top of page

Św. Andrzej Bobola, główny patron Polski? Dar Boga na obecne czasy




Świadectwo Księdza Prałata Józefa Niżnika, kustosza Sanktuarium Świętego Andrzeja Boboli w Strachocinie, który w latach 1983 -1987 doświadczał objawień św. Andrzeja.



Będę głównym patronem?


Dnia 16-go maja przeżywać będziemy liturgiczne święto św. Andrzeja Boboli, Patrona Polski. Z tej racji wielu Polaków ponownie sięgnie do opracowań, aby dowiedzieć się czegoś więcej o tym Świętym. Postanowiłem i ja, świadek spotkań ze św. Andrzejem, podzielić się wiedzą, którą posiadam, a nie jest opublikowana. Tę wiedzę zdobyłem dzięki św. Andrzejowi, który wyjaśnił mi niektóre sprawy dotyczące jego życiorysu, a także roli i misji, jaką ma spełniać w naszym narodzie.

Jedna z tych spraw, którą chciałbym się podzielić, dotyczy jego patronatu nad Ojczyzną. Sprawa bardzo delikatna i wrażliwa. Jak rozumieć jego objawienie w Wilnie z roku 1819? (w 1819 roku, w czasie, kiedy Polska znajdowała się pod zaborami, św. Andrzej objawił się dominikaninowi Alojzemu Korzeniewskiemu, oznajmiając mu: "Gdy skończy się wojna, którą widzisz, wtedy, królestwo Polski zostanie przywrócone przez miłosierdzie Boże, a ja zostanę w nim uznany jako główny patron”. – przyp. red.) Czy główny, znaczy najważniejszy? A jeśli tak, to co z tymi, którzy już są głównymi: Maryja Królowa Polski, św. Wojciech, czy św. Stanisław? Czy ktoś komuś ma tu ustąpić miejsca? A może w tej sprawie chodzi o inne rozumienie?

Boję się, byśmy idąc tym tokiem myślenia nie usłyszeli tego, co faryzeusze, którzy przyszli do Jezusa i pytali: czyją żoną po śmierci będzie kobieta, która miała siedmiu mężów na ziemi. Jezus im rzekł: jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej? A co by nam Jezus powiedział, gdy główny patronat nad Ojczyzną chcemy sprowadzać głównie do tego, który z patronów ważniejszy?

Czcicieli św. Andrzeja sprawa patronatu nurtuje, bo wiedzą, że Święty związał go z pomyślnością Ojczyzny. Stąd, ilekroć Polskę nawiedzają bolesne wydarzenia, sprawa patronatu wraca jak bumerang. Podobnie jest i tym razem, gdy nawiedza nas epidemia. Być może dlatego, jedna z redakcji zwróciła się do mnie, abym napisał artykuł o św. Andrzeju w nawiązaniu do epidemii.

Już nim jestem


Po tej prośbie, jak zawsze, gdy sprawa dotyczy św. Andrzeja, na modlitwie zwróciłem się z prośbą do niego o pomoc. Tym razem także. Prosiłem, aby natchnął mnie, o czym mam napisać? I podsunął mi właśnie temat o „głównym patronie Ojczyzny”. Wpierw wyjaśnił, że on nim jest, bo taką godnością obdarzył go Bóg i zlecił mu opiekę nad polskim narodem. Pytam dalej: a kim są ci, których czcimy jako głównych? Wyjaśnił, że oni też są główni, ale ich wybrali ludzie, a ja jestem patronem Ojczyzny z woli Boga. Nie wiedziałem, jak o tej prawdzie napisać. Byłem w rozterce. Ale Święty znowu przyszedł z pomocą. Otrzymałem w tym czasie książkę z objawieniami Fulli Horak, mistyczki z XX wieku. Czytając, natrafiłem na opis jej spotkania ze św. Andrzejem 3 maja 1938 roku. Dech mi wręcz zaparło po przeczytaniu tych słów: Mistyczka pyta: "Czy będziesz Patronem Polski?" On odpowiada: "Już nim jestem". Spotkanie z mistyczką miało miejsce kilka tygodni po kanonizacji św. Andrzeja. Wtedy sprawa patronatu była bardzo głośna, dlatego mistyczka o to pyta, a on odpowiada: już nim jestem. Nie było wtedy jeszcze żadnych nominacji ani potwierdzeń tej kwestii ze strony Kościoła, a on mówi, już jestem patronem. To jeszcze bardziej utwierdziło mnie, w tym, co mi przekazał. Ale zrodziło się we mnie kolejne pytanie: dlaczego w obecnym okresie epidemii dopomina się, aby o jego patronacie napisać Polakom?

Przypomina o sobie zawsze, gdy potrzebujemy pomocy


16 maja 1987 roku, podczas objawienia w Strachocinie, powiedział do mnie: "Zacznijcie mnie czcić". Dzięki temu powstało w Strachocinie nowe miejsce kultu św. Andrzeja, a teraz jest to jego Sanktuarium. Z czasem zrozumiałem, że objawiał się po swojej śmierci, gdy Polska znajdowała się w niebezpieczeństwie. Tych ważnych objawień było trzy. W Pińsku w 1702 roku, w Wilnie w 1819 roku i Strachocinie 1987 roku. Każde z nich dotyczyło Ojczyzny. Pińsk uratował przed protestanckimi Szwedami. W Wilnie, gdy Polska była pod zaborami, powiedział, że Ojczyzna odzyska niepodległość. W Strachocinie zaoferował zaś pomoc na obecne czasy, ale wyznaczył za tą pomoc swoistą cenę: zacznijcie mnie czcić... Dał też znać o sobie podczas cudu nad Wisłą w roku 1920. Za udział w tym zwycięstwie został kanonizowany w roku 1938. A trumna z jego relikwiami znajduje się w Sanktuarium narodowym w Warszawie.

Odwołania do wydarzeń historycznych naszego narodu powinny nam uświadomić, że św. Andrzej z woli Boga spełnia ważną rolę wobec Ojczyzny. Spełniał kiedyś, ma spełniać i dzisiaj. W takim duchu odbieram jego objawienie w Strachocinie pod koniec XX wieku. Jako naród byliśmy wówczas zachwyceni wyzwoleniem z niewoli radzieckiej i pełni nadziei z otwarcia na Zachód, ale nie dostrzegaliśmy jeszcze nowych zagrożeń dla narodu, a św. Andrzej właśnie wtedy się objawia i mówi: zacznijcie mnie czcić... Objawienie to zostało wtedy odebrane trochę w kategoriach sensacji i nie poruszyło Polaków. Ale św. Andrzej stwarza narodowi kolejną okazję i przypomina o sobie, gdy zostaje ustanowiony Patronem Polski w roku 2002. Jednak i tym razem, nawet papieska nominacja przeszła bez większego rozgłosu. Ci, którzy kochali św. Andrzeja, skoncentrowali się wtedy na tym (i do dzisiaj często o tym debatują), że nie został zaliczony do grona głównych patronów, obok Matki Bożej – Królowej Polski, św. Wojciecha i św. Stanisława, a jednocześnie nie wykorzystali tej nominacji, aby owocował duchowy dar Papieża Polaka dla rodaków na nowe tysiąclecie wiary. I to – niestety – w wielu sercach pokutuje do dziś.

A jednak św. Andrzej jest dla nas niezwykle ważny, czy to się komuś podoba, czy nie, czy to akceptuje, czy odrzuca. To sam Bóg czuwa, abyśmy o Św. Andrzeju nie zapominali. A od czasu do czasu św. Andrzej wkracza wprost w nasze dzieje i dokonuje rzeczy niezwykłych. Tak było również w roku 2015, gdy jego czciciele zorganizowali pielgrzymkę do Strachociny, aby się modlić o pomyślność w wyborach. Byli najpierw w maju, potem w październiku. I to, o co prosili Boga – za jego przyczyną – dokonało się. Ale również te zwycięstwa nie wpłynęły na zmianę myślenia Polaków o jego patronowaniu nad Ojczyzną. Nie zmieniło się to także po pielgrzymkach i zwycięstwach w roku 2019. Znowu wygrali, ale nie podziękowali św. Andrzejowi. Nawet nie wspomnieli o nim po wyborach, ale ogołocili go z chwały, która jemu się należała. I to jest dramat zwycięzców, który nie rokuje niczego dobrego na przyszłość. Wydarzenia, które przywołuję pozornie mogą sugerować, że uprawiam tu jakąś politykę, ale jestem daleko od polityki. Mówię tylko z troską o moim narodzie oraz o Ojczyźnie – mojej Matce. Zwracam zaś uwagę na wspomniane wydarzenia, bo jestem głęboko przekonany, że wpisują się one także w jakiś Boży plan wobec Polski. Może chodzi nie tylko o perspektywę zachowania wiary u nas w Polsce, ale także, aby Polska nadal była „przedmurzem chrześcijaństwa”.

Dlaczego teraz o jego patronacie?


Jakże wymowne są słowa, które przekazał św. Andrzej podczas objawienia się Fulli Horak. Są bardzo ważne, także w kontekście obecnej epidemii, która nawiedza świat i Polskę. Św. Andrzej powiedział wówczas: "Będą wam pomagał... Ludzie nie dość gorąco i nie tak jak trzeba zwracają się do mnie. Mogę być bardzo pomocny w zażegnywaniu wielkich katastrof. Mogę nieść ulgę w cierpieniu... Powiedz ludziom, że grożą im straszne rzeczy za to, że zaniedbują sprawy wewnętrznego życia. Możesz mnie zawsze prosić, a wysłucham cię". Po przeczytaniu tych słów odnalazłem odpowiedź na pytanie: dlaczego św. Andrzej właśnie teraz natchnął mnie, abym napisał o jego głównym patronacie nad Ojczyzną. "Mogę być bardzo pomocny w zażegnywaniu wielkich katastrof. Mogę nieść ulgę w cierpieniu". Odczytuję te słowa jako dalsze wołanie: "zacznijcie mnie czcić". Św. Andrzej po raz kolejny prosi swoich ziomków: zwróćcie się w modlitwie do mnie, a ja wam pomogę. Ale rodzi się pytanie: czy w narodzie polskim jest jeszcze taka prosta wiara, aby bez „zbytniego filozofowania” otworzyć się po prostu na głos Boga?


Czy są w Polsce ludzie, którzy wezmą sobie prośbę Świętego do serca? Czy także i w tym przesłaniu uchwycimy się czegoś, co upodobni nas do wspomnianych wcześniej faryzeuszy?

Na koniec podzielę się jeszcze tym, czego osobiście doświadczyłem podczas spotkania ze św. Andrzejem z 30 kwietnia na 1 maja 2020 roku.


Przyszedł po wielu latach, aby dopowiedzieć do tego, co napisałem o jego głównym patronacie. Oto jego słowa: "Żaden święty dla narodu polskiego nie może być ważniejszy nad Maryję. Ona z woli Boga jest Królową narodu. Zajmuje najważniejsze miejsce w tym narodzie. Ona jest najważniejsza i nikt od Niej ważniejszy być nie może. Ten tytuł zapewnia Jej w narodzie cześć i szacunek, miłość i wdzięczność. Ona nie jest Patronką narodu, ale Królową i Panią. Nikt nie ma takiej godności, jak Maryja". I dodał: "Ja jestem tylko Jej sługą... jestem Jej sługą najważniejszym, mogę u Niej wiele wyprosić tylko dlatego, że jestem dla Niej ważnym".

Czyż te słowa nie budzą zdumienia? "Ona nie jest Patronką narodu, ale Królową i Panią. Ja jestem tylko Jej sługą". Można dodać, sługą pokornym. Zresztą przez całe życie takim był, dlatego to nim posłużyła się, aby mogła być ogłoszona Królową Korony Polskiej. Dlatego patronat św. Andrzeja nikomu nie zagraża ani nie pomniejsza roli tych, którzy już od dawna są patronami Ojczyzny. Jeśli teraz, w czasie epidemii, przypomina o sobie, to chyba dlatego, że istnieje realne zagrożenie dla życia tych, za których on przed Bogiem odpowiada, i mówi, że jest gotów do pomocy. Może więc to jest ten czas, w którym należy wziąć przykład z warszawiaków z roku 1920, którzy uwierzyli, że z pomocą św. Andrzeja mogą pokonać potężnych bolszewików. I pokonali.

Dziś w Polsce jest wiele zagrożeń, nie tylko z powodu epidemii. Są przede wszystkim zagrożenia dla wiary i moralności chrześcijańskiej, zagrożenia życia, małżeństwa i rodziny. Są też zagrożenia dla duchowej tożsamości naszego narodu. A św. Andrzej ponownie zwraca uwagę na swój patronat, jakby jeszcze raz prosił: przyjmijcie, Polacy, moją służbę z wiarą.

Oby te słowa pomogły uwierzyć nam wszystkim – synom i córkom naszego narodu, że Polska ma wielki dar od Boga, który pozostaje ciągle praktycznie nie wykorzystany, a jest nim św. Andrzej Bobola. Uwierzcie w to, a sami się przekonacie, że warto z nim iść przez życie.

P.S. Świadectwo niniejsze przekazuję na ręce JE Księdza Arcybiskupa Andrzeja Dzięgi, metropolity szczecińsko-kamieńskiego, do swobodnego wykorzystania, w związku z nadchodzącym ogłoszeniem (16 maja br.) świątyni pw. Św. Andrzeja Boboli w Szczecinie Sanktuarium tegoż Świętego.



9 maja 2020 r.


 


Fragment kazania ks. Józefa Niżnika wygłoszonego podczas Mszy św. w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie 16 kwietnia 2007 r.



Objawienie początkujące kult w Strachocinie


Do trzeciego znaczącego objawienie się św. Andrzeja Boboli doszło w Strachocinie. W Strachocinie wydarzenia mają podobny przebieg jak w Pińsku. Tu także objawiający się Bobola sam inicjuje kult. Warto zapoznać się z faktami jakie zaistniały w Strachocinie.


Kilku proboszczów ze Strachociny w XX wieku, doświadczyło spotkań z "nieznanym przybyszem zza światów". Najwięcej przeżył ich ks. Ryszard Mucha, proboszcz parafii, w latach 1970-1983. Ogólnie przyjmuje się, że to z powodu "wydarzeń" na plebanii, ks. Ryszard podupadł na zdrowiu. Pojawiająca się i znikająca postać nigdy nie czyniła krzywdy ks. Ryszardowi. Jedynie przypominała, że czegoś oczekuje. Problem sprowadzał się do odkrycia prawdy, o "nieznanej" postaci, której strój sugerował, że jest kapłanem. Długa czarna sukmana, ciemna broda i smukła sylwetka - oto charakterystyczne cechy pojawiającej się osoby. To wszystko wiemy z przekazów ks. Ryszarda. Ludzie nie bardzo wierzyli w to, co przeżywał proboszcz, a odwiedzający go koledzy, nie zawsze z uwagą słuchali jego opowiadań. Stan zdrowia kapłana ulegał pogorszeniu, aż przyszła poważna choroba i ks. Ryszard znalazł się w szpitalu. Wobec zaistniałej sytuacji dnia 7 września 1983 roku ks. bp Ignacy Tokarczuk do pracy duszpasterskiej w Strachocinie kieruje mnie, gdyż poważna choroba ks. Ryszarda wymagała długotrwałej opieki lekarskiej, a parafia licząca około 2000 wiernych nie mogła pozostać bez kapłana.


Pozwólcie, że teraz, jako bezpośredni świadek wydarzeń podzielę się tym, co przeżyłem. Przybywając na plebanię, nie znałem powodów choroby ks. Ryszarda, a tym bardziej nigdy nie słyszałem o jego doświadczeniach duchowych. Dlatego to, czego doświadczyłem w kilka dni po przybyciu do parafii było autentycznym wstrząsem. Z perspektywy lat oceniam, że moje zachowanie wtedy, gdy po raz pierwszy pojawiła się nocą nieznana postać, było niewłaściwe. Ale "strach" był silniejszy, niż zdrowy rozsądek. Pierwsze spotkanie z tajemniczą postacią miało miejsce nocą 10/11 września 1983 roku. Spotkania ze zjawą trwały prawie przez kolejne cztery lata. Tajemnicza postać pojawiała się zawsze o tej samej godzinie nocą. Tajemniczy duch pojawiał się nieregularnie i nigdy nie można było przewidzieć, kiedy znów zapuka do drzwi. Niekiedy przychodził dwa razy w tygodniu, a czasami raz na kilka miesięcy. Każdym pojawieniem się postać przypominała o sobie i wzywała do "poszukiwania wyjścia z zaistniałej sytuacji".


Na początku pojawianie się postaci wiązałem z duszą kapłana, który potrzebował pomocy. Dlatego modliłem się w jego intencji, odprawiałem Msze św. Z upływem czasu, moje myślenie o pojawiającej się postaci zmieniło się. Przyszedł taki moment, gdy uświadomiłem sobie, iż ten kto puka, chce wejść, a ja mam otworzyć mu drzwi. Od tej chwili zmieniły się intencje moich modlitw. Wcześniej chciałem pojawiającemu się pomagać, teraz zanosiłem modlitwy, aby dowiedzieć się, kto przychodzi i czego chce. Ale ogarniający mnie "strach", podczas "pojawiania się postaci", nie pozwalał na nawiązanie z nią kontaktu. Mijały dni, tygodnie, miesiące i lata a pojawianie się tajemniczej postaci nie ustawało. Dopiero 16 na 17 maja 1987 roku, gdy znowu nieznana postać zapukała, jak zwykle o tej samej godzinie, zbudzony ze snu nabrałem odwagi. Wtedy po raz pierwszy nawiązałem z nią świadomy kontakt. Zadałem pytania: kim jesteś? czego chcesz? W odpowiedzi usłyszałem głos, który docierał do mej duszy, jakby mnie przenikał. Nigdy nie zapomnę tego, co powiedział: "Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie".


Tej nocy to, co było tak tajemnicze przez tyle lat, to co niosło tak wiele pytań, zostało krótko wyjaśnione. Tajemnica wyjaśniła się. Tym, który przychodził i pukał, ciągle o sobie przypominał był św. Andrzeja Bobola. Nikt nie przypuszczałby, że to, co dzieje się na plebanii jest interwencją jakiegoś Świętego. A jednak, znowu Andrzej Bobola posłużył się zaskakującą metodą, dla rozpoczęcia swego kultu w nowym miejscu, w Strachocinie.


Od tej nocy, już nigdy więcej tajemnicza postać się nie pojawiła. Ale słowa, które usłyszałem od Świętego nie dawały mi spokoju. Przez pewien czas zastanawiałem się, co mam z tym zrobić? Tłumaczyłem sam sobie to wszystko, co wydarzyło się tamtej wrześniowej nocy, że to tylko moja bujna wyobraźnia lub jakieś nieokreślone przeżycie duchowe. Ten głos, który przenikał mnie do szpiku kości, ciągle brzmiał w moich uszach. Nie mogłem pozostać obojętny wobec mówiącego do mnie głosu.


Pojechałem więc do ks. bpa Ignacego Tokarczuka, ordynariusza przemyskiego, by się podzielić tym, co przeżyłem. Ksiądz Biskup z uwagą wysłuchał moich słów i powiedział krótko: "Jedź z tym do Warszawy, do ojców jezuitów".


Nie pamiętam daty, kiedy udałem się po raz pierwszy do sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie. Ale pamiętam, że zostałem bardzo życzliwie przyjęty przez Ojców Jezuitów. Ze skupieniem mojej relacji wysłuchał o. Mirosław Paciuszkiewicz, ówczesny proboszcz sanktuarium św. Andrzeja Boboli. Od ks. proboszcza Paciuszkiewicza dowiedziałem się czegoś więcej o św. Andrzeju, a przede wszystkim o tym, jak rozpoczął się jego kult w Kościele. W czasie tej rozmowy pojawiła się myśl o sprowadzeniu relikwii św. Andrzeja Boboli do Strachociny. Od tej pory rozwój kultu świętego w Strachocinie nabrał wielkiego tempa. Znowu można było odczuć, że nad wszystkim, co działo się w Strachocinie czuwał św. Andrzej.


 

Modlitwy za Ojczyznę za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli


  • Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! Wzywamy Cię w ufnej modlitwie jako Patrona trudnych czasów. Ty krzepiłeś Polaków w czasach wszelkiego zagrożenia. Oddajemy się Tobie w opiekę. Pomagaj nam wytrwać pośród wszystkich doświadczeń osobistych i społecznych. Wyjednaj nam łaskę Bożego pokoju i jedności, byśmy z rozwagą i ewangeliczną roztropnością umieli dostrzegać i oceniać sprawy własne i sprawy narodu w świetle Ewangelii Chrystusa. Uproś nam odwagę działania, byśmy nie trwali w bezradności wobec zła, które nie ustaje. Niech nas napełnia Boża radość, gdy zwyciężamy albo ponosimy porażki. Święty Andrzeju Bobolo, oręduj za nami u naszego Pana Jezusa Chrystus, który z Ojcem żyje i króluje w jedności Ducha Świętego przez wszystkie wieki wieków. Amen.


  • Boże, za przyczyną świętego Andrzeja dopełnij miłosierdzia nad naszą Ojczyzną i odwróć grożące jej niebezpieczeństwa. Natchnij mądrością jej rządców i przedstawicieli, a jej obywateli zgodą i sumiennością w wypełnianiu obowiązków. Daj jej kapłanów, zakonników i zakonnice pełnych ducha Bożego i żarliwych o zbawienie dusz. Umocnij w niej ducha wiary i czystości obyczajów oraz uszanowanie praw każdego człowieka. Wytęp wszelką zazdrość i zawiść, pijaństwo, nieposzanowanie mienia społecznego, niechęć do rzetelnej pracy. Niech rodzice i nauczyciele w bojaźni Bożej wychowują młodzież i przygotowują ją do życia w społeczeństwie. Niech ogarnia wszystkich duch poświęcenia i ofiarności względem Kościoła i Ojczyzny, duch wzajemnej życzliwości, jedności i przebaczenia. Amen.


  • Święty Andrzeju Bobolo! Dziękujemy Wszechmocnemu za to, że dał nam wszystkim Ciebie jako wielkiego Patrona Polski. Z Twym patronatem złączyłeś obietnicę odrodzenia Ojczyzny po latach niewoli. Dlatego z ufnością powierzamy Tobie wszystkie trudne sprawy polityczne, społeczne, ekonomiczne. Ty sam przypominasz nam, że przemiana dzięki modlitwie ma początek w sercu modlącego się, w moim osobistym życiu. Dlatego proszę z całego serca, byś zechciał być moim Patronem. Oby Twoja pomoc umocniła zarówno mnie, jak i moich bliskich w odnowie życia zgodnie z Ewangelią, byśmy radowali się Dobrą Nowiną Jezusa, Twojego i naszego Pana, który z Ojcem i Duchem Świętym umiłował nas na wieki wieków. Amen


  • Św. Andrzeju Bobolo, nasz narodowy orędowniku u Boga, wstawiaj się za Polską, Ojczyzną naszą i nad narodem naszym, byśmy byli wierni Bogu i Kościołowi Świętemu. Amen.



Źródło:

→ strachocina.przemyska.pl

→ swietyandrzejbobola.pl

24-Godziny-Męki-Pańskiej-za-Polskę-_baner.jpg
bottom of page