"Daliśmy się pociągnąć jako świat, jako ludzkość, w kierunku ciemności w taki sposób, że to, co jest grzechem ciężkim – dla wielu ludzi jest dzisiaj zabawą. Zostały pomylone pojęcia, zamienione pojęcia. Światłość staje się ciemnością dla wielu, a ciemność światłem. Sytuacja jest duchowo bardzo poważna dla świata. Myślę, że wymaga to odpowiedzi reszty. Odpowiedzi tych, którzy czują, że Pan Bóg prosi każdego z nas dzisiaj o ofiarę, o stanięcie do tej walki duchowej dla ratowania świata" – powiedział Lech Dokowicz w konferencji wygłoszonej podczas wydarzenia "Polska pod Krzyżem" na lotnisku Kruszyn we Włocławku, w dniu 14 września 2019 r. Poniżej zapis całego wystąpienia.
Spotykamy się w nieprzypadkowym miejscu i czasie
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Kochani, my wszyscy tutaj pracujący przy przygotowaniu tego wydarzenia, bardzo się cieszymy, że możemy się spotkać dzisiaj, czternastego dnia tego miesiąca. Data niezwykła – Święto Podwyższenia Krzyża Świętego i czas, który Pan Bóg niejako wzmocnił działaniem świętych i męczenników na tej ziemi. Właśnie dzisiaj obchodzimy urodziny błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki, który niedaleko stąd zakończył męczeńską śmiercią swój ostatni etap życia. Dzisiaj też, w nocy z 13 na 14 września, 84 lata temu siostra Faustyna Kowalska usłyszała modlitwę, która ratuje świat – Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Więc Pan Bóg niejako podkreślił Święto Podwyższenia Krzyża Świętego przez tych ludzi – tych świętych i męczenników, którzy dotykali tej ziemi.
Porzuciłem dawne życie, żeby pracować tylko dla Pana Boga
Tak jak byłem już przedstawiany – nazywam się Lech Dokowicz. Jestem z zawodu operatorem kamer filmowych, ale już od wielu lat, razem z Maciejem i grupą przyjaciół, zajmujemy się tworzeniem filmów, które opowiadają o niezwykłych dziełach Bożych, które dokonują się we współczesnym świecie. Nasze doświadczenie jest takie, że Pan Bóg działa z niezwykłą mocą, żeby ratować dzisiaj dusze ludzi, natomiast większość osób porusza się po obrzeżach wiary albo całkowicie poza nią, i w związku z tym nie doświadczają tego, co się dzieje w jej centrum. O tym opowiadają te filmy, żeby dać ludziom nadzieję i pomóc podjąć właściwe decyzje. Dla nas jest to niezwykłe, że przez takie materiały filmowe Pan Bóg zechciał w tych czasach dotykać serc ludzi i bardzo się cieszymy, że nas, niegodnych, w ten sposób jakoś używa. Oprócz tego, jestem w życiu prywatnym ojcem piątki dzieci i mężem jednej żony – wspaniałej, cudownej kobiety, którą Pan Bóg postawił mi przy boku.
Wiecie państwo – nie zawsze było tak dobrze... Mając lat 18 wyjechałem z Polski i przez 20 lat przeżyłem los emigranta. W tamtym czasie zrobiłem dużo bardzo złych rzeczy, których się dzisiaj tak naprawdę wstydzę, i przez wybory których dokonywałem, finalnie spotkałem ludzi, którzy w tamtym czasie na całym świecie tworzyli przestrzeń muzyki elektronicznej. To było takie doświadczenie, które pociągnęło miliony młodych ludzi za sobą – ja byłem jednym z nich. Natomiast trafiłem na ideologów tego ruchu, a wśród nich był profesor amerykańskiej uczelni filmowej, który przez dwa lata przygotowywał mnie na przyjęcie ważnego stanowiska wewnątrz tych struktur. Po dwóch latach takich przygotowań, pewnej nocy poddano mnie inicjacji satanistycznej. I dopiero wtedy zrozumiałem, kim są ludzie, z którymi pracuję. Był już taki moment, kiedy nastąpiła straszliwa walka o moją duszę i nastąpiło objawienie demoniczne. Zły duch powiedział mi, co otrzymam w zamian, jeżeli będę mu służył. W tym momencie – który myślałem, że jest jakimś końcem, że nie ma z niego wyjścia – modlitwa mojej mamy, która 17 lat modliła się o moje nawrócenie, przyniosła owoc. Ja w tamtym momencie padłem na kolana i zacząłem krzyczeć do Pana Boga o ratunek. I On przyszedł z taką mocą, że w ciągu kilku sekund stałem się wierzącym człowiekiem. Wszystko, co potem nastąpiło, to jest konsekwencja tamtego zdarzenia. Pan Bóg posłał nas natychmiast do Kościoła katolickiego, postawił na naszej drodze niezwykłych kapłanów, którzy byli gotowi przyjąć taki trudny przypadek. Nasza cała rodzina przeżywała wtedy takie demoniczne oblężenie. Były to bardzo trudne momenty, ale też poznaliśmy czym jest moc Kościoła katolickiego, bo modlili się za nas ludzie, których nie znaliśmy. Ludzie, którzy wiedzieli po prostu, że jest rodzina, która cierpi.
Po jakimś czasie zrozumiałem w czasie modlitwy, że nie ma ważniejszego pytania w życiu każdego człowieka (odpowiedzi na pytanie) niż to, gdzie trafimy po śmierci? Czy do życia wiecznego z Panem Bogiem, czy na potępienie. Kiedy to zrozumiałem, zapytałem Pana Boga, czy zechciałby, zezwoliłby, żebym mógł pracować tylko dla Niego. I Pan Bóg odpowiedział bardzo mocno – tak, że nie miałem żadnych wątpliwości, że On potwierdza to natchnienie. Postawił na mojej drodze ludzi, którzy mieli podobne pragnienia, więc zaczęliśmy się modlić, formować, poszukiwać woli Bożej, i w pewnym momencie podjęliśmy decyzję o tym, żeby rozpocząć pracę.
Nie doceniamy łaski, jaką jest w Polsce dostęp do codziennej Eucharystii i do posługi kapłanów
Pierwszy film, który Pan Bóg pozwolił nam stworzyć, opowiadał o prześladowaniu chrześcijan w krajach muzułmańskich. To był rok 98 kiedy o tych rzeczach wiedzieli tylko specjaliści i mówili tylko specjaliści. A my w tamtym czasie już poznaliśmy ludzi, którzy byli prześladowani, którzy byli ścigani jak zwierzyna, którzy tracili przyjaciół – mordowanych za to, że trwali przy Imieniu Jezus.
I pamiętam, kiedy montowaliśmy tamten film, w pewnym momencie, z taką przeraźliwą jasnością dotarło do mnie, jaką łaską jest życie w kraju, w którym każdego dnia możemy pójść do kościoła. Każdego dnia możemy poprosić kapłana o spowiedź. Każdego dnia możemy umocnić się Ciałem Pańskim, żeby przejść przez to życie zwycięsko. Myślę, że wielu Polaków tego nie docenia bo niejako z mlekiem matki to wszystko otrzymujemy. Ta ziemia jest cała pokryta krzyżami powbijanymi w nią co kilkanaście kilometrów, figurami Maryi, które stoją przy drogach, świątyniami, w których jest żywy Bóg. A my spotkaliśmy takich ludzi, którzy jak widzą kapłana, to całują go po rękach, bo żeby go spotkać, muszą przejechać kilkaset kilometrów z narażeniem życia.
Chciałbym powiedzieć tu jedną rzecz, bo Kościół przeżywa teraz te trudne rzeczy związane z grzechami niektórych kapłanów. To jest prawda – trzeba te rzeczy wykorzenić z serca Kościoła, trzeba to wypalić ogniem, ale trzeba też rozumieć jedną rzecz, że zły duch wykorzystuje grzech pojedynczych kapłanów, żeby rzucić ciemność na wszystkich. Jego celem jest oddzielenie świeckich od kapłanów, oddzielenie świeckich od sakramentów. Jeżeli ludzie z nienawiścią odwracają się przeciw kapłanom, to nie ma ich w kościele. Więc nie mogą oczyszczać swoich dusz przez spowiedź i nie mogą umacniać się Ciałem Pańskim. Ta wojna przeciw kapłanom w taki sposób prowadzona – zdradziecko przez złego ducha – jest potworna i my jako ludzie wierzący, jako ludzie rozumiejący, że jest grzech w każdym z nas – również w kapłanach, ale że Kościół jest święty, musimy stanąć w obronie kapłanów, musimy otoczyć ich modlitwą. To jest zadanie dla nas świeckich.
Ludzie poddani eutanazji tracą szansę, aby cierpienie – w ostatniej chwili życia – zwróciło ich myśl ku Bogu
Po tym filmie, Pan Bóg skierował naszą uwagę na sprawy związane z obroną życia. I na początku z tą jesienią życia pojechaliśmy do Holandii, żeby zrobić film o eutanazji. Nie wiem, czy państwo wiecie w jaki sposób eutanazja została wprowadzona w życie naszego świata? Otóż w roku 2002 minister zdrowia Holandii, pani Els Borst wobec parlamentu holenderskiego złożyła podpis pod ustawą, która wprowadziła eutanazję w życie w pierwszym kraju świata – w Holandii, i ta kobieta, mówiąc jakiś wywiad, komentując to, co się stało, powiedziała: „Wykonało się”. To był jej komentarz do wprowadzenia śmierci w życie świata w ten sposób. Dwanaście lat później opuściła politykę, ponieważ uznała, że dokonała największego dzieła w swoim życiu. W 2002 roku, zaraz po wprowadzeniu tej ustawy opuściła politykę i dwanaście lat później zginęła zamordowana ciosami szaleńca. Czterdzieści uderzeń noża. Tak się skończyło życie tej kobiety, która wprowadziła śmierć w życie świata.
Pojechaliśmy do Holandii i tam chcieliśmy rozmawiać z lekarzami, którzy zabijają ludzi starszych, żeby poznać ich motywacje, żeby też dać świadectwo o tym, co się dzieje. Naszym głównym celem był człowiek nazywany "ojcem chrzestnym eutanazji". To był taki lekarz, który już w latach sześćdziesiątych pracował w Amsterdamie na największym oddziale noworodków, i kiedy u niego rodziło się jakieś dziecko z wadą, którą on uważał, że jest tak poważna, że życie tego dziecka jest niegodne życia, to podejmował samodzielne decyzje i zabijał takie dzieci. Za swoje dokonania dostał od królowej Holandii najwyższe holenderskie odznaczenie. Więc pojechaliśmy spotkać się z tym człowiekiem. Razem z Maciejem staliśmy przed drzwiami do jego domu, chcieliśmy właśnie zadzwonić i wtedy przyszedł telefon z Warszawy, że jego będąca wtedy we wczesnych miesiącach ciąży żona, właśnie przeżywa ciężkie krwawienia, jest zagrożenie dla życia dziecka. My rozumiejąc, że nie możemy na odległość 1100 kilometrów nic innego zrobić, takim aktem strzelistym błagaliśmy Pana Boga, żeby ratował żonę i dziecko Macieja. I potem trzeba już było wejść do środka. Otworzył nam drzwi ten człowiek nazywany "ojcem chrzestnym eutanazji". Wprowadził nas do domu i po krótkim czasie zorientowaliśmy się, że to jest dom, w którym odbywają się rytuały masońsko-satanistyczne. Znaleźliśmy tam wiele ołtarzy poświęconych różnym demonom. Cały dom był w obrazach różnych demonów. Kiedy usiedliśmy naprzeciwko, pierwsze pytanie, które nam zadał, to było: „A gdzie byliście poprzedniej nocy, na chłopcach czy na dziewczynkach?”. Taki żart, żeby sprawdzić, kim jesteśmy, jak my myślimy o tych sprawach i żeby zagaić rozmowę. Kiedy z nim rozmawialiśmy, jeden z nas trzymał w ręku różaniec, a drugi zadawał pytania, i dzięki temu Pan Bóg sprawił, że jego oczy były tak jak Pismo Święte mówi – na uwięzi. On prawie do końca nie zrozumiał, kim jesteśmy. Kiedy zaczął coś przeczuwać, było za późno, bo wypowiedział już takie zdania, których by nigdy nie powiedział gdyby znał nasze intencje, z którymi do niego przyszliśmy. Między innymi dzięki tym słowom, w tamtym czasie bardzo wielu Polaków zrozumiało, czym tak naprawdę jest eutanazja, że jest to straszliwy grzech przeciwko Bogu, że jest to ciemność, która powoduje, że wielu ludzi, którzy poprzez cierpienie w ostatniej chwili życia mogliby zmienić swoje decyzje względem Boga, takiej szansy nie otrzyma. Tym jest eutanazja.
Krew abortowanych dzieci woła o pomstę do Nieba
Potem Pan Bóg logicznie pokazał nam początek życia. Tak więc jeździliśmy po całym świecie pokazując walkę o ratowanie życia dzieci nienarodzonych. Dla mnie jednym z takich – w tamtym czasie najpotężniejszych świadectw – było spotkanie z kapłanem który w Nowym Jorku przez 24 lata walczył przeciwko aborcji. Ale popełniał on tam pewien błąd, który bardzo wielu ludzi Kościoła popełnia. Otóż on walczył z tym światem metodami tego świata. Co to znaczy? Oni organizowali przemarsze, blokowali biura polityków, zbierali jakieś petycje, blokowali kliniki. Im więcej krzyku i szumu, tym mniejsza świadomość ludzi. Po 24 latach ten ksiądz zrozumiał, że wszystko, co czyni nie przynosi żadnych efektów, więc się załamał. I co się stało w czasie Adoracji Najświętszego Sakramentu? W czasie Adoracji wykrzyczał: „Panie, ja nie mogę tego więcej robić, to nie ma sensu”. I wtedy nagle w sercu usłyszał głos: „Ale dlaczego się nie modlisz? Dlaczego modlitwa nie jest na pierwszym miejscu?”. Te słowa wywołały wstrząs. On wszystko przemyślał, przepłakał, przemodlił na nowo i rozpoczęto pracę w kompletnie nowy sposób. Nieopodal kliniki aborcyjnej jest wynajmowane pomieszczenie. W tym pomieszczeniu jest Adoracja Najświętszego Sakramentu 24 godziny na dobę, 365 dni w roku, a przed drzwiami kliniki stoją tylko dwie osoby. Jedna z nich trzyma w ręku różaniec, a druga modli się o to, żeby ta kobieta – która za chwilę wejdzie i zniszczy nie tylko życie swojego dziecka, ale przez ten czyn wejdzie w możliwość utraty życia wiecznego – żeby tego nie uczyniła. I wiecie państwo, po 10 latach pracy w taki sposób przed klinikami w Stanach Zjednoczonych, okazało się, że zamknięto w stanie Nowy Jork ponad połowę klinik aborcyjnych. Uratowano dziesiątki tysięcy istnień ludzkich i życie wieczne wielu kobiet, wielu ojców.
Więc jaka jest odpowiedź Pana Boga, drodzy państwo? Jeżeli mamy wiarę, musimy działać. Nie wolno nam siedzieć i nic z tym nie robić, bo Pan Bóg nas o to zapyta, bo jesteśmy w odpowiedzialności wobec tych ludzi, którzy żyją w ciemności. Ale nasze działania muszą wypływać z fundamentu modlitwy, z kolan. Muszą wypływać z doświadczenia obcowania z Bogiem, żebyśmy nie czynili naszej woli, bo ta wobec demonów, które w tym świecie działają, jest bezsilna. Musimy pełnić wolę Boga, bo wtedy On posyła razem z nią swoje Anioły, posyła Maryję, posyła świętych i moc tej modlitwy jest nie do pokonania. Zaczynają dziać się rzeczy, których człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić. Tego doświadczyli ci obrońcy życia w Stanach.
Jedną rzecz jeszcze do tego chciałbym powiedzieć, bo wielu ludzi myśli o tych grzechach przeciwko życiu, traktując je jako jedną z przestrzeni ciemności tego świata… Chciałbym wam powiedzieć, że to nie tak trzeba na to patrzeć. Zabijanie dzieci nienarodzonych jest w oczach Boga czymś tak potwornym – ponieważ niewinność tych dzieci jest tak wielka – że ich krew woła o pomstę do Nieba, a to oznacza, że nie będzie pokoju w żadnym narodzie, który nie skończy z tymi czynami. Nie będzie pokoju. Natomiast jeżeli znajdą się ludzie, którzy wbrew myśleniu, wbrew polityce, wbrew temu, co podpowiada nam ludzki umysł, zawierzą Bogu i zniosą te śmiertelne przepisy, Pan Bóg pobłogosławi tak, że będziemy płakać ze szczęścia. Jestem o tym przekonany. My w tamtym czasie zmierzyliśmy się z tą ciemnością, bo dowiedzieliśmy się, że na świecie rocznie ginie 52 miliony dzieci. To są oficjalne statystyki Światowej Organizacji Zdrowia. Czyli w ostatnich 15 latach mówimy o ponad miliardzie ludzi, którzy zginęli w ten sposób. A to oznacza też, że rodzice, lekarze, pielęgniarze, politycy, którzy takie prawo ustanawiają, ludzie mediów, którzy to propagują – wszyscy oni mają krew na rękach i wszyscy oni stoją na krawędzi piekła. Jeżeli się nie nawrócą, mogą zapłacić za to najwyższą cenę. Dlatego ten grzech jest tak potworny, jest taką ciemnością.
Ten film – wiemy to już dzisiaj – był ważny dla bardzo wielu ludzi, dlatego że tam też jest opowiedziane to, w jaki sposób Pan Bóg wyciąga ludzi z takiej ciemności, że nie ma grzechu, którego Bóg nie może przebaczyć – pod warunkiem, że człowiek padnie na kolana i będzie o to prosił. Tego doświadczyliśmy. Rozmawialiśmy z kobietami, które takich czynów dokonały, ale które otrzymały w Bogu przebaczenie – przebaczenie Kościoła – i dzisiaj wiodą zupełnie inne życie. Często świadczą o tym, co się stało, modlą się, oddają ofiary cierpienia, postu, żeby odpokutować to, co się stało. Ale żyją już nowym życiem w Bogu. I do tego trzeba prowadzić wszystkich tych ludzi, którzy takie czyny popełnili.
Demon szydził: "Nareszcie udało nam się zmusić ich, żeby brali Go na łapkę!"
Po tym filmie polscy księża egzorcyści poprosili nas, żebyśmy zrobili film o doświadczeniu walki ze złym duchem, którą Kościół prowadzi w tym wymiarze. Po prostu zobaczyli oni po 89 roku, że lawinowo wzrasta w Polsce ilość ludzi dręczonych, zniewolonych i finalnie opętanych demonicznie. Jeżeli człowiek się zastanowi, to nie ma w tym nic dziwnego. Po prostu po 89 roku bardzo wielu Polaków porzuciło życie duchowe, przestało się modlić ze swoimi dziećmi przy łóżeczkach, wybrali świat materialny. I teraz, jeżeli dziecko nie widzi ojca, matki każdego dnia przy swoim łóżeczku aż do momentu wyjścia z domu, to kiedy potem przychodzą te pokusy świata, pokusy demoniczne, jest bardzo trudno takim ludziom powiedzieć „nie”. I to jest to, co się dzisiaj dzieje. To, co widzimy na naszych oczach – to odejście wielu młodych ludzi od Kościoła. Po prostu w domach nie było przekazu wiary, który byłby wystarczająco mocny, żeby ochronić ich przed pokusami. Kapłani zobaczyli, że toczy się walka duchowa, której jeszcze niedawno w Polsce w takiej formie nie obserwowaliśmy, i poprosili nas o pomoc.
Żyłem w tamtym czasie w Niemczech, więc znałem przypadek Anneliese Michel. To była piękna, 24-letnia dziewczyna, która chciała służyć Panu Bogu. Studiowała teologię, była prawie codziennie na Mszy Świętej, modliła się bardzo dużo, a mimo tego, w wieku mniej więcej 18 lat ujawniło się u niej opętanie demoniczne. Straszliwe cierpienia. Potem, wielu ludzi pytało mnie, jak to jest możliwe – kobieta, młoda dziewczyna, która chce oddać życie Panu Bogu a opętana. Doszło do tego ponieważ ta sytuacja opętania miała miejsce kiedy była ona w łonie swojej matki. Kobieta, która nienawidziła Anneliese, rzuciła na dziecko takie ciężkie demoniczne klątwy, przekleństwa. Ta kobieta wiedziała co robi od strony duchowej, a jej rodzina była w tym czasie tym, co byśmy dzisiaj nazwali niedzielnymi katolikami. Ci ludzie byli nominalnie w Kościele, chodzili co niedzielę, może co drugą niedzielę, do świątyni, ale nie mieli relacji z Panem Bogiem, nie żyli w czystości sakramentalnej. Czyli spowiedzi, które odbywali, nie czyściły duszy tak, żeby sakrament Ciała Pańskiego mógł dać im siłę, żeby oprzeć się przeciwko takiemu atakowi. Więc doszło do opętania. Ale ponieważ dziewczyna miała pragnienie służenia Bogu, została zaproszona do szczególnej misji. Matka Boża któregoś dnia powiedziała do niej tak: „Anneliese, jest wielkim smutkiem Mojego Serca, że tak wiele dusz idzie dzisiaj do piekła. Czy chciałabyś te cierpienia, które przechodzisz, oddać za te dusze?" Dziewczyna przemyślała, przemodliła wszystko i powiedziała Matce Bożej „tak”. Od tego czasu zaczęło się pasmo straszliwych cierpień. Ona umarła po dziewięciu miesiącach, tak naprawdę zakatowana przez demony. My nawet w filmie wszystkiego nie nazywaliśmy, co tam się działo, bo to przekracza ludzkie wyobrażenia – ta nienawiść złych duchów do tego człowieka, który chce służyć Bogu w takiej sytuacji.
Analizowaliśmy taśmy, które nagrywano w czasie egzorcyzmów Anneliese Michel, gdzie były różne doświadczenia… Słuchając tych taśm, miałem dwa takie bardzo silne momenty. W pewnej chwili demony śmiały się takim prześmiewczy śmiechem i kapłani nakazali im, żeby powiedziały dlaczego. I wtedy jeden z nich, zataczając się w śmiechu, zaczął wypowiadać takie słowa: „Bo nareszcie udało nam się zmusić ich, żeby brali Go na łapkę!”. Wiecie państwo, to był rok 76, kiedy Kościół zachodni, również niemiecki, rozpoczął rozdawanie Komunii Świętej na rękę. Te demony świętowały to, że udało się doprowadzić do tego stanu. My wyciągnęliśmy nasze wnioski z tamtego doświadczenia, z tamtych słów demonicznych. Ja mogę wam powiedzieć jedno – uważam, że jedyną godną postawą człowieka względem Boga jest postawa na kolanach, postawa w której uwielbiamy Stwórcę jako proch.
Był potem drugi moment, w którym kapłani nakazali, żeby demony powiedziały, kim jest Eucharystyczny Pan Jezus. Ona zaczęły się wzbraniać, nie chciały tego powiedzieć, ale przymuszone rozkazem kapłana, za którym stoi cały Kościół, w takiej sytuacji w pewnym momencie ten jeden z najwyższych szarżą powiedział tak: „Gdybyście wiedzieli kto jest tam, w tym tabernakulum, to dzień i noc byście przed Nim klęczeli”. Ten demon powiedział to ze zgrzytem zębów, wściekły, że musi to powiedzieć, ale jest to prawda. Gdybyśmy wiedzieli, kim jest Eucharystyczny Pan Jezus, nie tracilibyśmy czasu na wiele innych rzeczy.
Na Zachodzie Spowiedź Święta w wielu kościołach praktycznie już nie istnieje
W tamtym czasie w Niemczech miały miejsce te dramatyczne przemiany. Teologia zaczęła skręcać bardzo radykalnie i nastąpiły sytuacje, których konsekwencje Kościół dźwiga, ponosi do dzisiaj. Powiem wam tak – jeden z moich przyjaciół, dziennikarz, kilka lat temu zrobił wywiad z pewnym człowiekiem. Okazało się, że była taka sytuacja w Bawarii: pewien mężczyzna, robotnik sezonowy, Polak, pojechał do świątyni niemieckiej poprosić o Spowiedź Świętą. Przerażony kapłan, Niemiec, pobiegł do zakrystii szukać jakiejś książki, z której mógłby się dowiedzieć, jak wyspowiadać tego człowieka. Dlaczego? Otóż w Kościele niemieckim już od bardzo wielu dziesięcioleci, w wielu świątyniach nie ma sakramentu spowiedzi. Oni uważają bardzo często, na przykład przy Komunii Świętej, że dziecko nie powinno mieć spowiedzi przed Komunią Świętą, dlatego że w tym wieku jeszcze nie może mieć grzechów ciężkich – w ich uznaniu, rozumieniu – i po drugie, taka spowiedź przed mężczyzną byłaby dla takiego dziecka traumatyczna. No więc co się dzieje? Te dzieci nie spowiadają się przy pierwszej Komunii, więc pytanie, kiedy mają się pierwszy raz wyspowiadać? Więc to się nie dzieje.
W wielu świątyniach w Niemczech, jak pewnie słyszeliście, czy w Holandii, Francji, Belgii, w konfesjonałach, o ile jeszcze stoją tam, dlatego że są to na przykład meble historyczne, więc się ich nie niszczy, ale w tych konfesjonałach jest miejsce na mopy i środki czyszczące. Więc większość z tych ludzi nie spowiada się od dziesięcioleci. I teraz chciałbym wam zadać takie pytanie: jak myślicie, czy kapłani, którzy ich prowadzą w tych krajach, gdyby wiedzieli jaką łaską jest sakrament Spowiedzi Świętej, w którym możemy się narodzić na nowo, gdyby znali jego moc, czy nie zrobiliby wszystkiego, żeby tych ludzi doprowadzić do konfesjonału? Tych ludzi, za których odpowiadają przed Bogiem? No przecież oczywiście – tak. Skoro nie ma tej spowiedzi wśród ludzi, to można założyć również, że wielu z tych kapłanów się nie spowiada. I teraz pomyślcie, co się dzieje piętro wyżej? Czy odpowiedzialni za Kościół w tych krajach, wielu z nich, gdyby znała moc sakramentu Spowiedzi Świętej, czy nie zrobiliby wszystkiego, żeby kapłani spowiadali ludzi dzień i noc w tej sytuacji, w jakieś Kościół się teraz znajduje? Jeżeli tego nie robią, to co to może oznaczać? I ostatnie pytanie jest takie: czy mogą mieć asystę Ducha Świętego ludzie, którzy 20, 30 lat świętokradczo przyjmują Komunię Świętą?
Dlaczego wam o tym mówię? Dlatego, że to jest tak naprawdę najgłębszy powód zamieszania, które mamy na świecie – odejście od wiary katolickiej w jej pełni przez pewną część ludzi Kościoła. I to jest ból, który powoduje, że wchodzi cierpienie w serce Kościoła, dlatego, że prześladowanie z zewnątrz umacnia nas – wiemy to jako ludzie wierzący. Ci męczennicy, którzy zginęli na tej ziemi – ich krew jest naszym umocnieniem. Natomiast jeżeli przychodzi rozłam wewnątrz, to jest to najtrudniejsze doświadczenie. Potrzeba potężnej modlitwy, trzeba trwania przy sakramentach tych wszystkich, którzy są świadomi. Trwania przy Kościele Świętym w momencie, w którym nadchodzi ciężka, duchowa próba. Bo taka jest prawda – wszyscy to czują przecież.
Po zmontowaniu tego filmu, został on pokazany przez Telewizję Polską, najpierw w Wielki Czwartek, potem w Wielki Piątek. Nastąpił jakiś duży wstrząs, miliony ludzi obejrzało ten materiał i zaczęli do nas dzwonić kapłani, którzy ze zdziwieniem mówili, że wydarzyło się coś dziwnego, że przyszli do Spowiedzi Świętej ludzie, którzy nie byli 20, 30 lat w kościele. Po prostu po obejrzeniu tego filmu o egzorcyzmach zrozumieli, że to, o czym mówi ten film jest prawdą, i że jeżeli nie zmienią swojego życia, to kiedyś staną z tymi demonami twarzą w twarz i to się nigdy nie skończy. Więc po prostu w przerażeniu o swoje życie wieczne, zaczęli prosić Kościół o sakrament pojednania. My wtedy pomyśleliśmy: no lepiej ze strachu niż w ogóle, prawda? To jest prawda, która jest często dzisiaj pomijana – mówi się dużo o miłosierdziu, ale zapomina się o mówieniu o Bożej sprawiedliwości. Więc trzeba do tego też wrócić – to są dwie rzeczywistości, które trwają obok siebie. Pan Bóg jest miłosierny dla grzesznika o ile ten Go o to poprosi. Jeżeli nie, pozostaje dla niego sprawiedliwość Boża i to trzeba też rozumieć i nauczać.
Duch Święty najpierw poucza człowieka o grzechu, ale potem wylewa na niego morze łask
Potem nastąpiła pewna przemiana. Pan Bóg zaczął nas prowadzić – po bardzo trudnych doświadczeniach tych filmów, o których mówiłem – w stronę światła. Ale dowiedzieliśmy się, że to jest logiczne w planie Bożym, dlatego że – jak myślicie – o czym Duch Święty poucza najpierw człowieka, kiedy do niego przychodzi? Myślę, że wielu z was wie o tym, że najpierw poucza o grzechu. Dlaczego? Dlatego, że człowiek, który myśli, że jest bez grzechu, nie czuje potrzeby do tego, żeby prosić Pana Boga o przebaczenie. Więc nie zawraca ze swojej drogi. Jego pycha powoduje, że nie ma miejsca dla niego na przemianę życia. Ale kiedy człowiek uzna swój grzech, Pan Bóg zaczyna wysypywać te skarby ze swojego skarbca – skarby Kościoła – pokazywać moc Ducha Świętego, obcowanie świętych, głębię Pisma Świętego. To wszystko się otwiera, kiedy człowiek wybiera tę drogę.
Następny film, który Pan Bóg pozwolił nam zrobić opowiadał o działaniu Ducha Świętego w dzisiejszym świecie. To była niezwykła przygoda, bo okazało się, że Pan Bóg naprawdę jest wczoraj, dziś i na wieki taki sam, i że to, co znamy z kart Dziejów Apostolskich, dzieje się dzisiaj, i że my jesteśmy wezwani do tego, żeby w Imię Boże służyć z mocą Ducha Świętego Kościołowi, służyć ludziom. My spotkaliśmy dzisiaj takich ludzi, których historie niewiele się różnią od tego, co znamy z kart Dziejów Apostolskich. To był dla nas piękny czas takiego umocnienia Duchem Świętym, Jego obecnością, też nawiązania z Nim relacji, której wielu katolików nie ma przez całe życie. A to jest przecież Ten, który ma nas doprowadzić do całej prawdy! Jak wiecie, pierwszą Oblubienicą Ducha Świętego i Tą pierwszą, chyba taką namaszczoną w Nim najpełniej, jest Maryja.
Maryja w swoich objawieniach zawsze wskazuje na Syna i wzywa do nawrócenia, zwłaszcza z grzechów nieczystości
Więc kolejny film, który stworzyliśmy, opowiadał właśnie o Niej. Zrobiliśmy film o tych wydarzeniach w Medjugorie ale z takim zapytaniem… – wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy… wiecie państwo, że w tym roku latem Kościół pozwolił na to, żeby już organizować pielgrzymki do Medjugorie razem z kapłanami, czyli nastąpiło pewne otwarcie w tym kontekście, że przyjęto to miejsce modlitwy bardzo na poważnie i Kościół zaprasza do tego, żeby tam napełniać się też obecnością Pana Boga.
Zadaliśmy podczas pracy Panu Bogu takie pytanie: dlaczego Maryja w ostatnich stuleciach przychodzi coraz częściej, i co Ona mówi do świata? No więc okazuje się, że przychodzi bardzo zatroskana... Coś się musiało z tym światem wydarzyć na przestrzeni ostatnich 300 lat, że Pan Bóg posyła Swoją Matkę tak często i z taką mocą. A Ona wzywa zawsze do nawrócenia, wskazuje na Syna i daje środki zaradcze. Kiedy się spojrzy na te modlitwy Maryi, na Jej prośby, to zawsze na pierwszym miejscu jest Różaniec i pokuta. Od tego zaczyna się wszystko.
Myślę, że Maryja jest nam dana jeszcze z jednego powodu w tych czasach – szczególnego powodu. Z powodu swojej czystości. Wiecie państwo, w Fatimie Matka Boża pokazując piekło, powiedziała – to mówiła potem siostra Łucja wiele lat później, będąc już w zakonie karmelitańskim – że najwięcej dusz znajduje się w tym miejscu ze względu na grzechy przeciwko szóstemu przykazaniu. To jest właśnie ta rzeczywistość, która tak pochłania teraz świat poprzez media, poprzez te obrazy, które wyzierają z tysięcy odbiorników, poprzez filmy, treści pół pornograficzne, które dzieci przyzwyczajają już do obcowania z seksualnością w sposób wykrzywiony. I potem wchodzą w życie ludzi, w ich decyzje, w to mieszkanie bez ślubu, w różne sytuacje niewierności – to wszystko jest ta przestrzeń szóstego przykazania. A Maryja jest wzorem czystości. Tam gdzie Ona jest wprowadzona w życie, gdzie jest zapraszana – demon nieczystości ucieka, nie może wytrzymać Jej świętości, Jej czystości. Więc też dlatego tak ważne jest wejście w relację z Matką Bożą.
Cuda eucharystyczne to krzyk Boga: nawróćcie się dopóki jest czas!
Po tym filmie pracowaliśmy nad kolejnym tematem, bo Maryja zawsze prowadzi do Syna. To był film pod tytułem „Ja Jestem”.
Na pewno słyszeliście o tym, co się wydarzyło w Sokółce. Tam przeprowadziliśmy ostatnie zdjęcia do tego filmu. W Sokółce kapłan nie wiedząc, nie zauważając tego, upuścił konsekrowaną hostię. Ta została podeptana. Uznano, że nie można jej spożyć, więc została włożona do naczynia z wodą, tak zwanego vasculum i zamknięta w sejfie żeby się rozpuściła, bo patrząc substancjalnie – taka hostia to jest mąka i woda. Patrząc od strony biologicznej. Więc kiedy włoży się ją do wody, po krótkim czasie powinna się rozpuścić. Każdy z państwa, kto przyjmuje Komunię Świętą wie, że kiedy potrzyma się ją troszeczkę na języku, już wystarczy – ten proces się rozpoczyna. Więc tak postąpiono. Po kilku dniach, właśnie w liturgiczne wspomnienie Księdza Jerzego Popiełuszki, odkryto, że to naczynie jest zabarwione na czerwono, że ta hostia wygląda w taki sposób, że przypomina żywe ciało. Wstrząśnięci świadkowie tego doświadczenia poinformowali księdza arcybiskupa, a ten nakazał badania. Badano Ciało Pańskie przez profesorów patomorfologów w Instytucie Białostockim. Ci Profesorowie stwierdzili, że przy powiększeniu elektronowym mikroskopem widać tam pęknięcia, które powstają tylko i wyłącznie w momencie śmierci i że tkanka ta najbardziej przypomina serce człowieka. Mamy więc w Sokółce pewne wołanie Pana Boga o świętość Najświętszego Sakramentu, o to, żeby zrozumieć, że obcujemy z żywym Ciałem Pana Boga.
Wielu ludzi myśli, że takie cuda eucharystyczne to jest znak wybraństwa – my Polacy, jeszcze tak wspaniali z tą wiarą, więc Pan Bóg przychodzi do nas z potwierdzeniem tego. Nic bardziej błędnego niż takie myślenie. Cuda eucharystyczne dzieją się zawsze, kiedy dochodzi do profanacji albo kiedy słabnie wiara w obecność eucharystyczną Pana Jezusa. Są więc znakiem, wołaniem Boga o to, żeby traktować Ciało Jego Syna bardzo poważnie, żeby pochylać się nad nim z wielką wrażliwością i czułością.
To miejsce – Sokółka – jest wybrane też w sposób szczególny. Takie znaki eucharystyczne zawsze mają jakiś kontekst też historyczny i kontekst miejsca. Sokółka to jest jeden z ostatnich kościołów przed polską wschodnią granicą. No to jak myślicie, co się dzieje tam od kilku lat, bardziej troszeczkę na wschodzie? Przecież w tej enklawie w Kaliningradzie przemieniono to na jedną, wielką bazę wojskową. Z kolei trochę bardziej na wschód, tam za tą ukraińską granicą, cały czas tli się konflikt. Więc na pewno ten znak w Sokółce jest też wołaniem o pokój. Jest też wołaniem o pojednanie Kościoła wschodniego z naszym Kościołem, bo to są te dwa płuca oddzielone od siebie i przez to niedające świadectwa światu chrześcijańskiemu. Więc jest to wołanie o jedność też z prawosławiem, bo wydarzyło się to na granicy.
Jak wiecie, niedługo później miał miejsce kolejny cud eucharystyczny w Legnicy. No więc teraz patrząc na Legnicę, gdzie się znajduje ten punkt? To jest taki ostatni narożnik Polski w kierunku południowo-zachodnim. Jeżeli pojedziecie parę kilometrów dalej do przodu na południe, to traficie do Czech, parę kilometrów dalej na zachód, to trafimy do Niemiec Wschodnich. Dwa najbardziej zlaicyzowane regiony w Europie. I tam, Pan Bóg na polskiej ziemi, w kierunku tych narodów, postawił znak – wołanie do nawrócenia. Ale jeżeli dwa cuda eucharystyczne miały miejsce na tej ziemi, na polskiej ziemi, to nie jest już mówienie Pana Boga – dwa w ciągu pięciu lat, czegoś takiego nigdy nie było w historii Polski – ja to rozumiem tak, że to jest krzyk Pana Boga: "Nawróćcie się dopóki jest czas! Polacy, wołam was, nawróćcie się!". Tym są tak naprawdę te dwa wydarzenia eucharystyczne i trzeba o tym mówić.
Jezus umierał za nas w niewyobrażalnych męczarniach
Kiedyś w Wielki Piątek miałem takie doświadczenie, w którym w czasie modlitwy rozważania Drogi Krzyżowej Pana, doświadczyłem pewnej fizyczności w tej modlitwie... Kiedy przyszło do momentu śmierci, miałem takie doświadczenie, jakby Pan Jezus się dusił. Nie mogłem tego rozumieć, bo wydawało mi się że On się wykrwawił – tak myślałem całe życie. Kilka lat później, profesorowie patomorfologii, z którymi rozmawiałem, wyjaśnili mi na czym polegała śmierć krzyżowa. Dopiero dzisiaj nauka to rozumie.
Ukrzyżowani cierpieli nieraz wiele, wiele godzin – to mogło trwać nawet dzień albo półtora. U Pana Jezusa poszło to, w cudzysłowie, szybko – tylko trzy godziny, dlatego że On był straszliwie skatowany. Całun turyński pokazuje, że na Jego Ciele było ponad sześćset ran. To znaczy, że prawie nie było miejsca, które nie byłoby skatowane. On był bity takim rzymskim biczem, który nazywa się flagrum – sześć do dziewięciu rzemieni skórzanych, na końcu których były elementy żelazne albo fragmenty kości. Kiedy uderzano takim urządzeniem i ciągnięto z powrotem, to zrywano pasy skóry. On dostał najwyższą możliwą karę tych uderzeń, którą to prawo u nich wtedy przewidywało.
Kiedy przebijano ukrzyżowanych, to nie wbijano tych gwoździ w dłoń – tak jak na wielu średniowiecznych obrazach czy krzyżach jest to pokazane – tylko w miejsce pod dłonią gdzie gwóźdź może utrzymać całe ciało człowieka. Przybijani do tych krzyży cierpieli straszliwe męki, a najgorszy czas przychodził wtedy, kiedy zbliżała się agonia. Otóż człowiek ukrzyżowany prędzej czy później, kiedy rozpoczynała się agonia, zaczynał tracić przytomność. A do tego musimy powiedzieć, że Pan Jezus miał sześćset ran na ciele, koronę cierniową, która miała piętnasto-centymetrowej długości kolce, które wbijały się w jedną z najbardziej ukrwionych części ciała człowieka, pod skórę na głowie – więc niewypowiedziane cierpienie. I kiedy człowiek tracił przytomność – opadał w dół. Ciężar ciała wisiał na rękach, ale płuca ściśnięte w tej pozycji nie dostawały wystarczającej ilości tlenu, więc włączał się mechanizm bezwarunkowy – człowiek był wybudzany z tego omdlenia i uświadamiał sobie, że jedyną rzecz, którą może zrobić w tej pozycji, żeby chwycić znowu łyk powietrza, to musi podnieść się na gwoździach z powrotem do góry. Tak umierał Pan Jezus za nasze grzechy.
Tej ofiary nie wolno odrzucić. Nikt nie zrobiłby dla nas czegoś podobnego, wiedząc jakie cierpienie będzie go czekać. Biada człowiekowi, który odrzuci to krzyżowe cierpienie Pana Jezusa. Zostaliśmy wykupieni za wielką cenę. To, co się działo, co się wydarzyło u Pana Jezusa, to jest opisane dzisiaj w medycynie. Czasami w chwili takiego najwyższego przerażenia – przecież to nie był tylko człowiek, to był Bóg-Człowiek, więc oprócz cierpienia ludzkiego On widział grzechy całego świata, widział wszystkie demony zgromadzone tego dnia nad Jerozolimą, żeby się pastwić nad Nim, widział jak ludzie grzeszą od środka nienawidząc Go, wykrzykują, plują... – to wzmagało u Niego, który ukochał tak każdego z nas, dużo bardziej te cierpienia – a więc chwili tak dramatycznej, kiedy ciało pracuje na najwyższych obrotach, serce pompuje z wielką mocą krew, czasami dochodzi do pęknięcia komory sercowej. To jest straszliwy ból. Krew wypełnia wtedy płuca aż do góry i po kilku minutach – oczywiście jest to agonia, jest to śmierć – czerwone krwinki krwi, które są cięższe, opadają na dno, a osocze, które jest jasne pozostaje u góry. Więc kiedy ten żołnierz rzymski, żeby sprawdzić, czy On żyje – bo taki był obowiązek, by to sprawdzić – wbił włócznię w bok i wyciągnął, to najpierw wypłynęła krew, a potem woda. Wszystko, co opisuje Pismo Święte jest prawdą, dopiero dzisiaj nauka to potwierdza i wie, rozumie, jak do tego doszło. Dlatego połamano golenie tym złoczyńcom po lewej i po prawej stronie, żeby nie mogli się więcej na tych ramionach podnosić, żeby się udusili, bo ze względu na szabat, trzeba było zdjąć ciała z krzyża przed wieczorem.
Mówię o tym dlatego, że my dzisiaj będziemy patrzeć w stronę Krzyża naszego Pana. Patrzeć sercem. Patrzeć umysłem. Patrzeć przez nasze życie, pryzmat naszego życia, żeby to wszystko zanieść do Niego, co jest trudne, ale też żeby Go prosić o to, żeby w tym Krzyżu, w tym cierpieniu, Jego cierpieniu za nas, żebyśmy mogli razem z Nim zmartwychwstać.
Musimy odpokutować za grzechy popełnione w naszym narodzie
Po tym filmie przyszedł czas zupełnie innych dla nas działań – to było zaskoczenie. Ale patrzyliśmy na to, jak w 2016 roku Kościół przeżywa Rok Miłosierdzia. No i dotarło do nas, że mówi się dużo o miłości, mówi się dużo o tym, że to ma być wszystko takie radosne, piękne w Bogu, ale pomija się ten warunek sprawiedliwości. A nami wstrząsnęły słowa, które przeczytaliśmy w Dzienniczku Siostry Faustyny. Ona napisała tak: Konfesjonał jest trybunałem Bożego Miłosierdzia. Czyli napisała: miłosierdzie Boże jest dane każdemu człowiekowi za darmo. To jest intencją Pana Boga, żeby to miłosierdzie wylewać, ale pod warunkiem że człowiek upadnie na kolana i będzie prosił o przebaczenie swoich grzechów.
O ile wszyscy ludzie wierzący rozumieją ten mechanizm w życiu indywidualnym – to jest właśnie Spowiedź Święta, w której się to dokonuje – o tyle wielu ludzi, myślę, nie do końca rozumie, że takie same mechanizmy działają w życiu wspólnotowym – czy to rodziny, czy wspólnot, czy większych organizmów, takich jak naród. Jeżeli były popełniane jakieś grzechy, którymi te społeczności oddzielały się od Boga, to one mają konsekwencje dla wszystkich. Grzech, który ja czynię, ma konsekwencje dla tych, którzy są w kręgu jego działania. Jeżeli coś jest masowo robione, tak jak było to w Polsce – grzechy przeciwko życiu (są szacunki, że między 56 a 89 rokiem w Polsce dokonano kilkanaście, niektórzy ludzie mówią – kilkadziesiąt tysięcy aborcji. Bez względu na to, ile ich było, czy kilkanaście, czy kilkadziesiąt, to oznacza, że statystycznie nie ma w Polsce rodziny, w której nie byłoby tej ciemności, która została wprowadzona przez ten grzech) – to trzeba w jakiś sposób to przed Bogiem odpokutować, przeprosić. Przecież w Ślubach Jasnogórskich przyrzekaliśmy, że będziemy bronić życia. I to zostało niedotrzymane w dużej mierze.
Inna sfera dużo bardziej niezrozumiała, to były grzechy związane z komunizmem, bo komunizm był grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu: "Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną". Zamiast tego na miejscu Pana Boga stanął system. Przecież Lenin mówił wyraźnie: jestem osobistym wrogiem Boga. Istnieje satanistyczna poezja Karola Marksa – w Niemczech, w jednym z muzeum można ją poczytać. A Stalin podpisywał się na swoich pracach – zaraz po tym, kiedy nawrócił się na komunizm (a był w ogóle w seminarium w Gruzji...) – dwoma imionami. Nazywał się z domu Saakaszwili, a podpisywał się imionami Biesoszwili i Demonoszwili, czyli imionami demonów.
Po 45 roku bardzo wielu Polaków, żeby odnaleźć się w nowej rzeczywistości, żeby dzieci się dostały lepiej na studia, żeby dostać lepszą pracę – niektórzy może wierzyli, że ten system wniesie jakieś dobro – zaczęło z nim współpracować. Więc rozbili ochronę duchową, którą Polacy wymodlili sobie przez 1000 lat. Dwadzieścia, trzydzieści procent ludzi w tym kraju zaczęło współpracę z tym systemem. Przestali swoje dzieci chrzcić nieraz, przestali się z nimi modlić i nastąpiło olbrzymie pęknięcie, straszna ciemność. I to nigdy nie było odpokutowanie.
Wielka Pokuta i Różaniec do Granic
Przyszły takie przemyślenia w czasie modlitw, żeby prosić Pana Boga, w wielkim takim zrywie modlitewnym, o przebaczenie tych wszystkich sytuacji, którymi my jako naród, obraziliśmy Go.
No więc Wielka Pokuta – 2016 rok. Na Jasną Górę przyjechało 140 tysięcy ludzi. Byliśmy wstrząśnięci. Nie spodziewaliśmy się, że tylu Polaków potraktuje trudną rzeczywistość, jaką jest pokuta, tak poważnie. Była tam przepiękna modlitwa, działanie Pana Boga, które wszyscy, którzy tam byli pamiętają i mówią, że nie zapomną do końca życia. Czas, w którym prosiliśmy Go o nowy początek. I myślę, że ta modlitwa została tam wysłuchana. Bardzo wiele musieli niektórzy ludzie wycierpieć, którzy tam pracowali, kapłani... Zemsta jakby nieprzyjaciela była bardzo duża, ale dzieło Boże zostało przeprowadzone w tej formie.
Chwilę później była następna jubileuszowa sytuacja w naszym kraju – to było stulecie Fatimy, najważniejszego objawienia uznanego przez Kościół, gdzie Maryja prosi ciągle o Różaniec i pokutę. I znowu patrząc na to, co się dzieje, dotarło do nas, że nie ma takiego wezwania powszechnego, o które Maryja prosi, nie ma jednego dużego wydarzenia, które by zgromadziło wszystkich Polaków na modlitwie Różańcowej. Więc ktoś z naszego zespołu miał taki pomysł – który wydał się nam na początku szalony – żeby ludzie otoczyli kraj modlitwą, żeby stanęli dookoła kraju. Dzisiaj, kiedy to się wydarzyło, my wiemy, że to było możliwe, ale w momencie, kiedy pierwszy raz ta myśl przyszła, to brzmiało jak szaleństwo. No ale kiedy Pan Bóg coś postanowi, to nic nie jest w stanie Go zatrzymać. I coś niezwykłego jest naprawdę w tym kraju, w nas wszystkich, że jest tu jeszcze tyle serc bijących dla Boga, którzy – kiedy takie wyzwanie przychodzi – rozumieją je jako zaproszenie samego Pana Boga przez Maryję. Ponad milion ludzi modliło się wtedy na granicach Polski i – nie wiemy dokładnie ile, ale pewnie porównywalna liczba wewnątrz naszego kraju. Bardzo wielu księży i biskupów otworzyło kościoły w całych diecezjach i ta modlitwa popłynęła w świat. Modlitwa, która miała tworzyć ochronę duchową dla naszego kraju, ale miała być też błogosławieństwem dla narodów na zewnątrz. Tak to traktowaliśmy – to nie było przeciw komuś, tylko było to potraktowanie na poważnie tego rozkazu, w którym Pan Bóg daje nam w tych czasach tą ziemię pod opiekę, nasze dzieci, Kościół, żeby wypraszać potrzebne łaski za wstawiennictwem Maryi.
Bóg prosi dzisiaj każdego z nas o ofiarę i o stanięcie do walki duchowej dla ratowania świata
Jak państwo wiecie – kiedy się wędruje z Maryją, to ta droga wcześniej czy później musi prowadzić na Golgotę. No więc jesteśmy dzisiaj tutaj. Mówię, staram się mówić do was wszystko, co mam w sercu i w umyśle, nic nie ukrywać, więc chciałem wam powiedzieć, że chyba wielu z nas czuje, że czas jest niezwykły, że jest to jakiś czas przełomu, dlatego że bardzo wielu ludzi na świecie odwraca się do Pana Boga plecami, całe narody podejmują decyzje o apostazji, ustanawia się prawa, które są przeciwne prawom Bożym, tworzy się systemy, w których ludzie są zabijani w świetle prawa. Zgodnie z prawem... To wszystko, plus grzech indywidualny nas wszystkich, czyli ta nieprawdopodobna moralna degradacja, to jest coś, co człowieka wierzącego musi napawać lękiem, taką obawą o to, co się stanie z tymi wszystkimi których kochamy, a którzy są daleko od Boga.
Czytałem w pewnym momencie objawienia z La Salette – 1846 rok, i to co mnie tam uderzyło, to było to, że Matka Boża powiedziała, że nie może już powstrzymać ręki Pana Boga – jest On tak obrażany! Ona woła: "Nie obrażajcie Go więcej! Nie obrażajcie Mojego Syna!" I powiedziała, że powodem, dla którego we Francji w tamtym czasie nastąpią ciężkie kary – są grzechy pracy w niedzielę, czyli nieposzanowanie dnia świętego, oraz bluźnierstwa z użyciem Imienia Bożego, które w tamtym czasie we Franci szerzyły się w języku tych Francuzów. I kiedy to przeczytałem, pomyślałem sobie: to czym jest dzisiejszy świat w kontekście tamtych grzechów – tego, za co Francja miała być ukarana? To nie jest tak, że coś się zmieniło – prawa Boże są wieczne. To my daliśmy się pociągnąć jako świat, jako ludzkość, w kierunku ciemności w taki sposób, że to, co jest grzechem ciężkim – dla wielu ludzi jest dzisiaj zabawą. Zostały pomylone pojęcia, zamienione pojęcia. Światłość staje się ciemnością dla wielu, a ciemność światłem. Sytuacja jest duchowo bardzo poważna dla świata. Myślę, że wymaga to odpowiedzi reszty. Odpowiedzi tych, którzy czują, że Pan Bóg prosi każdego z nas dzisiaj o ofiarę, o stanięcie do tej walki duchowej dla ratowania świata.
Czternastego dnia tego miesiąca zostanie zabity Baranek
To wydarzenie „Polska pod Krzyżem” było przygotowane dwa lata i powiem wam tak: trzykrotnie w trzech miejscach zostało to doświadczenie odrzucone. Siostry Karmelitanki, które modlą się za nas od wielu lat, powiedziały, że to były te trzy upadki, ale że teraz ten czwarty to będzie już wejście na Golgotę. I powiem wam tak: był taki dzień – to było 19 lipca tego roku – kiedy nastąpił tak ciężki atak demoniczny, że razem z Maciejem płakaliśmy. My – ludzie, którzy uważają się za dorosłych mężczyzn, płakaliśmy jak dzieci, załamani tym uderzeniem, które przyszło. Myśleliśmy, że „Polski pod Krzyżem” nie będzie, że demon wygrał. I gdzieś z głębi serca był tylko krzyk do Pana Boga: nie możesz do tego dopuścić! I tego dnia, kiedy otworzyliśmy Słowo, które Kościół czytał w tym dniu – przeżyliśmy wstrząs. Kościół na całym świecie tego dnia czytał takie słowa:
Mojżesz i Aaron dokonali wszystkich cudów wobec faraona, lecz Pan uczynił upartym serce faraona, tak iż wzbraniał się wypuścić Izraelitów ze swego kraju.
Pan powiedział do Mojżesza i Aarona w ziemi egipskiej:
«Miesiąc ten będzie dla was początkiem miesięcy, będzie pierwszym miesiącem roku! Powiedzcie całemu zgromadzeniu Izraela tak: Dziesiątego dnia tego miesiąca niech się każdy postara o baranka dla rodziny, o baranka dla domu. Jeśliby zaś rodzina była za mała do spożycia baranka, to niech się postara o niego razem ze swym sąsiadem, który mieszka najbliżej jego domu, aby była odpowiednia liczba osób. Liczyć je zaś będziecie dla spożycia baranka według tego, co każdy może spożyć.
Baranek będzie bez skazy, samiec, jednoroczny; wziąć możecie jagnię albo koźlę. Będziecie go strzec aż do czternastego dnia tego miesiąca, a wtedy zabije go całe zgromadzenie Izraela o zmierzchu. I wezmą krew baranka, i pokropią nią odrzwia i progi domu, w którym będą go spożywać.
Tej nocy przejdę przez Egipt, zabiję wszystko pierworodne w ziemi egipskiej, od człowieka aż po bydło, i odbędę sąd nad wszystkimi bogami Egiptu – Ja, Pan. Krew posłuży wam do oznaczenia domów, w których będziecie przebywać. Gdy ujrzę krew, przejdę obok i nie będzie pośród was plagi niszczycielskiej, gdy będę karał ziemię egipską.
Następnego dnia dostaliśmy informację – tu, z tej świętej ziemi męczenników z Włocławka – że Ksiądz Biskup Wiesław Mering podjął decyzję, aby włączyć całą swoją diecezję w wydarzenie „Polska pod Krzyżem”.
Kończąc już kochani, chciałem powiedzieć tylko jeszcze jedną rzecz: dziś wieczorem, czternastego dnia tego miesiąca, zostanie w tym zgromadzeniu zabity Baranek przez nasze grzechy, żebyśmy mogli się obmyć w Jego Krwi aby, kiedy Anioł śmierci przejdzie, nie wykreślił nas z Księgi Życia. Trzeba ratować resztę i trzeba stać się świadectwem dla wszystkich, którzy żyją w ciemności tak długo, jak to jest jeszcze możliwe.
Niech wam Pan Bóg we wszystkim błogosławi.
Comentários