieważ jednym aktem beatyfikacyjnym do chwały ołtarzy zostanie wyniesiona cała rodzina – rodzice i dzieci, w tym jedno w łonie matki.
Nie jest moją ambicją przedstawienie wyczerpującej biografii rodziny Ulmów, bardzo szerokie omawianie sprawy ich beatyfikacji i danie odpowiedzi na wszystkie pytania (co i tak nie byłoby możliwe), pragnę jedynie podzielić się małym wycinkiem mojego osobistego doświadczenia poznawania tej rodziny i miejsc z nią związanych. Za to zachęcam, aby sięgnąć do książek, jakie ukazały się na temat rodziny Ulmów, aby pogłębić temat, na przykład: „Ulmowie. Sprawiedliwi i błogosławieni” pani Agnieszki Bugały, „Markowskie bociany” oraz „Wiktoria Ulma. Opowieść o miłości” pani Marii Elżbiety Szulikowskiej.
