top of page

Cierpienie usensownione, które zbliża do Boga – ks. Dominik Chmielewski SDB

Fot. VICONA.pl / CC-ND 4.0

Fragmenty homilii i konferencji wygłoszonych przez ks. Dominika Chmielewskiego SDB podczas Forum Charyzmatycznego „Maryja Gwiazda Ewangelizacji” w Szczecinie, w maju 2017 r.

Każda łaska jest za darmo, ale współpraca z łaską drogo kosztuje

Wielu z nas nie rozumiejąc współpracy z łaską uprawia cierpiętnictwo na poziomie nieustannego podnoszenia się na krzyżu, opadaniu w bólu i cierpieniu – i tak przez całe życie. Wielu z nas nie jest nauczonych jak zmartwychwstawać w krzyżu, jak przejść przez bramę bólu i cierpienia i zawołać tak jak święci, którzy wyszli z tego cierpienia i wołali – co jest dla nas absurdem, co jest alogiczne – „Chcę więcej!”„Chwały?” – „Cierpienia!” I to jest szokujące, bo my wszyscy uciekamy od cierpienia jak najdalej. Boimy się cierpienia. Nasz Pan Jezus Chrystus przyszedł po to, aby zwyciężyć lęk przed śmiercią, lęk przed cierpieniem, lęk przed bólem...

Każda łaska jest za darmo, ale współpraca z łaską bardzo drogo kosztuje. Ale kiedy dojdzie się do uzyskania maksimum z tej łaski, nawet jeśli to ma być 30%, nawet nie 60, nawet nie 100, ale przyniesienie owocu w wysokości 30%, to kiedy patrzysz w tył, to mówisz: „Śmieszna była cena za tę łaskę. Na początku wydawała mi się drogo kosztująca ta łaska, ale kiedy wyciągnąłem dzięki mocy Ducha Świętego i współpracy z Matką Bożą maksimum z tej łaski, widzę, że ta cena jest tak naprawdę śmiesznie mała. I to prawie nic kosztuje”. Tylko o tym można dopiero świadczyć na końcu, kiedy zmartwychwstanie się po przejściu przez bramy cierpienia.

Kiedy na początku 2017 r. głosiłem w różnych miejscach na świecie misje fatimskie, to zaczynałem często od takiego pytania: „Czy chcielibyście, żeby wam, tak jak dzieciom fatimskim, objawiła się Matka Boża?” Wszyscy podnosili ręce do góry: „Tak, chcemy zobaczyć Matkę Bożą. Ach, co by to była za łaska, byśmy mogli Ją zobaczyć!” Dobrze, więc widzimy Matkę Bożą, Ona przychodzi do nas i zadaje pierwsze pytanie, które zadała dzieciom: „Czy chcecie przyjąć każde cierpienie, które Bóg będzie chciał na was zesłać?” –„Ręka do góry, kto będzie chciał powiedzieć Matce Bożej – ‘taaak!’?” I patrzę, w kościele, powoła rączek w dół. Jak my przy pierwszym pytaniu Matki Bożej mówimy już nie, to bez sensu, abyśmy szli dalej w kolejnych odsłonach tajemnic fatimskich, jeśli my już na początku pękamy i odpuszczamy.

Muszę przyznać, że ja w sercu też często opuszczałem tę rączkę, bo tak samo jak każdy z was boję się cierpienia. Jak każdy z was pozwalam czasem lękowi w taki sposób wyobrażać sobie dramat cierpienia i uciec jak najdalej, i mam ochotę powiedzieć Matce Bożej: „Nie, nie chcę. Jeszcze nie teraz. Może kiedyś, ale teraz nie”.

W środku cierpienia odkryjesz niebo

Matka Boża mówi, że jeśli Bóg chce na nas zesłać cierpienie, są to Boże cierpienia, które są innymi cierpieniami, które zsyła na nas demon. I jedną z niesłychanie ważnych umiejętności w życiu duchowym jest umiejętność rozróżniania duchów, które cierpienie jest od Boga, a które od demona. To cierpienie od Boga powoduje, że wzrastamy nieprawdopodobnie w intymności z Nim. Choć na początku bardzo boli i tego nie rozumiemy, ale efektem tego jest taka osobista relacja z Nim i taka intymność z Nim, i takie doświadczenie Jego obecności w tobie, że mówisz: „Boże, dzięki Ci za to cierpienie bo dzięki niemu doświadczam Ciebie jak nigdy dotychczas”. Kiedy przychodzi cierpienie od demona, ono niszczy w tobie wszystko. Efektem tego cierpienia jest cierpiętnictwo, użalanie się nad sobą, rozpacz, zwątpienie, niewiara – po prostu piekielne uczucia, które zaczynają rodzić się w tobie. Bóg tego cierpienia nie chce i trzeba nauczyć się rozróżniać to cierpienie.

Miriam, Mała Arabka mówi, że kiedy przychodzi demon ze swoimi chorobami i ze swoim atakiem na ciebie i ze swoim cierpieniem to wchodzisz w ciemność, która jest piekłem w twoim życiu, nienawiścią do Boga, zwątpieniem, niewiarą na poziomie rozpaczy. Kiedy przychodzi Bóg – wcześniej daje ci łaskę cierpienia. Musisz to zrozumieć. Kiedy my mówimy o cierpieniu to musimy mieć cały czas w głowie, że to cierpienie musi poprzedzać łaska cierpienia, czyli chrzest w miłości Ojca do ciebie. W środku cierpienia, jeśli jest to cierpienie od Boga, odkryjesz niebo w sposób ponadnaturalny. Będzie bolało, ale na dnie serca będziesz przeżywała nieprawdopodobną radość i intymność z Bogiem i po cierpieniu będzie przejście na taki poziom doświadczenie Boga jaki nigdy wcześniej nie miałaś.

Chrześcijaństwo to nie jest cierpiętnictwo. Chrześcijaństwo to jest przechodzenie do zmartwychwstania. Chrześcijaństwo to jest chrzest w miłości Ojca, który zaprasza ciebie, czy chcesz razem z Nim zbawiać świat? Wchodzi z tobą w cierpienie, w którym daje ci ponadnaturalne łaski radości i pokoju. I kiedy wychodzi z tobą z tego cierpienia – mówi Słowo Boże: z pustyni, gdzie On mówi do twojego serca – wychodzisz wsparty na Oblubieńcu w nowej jakości, intymności o jakiej nigdy nie marzyłeś. A Maryja Gwiazda Ewangelizacji będzie cię chronić w tej całej drodze i relacji, do której zostałeś, zostałaś stworzona. I zobaczysz, że Ona w największych ciemnościach będzie latarnią morską, która będzie świecić. I tylko się Jej trzymaj za rękę!

Twoja modlitwa i cierpienie nie jest tylko za ciebie

Bojąc się cierpienia, ale chcąc być wiarygodnym świadkiem Fatimy – pojechałem do Fatimy na takie prywatne rekolekcje. Wziąłem ze sobą życiorys Hiacynty. Czytałem i muszę powiedzieć, że byłem porażony heroicznością tej dziewczynki. Heroicznością przyjmowania cierpienia za zbawienie grzeszników. Co jest najciekawsze w tym wszystkim to to, że Matka Boża nie poprosiła dzieci fatimskich, żeby cierpiały za swoje własne grzechy. I to jest jedna z ciekawych charakterystyk cierpienia danego od Boga, że ono nie jest do końca za twoje własne grzechy. Bóg kiedy daje cierpienie, to chce rozszerzyć łaskę z tego cierpienia na cały świat.

Kiedy na przykład dostajesz cierpienie od twojego męża, który ciebie nie rozumie, który śmieje się z twojej wiary, twojego modlenia, chodzenia do kościoła, na wspólnotę, który ma wszystko gdzieś co związane z Panem Bogiem... i modlisz się za tego męża i trwa to już może długi czas... Jeśli to jest cierpienie dane od Pana Boga to wpierw zakwitną w tobie owoce Ducha Świętego: pokój, radość, pokora, łagodność, opanowanie, cierpliwość.

Czasami jest tak, że jest to cierpienie dane od Boga, ale przez to, że będziesz się buntować cały czas, będzie do tego cierpienia miał dostęp demon, aby wzbudzić w tobie bunt przeciwko Bogu: „Tak długo się modlę. Boże, dlaczego mój mąż się nie nawraca? Ofiaruję tyle Mszy św. za niego, tyle postów, pielgrzymek i nic”. Ale jak zajrzysz na dno twojego serca, to zobaczysz, że masz bunt przeciwko temu, że Bóg nie wysłuchuje twojej modlitwy. Masz bunt przeciwko temu, że twój mąż tak się zachowuje. I do tego buntu podczepi się demon, aby zabrać ci i ukraść łaskę, która przeznaczona jest twojemu mężowi.

Mamy wybór kiedy przychodzi cierpienie – albo poddać mu się i pozwolić, żeby Jezus zwyciężał teraz we mnie, albo nosić w sobie bunt przeciwko temu i mieć ciągle pretensje, żal, że Bóg nie wysłuchuje moich modlitw, że już dawno powinien, że tyle lat już modlę się o to i nic.

Żono kochana, czy rozumiesz, że twoja modlitwa jest zbierana przez aniołów i wylewana na wszystkich mężczyzn, za których nikt się nie modli? Kiedy staniesz przed Bogiem to nie tylko, że zobaczysz twojego męża, który będzie Go uwielbiał w raju, ale zobaczysz wielu innych mężów, którzy byli przeklinani przez swoje żony, którzy byli ludźmi tak odrażającymi, że nikt się za nich nie modlił, tylko ich przeklinał a twoja modlitwa, tyle lat trwająca za twojego męża była zbierana przez aniołów i rozdawana dla tych i za tych, za których nikt się nie modlił.

To nam chce powiedzieć Fatima: że ta modlitwa nie jest tylko za ciebie. Pokuta, którą czynisz nie jest tylko za twoje grzechy. Cierpienie, które przyjmujesz nie jest tylko dla ciebie jako wynagradzanie, zadośćuczynienie za twoje własne grzechy. Fatima mówi o tym, że Bóg wybiera garstkę ludzi zakochanych w Nim, którzy są gotowi przyjąć łaskę, na którą wszyscy inni nie są gotowi. Bo dzisiaj mówi się w kręgach charyzmatycznych, różnych ruchach, wspólnotach: „Pan zwyciężył wszystko. I w związku z tym nie masz prawa cierpieć, nie musisz znosić jakiejś choroby, nie musisz żyć w niedostatku, bo Pan wyprosił ci bogactwo, pomyślność we wszystkim. Ma ci się wszystko udać, masz mieć cudowną pracę, wspaniałą żonę, męża, dzieci, zero chorób!” To nie jest Ewangelia Jezusa Chrystusa. Garstka ludzi jest gotowa na to, aby zaprosić Boga do wnętrza swojego cierpienia i zobaczyć zwycięstwa nie tylko w obrębie mojego własnego życia, ale zobaczyć zwycięstwa kiedy stanę przed Panem panów w chwili swojej śmierci. Zwycięstwa, które cierpienie i współcierpienie z Jezusem Chrystusem wypraszały łaski dla setek czy tysięcy ludzi, którzy przyjdą tobie podziękować. Bo dzięki temu cierpieniu, na które się zgodziłeś, oni są w raju.

Usensownić cierpienie

Kiedy czytałem życiorys Hiacynty, płakałem nad tym jak herocznie ta dziewczynka – z początku zadziorna, obrażalska, krnąbrna, sfochowana – pozwoliła, żeby Matka Boża zaczęła pracować z nią przez cierpienie i stała się jedną z największych świętych. Ale nie straciła swojej zadziorności i charakterku, tylko ochrzczona została w Duchu Świętym, aby ten charakterek i zadziorność wykorzystać na polu walki duchowej na poziomie mistrzowskim z diabłem.

I kiedy siedziałem tam przy jej łóżeczku, prosiłem ją: „Hiacynto, błagam cię, wyproś mi łaskę przyjęcia każdego cierpienia, które Bóg będzie chciał mi dać. Żebym się nie bał powiedzieć Bogu ‘tak’ na wszystko”.

I miesiąc później gramy z franciszkanami w turnieju między seminariami. Wygrywamy 3:0 i w tym momencie dochodzi do tragedii. Przyjmuję piłkę, mam odegrać salezjaninowi, który ma strzelić czwartą bramkę i nie zdaję sobie sprawy, że jeden franciszkanin zamiast w piłkę, uderzył w moją nogę. Padłem i patrzę na swoją nogę i nie wiem czego bardziej się bać: bólu czy mojej nogi, która wygląda jak kikut bez czucia. Wiedziałem, że jest źle.

To był ważny dzień dla mnie – rocznica mojego chrztu świętego i bardzo chciałem poprosić Pana Boga i taką łaskę szczególną w dniu mojego chrztu… Więc jak pojechałem do szpitala to już nie było żadnych wątpliwości: całkowite zerwanie ścięgna Achillesa, sześć miesięcy rehabilitacji, jak najszybciej operacja. I wracam z moimi chłopcami seminarzystami do klasztoru i coś mnie tknęło. Mam taki zwyczaj, że przy szczególnych łaskach, patrzę na to, jaki święty urodził się tego dnia, kiedy tę łaskę otrzymuję. Otwieram więc Internet i wujek Google co podpowiada? 11 marzec – urodziny bł. Hiacynty… Więc już wiedziałem, kto maczał palce w tym wszystkim!

I przychodzi taki pokój serca, taka radość, bo wiesz po co to jest. Że to nie jest jakiś przypadek, że to nie jest tak, że szatan wściekł się na mnie i wykorzystał tego franciszkanina, która kopnął mnie z całej siły. Niektórzy nawet mówili: „On może jakiś opętany był?” Nie, nie był opętany (śmiech).

Jest niezwykle ważne, aby przyjąć usensownienie cierpienia, kiedy wiesz po co ono jest. Nie tyle, żeby sobie wyobrażać, co teraz dzięki twojemu cierpieniu fajnego się zdarzy, cierpieniu nie dla samego cierpienia, ale połączonego z cierpieniem Jezusa aby zadość czynić przede wszystkim za grzechy przeciwko Niepokalanemu Sercu Matki Bożej, a potem żeby ratować biednych grzeszników przed potępieniem.

Usensownić cierpienie to znaczy, że ja wiem, że to jest cierpienie z Jego pełnej miłości rąk dla mnie. Od Niego. Że to nie diabeł się wściekł, tylko Pan panów i Król królów mówi: „Kocham cię. Czy chcesz przyjąć to cierpienie?”

My skupiamy się tylko na cierpieniu i mówimy: „O kurcze, będę wiele cierpieć. Niedobrze”. Nie słyszymy już tego jak Matka Boża mówi: „Ale łaska Boża będzie waszą siłą”.

Czy zdajemy sobie z tego sprawę, że jeśli będziemy ewangelizować prawdziwie, nie po amerykańsku, za pomocą różnych socjo i psychotechnik, hipnozy, innych różnych „atrakcji”, które wyglądają duchowo, ale pochodzą czasami od diabła, a jeśli nie od diabła, to od człowieka i nie mają z Duchem Świętym nic wspólnego… jeśli będziemy chcieli prawdziwie ewangelizować, czy jesteśmy gotowi zapłacić cenę?

Jezus umiera na ołtarzu i mówi: „Pragnę twojej miłości, nie cierpienia. Miłości”. Tylko problem polega na tym, że miłość na tej planecie, póki żyjemy, zawsze będzie związana z cierpieniem. Czysta miłość, kiedy nie będziemy już cierpieć będzie wtedy, kiedy wejdziemy do Królestwa Niebieskiego. Tutaj na ziemi, każda prawdziwa miłość jest nieodzownie związana z cierpieniem. I od tego nie uciekniemy. Jeśli chcesz naprawdę kochać, to naprawdę wejdziesz w cierpienie. Jeśli coś jest z Ducha Świętego, będzie ochrzczone w cierpieniu. Łaska jest za darmo, ale współpraca z łaską kosztuje.

Pokolenie Niewiasty w szkole Maryi

Pierwsze pytanie, która zada nam Maryja, gdyby dzisiaj nam się ukazała, jest to samo, które zadała dzieciom: „Czy jesteście gotowe powiedzieć ‘tak’”? Czy jesteście gotowi być Jej wojownikami? Czy jesteście gotowi być tą resztką niezrozumiałą przez wszystkich, nawet chrześcijan? Ale którzy będą widzieć najświetniejsze zwycięstwa – tak mówi św. Ludwig Grignion de Montfort o tym pokoleniu Niewiasty. Ja bardzo mocno wierzę, że jest to szczególny rok, nie końca świata, nawet nie końca czasów, ale jest to szczególny rok, w którym wielki znak ukaże się na niebie – Niewiasta obleczona w Słońce, z Księżycem pod stopami, wieńcem z gwiazd dwunastu, która jest brzemienna i która krzyczy z bólu rodzenia, rodząc potomstwo, które będzie Jej całkowicie oddane i będzie w pełni Ducha Świętego aktywowane do zmiażdżenia szatana na tej planecie. I wierzę bardzo mocno, że jest to szczególny rok aktywacji pokolenia Niewiasty do wali ze smokiem.

Posłuchajcie waszego serca, czy jesteście gotowi być pokoleniem Niewiasty, czy chcecie wejść do szkoły Maryi, czy chcecie Ją uczynić Mistrzynią swojego życia duchowego? To będzie trochę boleć, ale Ona obiecuje wam – będziecie świadkami najświetniejszych zwycięstw z szatanem.

Ewangelia cierpienia

Jan Paweł II wspominając chwilę zamachu na swoje życie, 13 maja pisze: „Moja myśl biegnie ku tej wstrząsającej i nigdy nie końca zrozumianej tajemnicy, mocą której zbawienie bardzo wielu dusz zależy od modlitw i cierpień dobrowolnie znoszonych w tej intencji przez członków Mistycznego Ciała Chrystusa”.

Jestem przekonany, że wielu z was może opowiedzieć to samo. Dla mnie cierpienie, współcierpienie z Chrystusem, przyjęcie dobrowolne cierpienia jest i wstrząsające i nie do końca zrozumiałe. Jeśli papież tak pisze, to nie dziwmy się, że i my mamy problem z przyjęciem tego.

I pisze dalej papież tak: „Zrozumiałem dopiero po zamachu, że Kościół musi być poprowadzony przez cierpienie, przez zamach sprzed 13 laty i przez nową ofiarę. Właśnie dlatego, że rodzina jest zagrożona, że rodzina jest przedmiotem ataku – papież musi być przedmiotem ataków, musi cierpieć, aby każda rodzina na świecie mogła zobaczyć, że istnieje Ewangelia wyższa, Ewangelia cierpienia, która przygotowuje przyszłość – trzecie tysiąclecie rodzin, każdej rodziny i wszystkich rodzin. Jestem wdzięczny Najświętszej Maryi Pannie za ten dar cierpienia i dziękuję Jej za niego”.

Czujecie o co chodzi? O kogo jest walka? Za kogo papież cierpi? Za rodziny, które wejdą w trzecie tysiąclecie. Pamiętacie co powiedział kardynał Caffara o tym, że Łucja mu powiedziała wyraźnie, że ostateczna walka między szatanem a Bogiem rozegra się o rodzinę.

Czy rozumiecie teraz jaki niezwykle ważny jest sens dobrowolnie przyjmowanych cierpień i za kogo? Czyli już nie tylko za grzeszników, żeby nie poszli do piekła. Nie tylko jako zadośćuczynienie i wynagrodzenie za obelgi i bluźnierstwa przeciwko Matce Bożej, ale teraz pojawia się niezwykle ważny wątek dotyczący nas, czyli początku trzeciego tysiąclecia – że cierpienie dobrowolnie przyjęte ma być w intencji uratowania rodzin w trzecim tysiącleciu. Dlatego papież musi cierpieć.

Święty Paweł pisze o cierpieniu bardzo często. Jan Paweł II zwraca na to uwagę, mówiąc, że kiedy czytamy Ewangelię, to musimy zobaczyć również to, czego nie chcemy zobaczyć w Ewangelii, mianowicie Ewangelię wyższą, Ewangelię cierpienia, która jest ukryta w czterech Ewangeliach. Ale my nie chcemy jej odkryć, nie chcemy o niej nawet słyszeć.

Święty Paweł – przeczytajcie Dzieje Apostolskie, a szczególnie jego listy, jak zmienia się kerygmat, który głosi – na początku idzie jak burza: Jezus Chrystus pokonuje każdą chorobę! Jezus Chrystus pokonuje każde zło! Jezus Chrystus jest Mesjaszem, który wycina wszystko, co jest w jakikolwiek sposób zbuntowane przeciwko Bogu. Idzie jak wojownik. I w pewnym momencie życia zaczyna się coś bardzo ciekawego u Pawła – zaczyna zmieniać się jego kerygmat i zaczyna coraz bardziej wskazywać na to, że on nie chce już znać innego Jezusa jak tylko ukrzyżowanego.

Kiedy porównuję to do tego, co głosił Jan Paweł II do momentu zamachu i po zamachu, po 13 maja, kiedy Maryja upomniała się o cierpienie papieża, to bardzo mi to przypomina św. Pawła. Na początku wojownik: uzdrowienia, uwolnienia, sukces – Jezus wszystko zwyciężył! A potem zaczyna głosić Chrystusa ukrzyżowanego. I mówi te zdumiewające słowa o tym, że „we mnie dokonuje się nieustanne konanie Jezusa, abym mógł wraz z Nim zmartwychwstawać”. Czyli nie samo zmartwychwstanie, ale wpierw konanie, które razem z Nim i w Nim przechodzi dla budowania ciała Chrystusowego, dla uzupełniania braku udręk Chrystusa ukrzyżowanego. Ale co on mówi dalej: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół”.

Widzicie zmianę w głoszeniu? Potem św. Paweł powie: „Jesteście powołani do cierpienia”. – „Co? Jesteśmy powołani do uzdrawiania, do uwalniania tylko i głoszenia sukcesu! Jezus pokonał wszystko i wszystkich! Zapłacił cenę, to się stało dwa tysiące lat temu, teraz możemy tylko brać uzdrowienia, brać pieniądze, brać powodzenie, brać pomyślność we wszystkim”. Hej! To nie jest Ewangelia! To nie jest św. Paweł!

Jest taki znakomity przykład pastora, który nawrócił się na katolicyzm. Nazywa się Ulf Eckman. Nauczyciel wiary, który głosił tak samo jak wielu dzisiejszych nauczycieli wiary …Św. Paweł przechodzi transformację kerygmatu, a Ulf Eckman mówi tak: „Protestanci, moi bracia mają bardzo ciekawą umiejętność wynotowywania z Biblii tych wersetów, które im się podobają i ogłaszania ich dla swojego życia”. Wiecie, co to powoduje? Że przez całe życie nie czytają całej Ewangelii. Tylko te cytaty, które im się podobają i zaczynają prorokować je i ogłaszać, że to ma się stać w moim życiu. „I to jest coś – mówi – co spotykałem wszędzie u protestantów”. I nam też to może grozić, jeśli nie czytamy całej Ewangelii.

Jezus nie zaprasza wszystkich do współcierpienia

Kierownik duchowy Natuzzy Evolo, mistyczki, powiedział kiedyś: „Natuzzo, dlaczego nie poprosisz Jezusa, aby wziął trochę tego cierpienia, które ty znosisz i po prostu obdzielił wszystkich innych ludzi, żebyś ty nie musiała tak cierpieć?” Notabene, najbardziej radosna mistyczka, jaką kiedykolwiek spotkałem. Bo to jest właśnie to, o czym mówię: głęboka wewnętrzna radość w środku cierpienia, które Bóg prosi, abyś je przyjął. Ona mówi: „Ojcze, Bóg się was boi, dlatego nie będzie dawał wam cierpienia. Bo się was boi”. Dlaczego się was boi? Dlatego, że jak wam da trochę cierpienia, to wy się zbuntujecie i przeklniecie swoje życie. I powiecie: „Obrażam się na Ciebie! Koniec! Codziennie się modlę, co niedziela chodzę do kościoła, jem rybkę zamiast mięsa w piątek, a Ty mi takie coś robisz? Takie cierpienie. Dlaczego? Za jakie grzechy?” Znacie to? Dlatego On nie da każdemu cierpienia, bo się obrazimy na Niego. I tylko ci, którzy naprawdę kochają, na maksa, z całego serca, ze wszystkich sił i z całej duszy są w stanie współcierpieć ze swoim ukochanym. Rozumiesz? Żeby być z Nim jak najbliżej. Jeśli naprawdę jesteś w Nim zakochany, to On przyjdzie do ciebie i cię zapyta: „Czy chcesz oprócz chwały Mojej dzielić Moje cierpienie? Podzielę się nim z tobą Czy chcesz?”

Pamiętacie Piotra, kiedy Jezus ogłasza swoją mękę? Zapowiada, że będzie cierpiał, że będzie odrzucony przez ludzi, że będzie ukrzyżowany. Piotr jak rasowy nauczyciel wiary z Ameryki mówi: „To nie jest tak jak mówisz, nie przyjdzie to na Ciebie. Ja znam cytaty z Pisma Świętego, które mówią o tym, że zwyciężysz wszystko, nie potrzebujesz tego cierpienia, Jezu”. – „Zejdź mi z oczu szatanie, bo myślisz po ludzku, a nie bo Bożemu”. Co by było, gdyby Jezus posłuchał Piotra i powiedział: „Rzeczywiście Piotrze, masz rację. Wypisuję sobie teraz cytaty np. z Psalmu 91 o Bożej opiece i będę je ogłaszał i na pewno Bóg mnie wybawi od tego krzyża i nie będę musiał cierpieć”. I Jezus chodził każdego dnia i ogłaszał „Kto się w opiekę oddał Najwyższemu i w Jego cieniu mieszka, nie dosięgnie go żadna strzała, dziesięć tysięcy padnie po jedne stronie, tysiąc po drugiej – mnie to nie spotka. Będę noszony przez aniołów, żebym czasem nie potknął się o skały. Będę stąpał po wężach i żmijach, a lwa i smoka podepczę…”

Rozumiesz, co chcę ci powiedzieć? Że my tak często robimy. Ale każdy z nas jest powołany do paschy, czyli przejścia ze śmierci do życia, ale życie jest wtedy, kiedy wcześniej jest śmierć. I każdy z nas, jeśli jest prawdziwym chrześcijaninem, będzie miał swoją godzinę krzyża. Gdzie bardzo realnie będziesz konał . A demony będą cię kusić i będą mówiły: „Tak? Bóg cię kocha? To dlaczego tak cierpisz? Tak? Bóg cie kocha? To dlaczego twoje dziecko ciągle choruje? Bóg cię kocha? To dlaczego nie możesz znaleźć pracy już trzy lata?”

A On cię zaprosi do podzielenia się nie tylko swoją chwałą, ale też swoim cierpieniem. Ale w taki sposób da ci odczuć swoją obecność w środku tego cierpienia, że łzy będą ci płynęły po twarzy i będziesz mówił: „Już więcej nie wytrzymam tego szczęścia”. I ja nie mówię w tej chwili o nieprawdopodobnych mistykach. Ja mówię o zwyczajnych, normalnych osobach, które spotykam na co dzień, które powiedziały Jezusowi : „Tak”, kiedy On poprosił o to, czy by chciały razem z Nim ponosić trochę cierpienia.

Kiedy będziesz w cierpieniu, patrz na Maryję. Błagam cię, nie koncentruj się na sobie. To, co chcę ci powiedzieć, to to, że kiedy Pan panów i Król królów przychodzi do ciebie to albo uwolni cię i uzdrowi z tego cierpienia, albo wejdzie w to cierpienie z taką obecnością, z taką chwałą, z taką tęsknotą za tobą, że jeśli powiesz Mu „Tak”, przejdziesz z Nim tak to cierpienie, że naprawdę na końcu powiesz: „Jejku, wydawało mi się w mojej wyobraźni, że aż tak to będzie bolało, a w rzeczywistości było zupełnie inaczej”. Radujcie się w waszych cierpieniach. Jak to możliwe? Św. Paweł mówi: : „Jeśli razem z Nim konasz i razem z Nim zmartwychwstajesz”. Razem z Nim. Jeśli zaprosisz Go do swojej sytuacji, gdzie jest ci bardzo trudno i zaczniesz uwielbiać Jego moc i chwałę.

Łaska uzdrowienia z buntu przeciw cierpieniu

Zawsze jest tajemnicą, dlaczego Bóg jednych uzdrawia, a drugich nie, ale chcę wam powiedzieć, że nasz Pan jest suwerenny. Uzdrawia kogo chce, ale to nie znaczy, że ci, którzy nie są uzdrowieni, nie otrzymali łaski uzdrowienia. Wiecie, co może być tą łaską uzdrowienia dla tych, którzy nie zostali uzdrowieni? Łaska przyjęcia cierpienia usensownionego. Kiedy Jezus zabierze ci bunt przeciwko temu cierpieniu, a da ci pragnienie współcierpienia z Nim. I mówi: „Chcesz mnie tak bardzo w swoim życiu, jak nigdy dotychczas? Nie tylko w chwale, zwycięstwie, fizycznym uzdrowieniu, ale w cierpieniu?” Jeśli powiesz „Tak” – zabiera ci bunt i wchodzi z niebem wprost w środek twojego cierpienia, twojej udręki. Nigdy nie zostawia cię samego. Nie ma ludzi nieuzdrowionych. Wszyscy są uzdrowieni, tylko nie wszyscy są w stanie przyjąć łaskę uzdrowienia. Dlatego będziemy modlić się o uzdrowienie duchowe, emocjonalne, fizyczne, ale nie narzucając Bogu, że ma zrobić to dla każdego, bo my tego chcemy. On jest suwerenny.

Dla wielu z nas cierpienie jest ostatnią deską ratunku, żeby zmądrzeć i opamiętać się

Wiecie, co powiedział Jezus do Ojca Pio w kontekście jego współcierpienia z Jezusem? Powiedział: „Gdybym nie przybił cię do krzyża, już dawno odszedłbyś ode Mnie”. Ilu z nas, gdyby miało bajlado w życiu, przestałoby chodzić do kościoła, przestałoby się modlić, przestałoby szukać Boga z całego serca?

Chrześcijańska fundacja Crown, badająca jak zmienia się religijność i relacja z Bogiem u ludzi, którzy się szybko dorobili ocenia, że na sto osób, którzy mieli kiedyś żywą i głęboką, intymną relację z Bogiem, tylko 5 % zostało przy tej relacji po tym, jak się wzbogacili.

Czy rozumiesz dlaczego Jezus woła: „Biada wam bogacze”? Łatwiej wielbłądowi jest przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Niebieskiego. Słyszysz co św. Paweł mówi o bogaceniu się? Chciałbym, żebyście mieli tyle kasy, żeby poprzestało wam, żeby mieć normalne życie, ubiór i gdzie spać. Poprzestańcie na tym. Ponieważ korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniądza.


Fot. VICONA

24-Godziny-Męki-Pańskiej-za-Polskę-_baner.jpg
bottom of page