top of page

Listopad 2021



Miesięczne zestawienie wybranych materiałów publikowanych na profilu facebookowym.



28 listopada

Ciekawe związki Andrzeja Boboli, prymasa Wyszyńskiego i Ślubów Jasnogórskich


Klasztor Sióstr Nazaretanek w Komańczy − miejsce internowania prymasa Wyszyńskiego w latach 1955-56, oddalone o ok. 45 km od Strachociny. W Komańczy powstały teksty Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego i Wielkiej Nowenny Tysiąclecia, przygotowujące Polskę do obchodów 1000-lecia chrztu. Jak głosi tradycja to Andrzej Bobola napisał treść ślubów lwowskich Jana Kazimierza. Z kolei prymas Wyszyński napisał Śluby Jasnogórskie 16 maja, w dniu, kiedy Kościół wspomina św. Andrzeja Bobolę.


Więcej w artykule ks. Józefa Niżnika "Związek św. Andrzeja Boboli ze Ślubami Jasnogórskimi".

 

23 listopada

Przepowiednia Anioła Stróża Polski


Przepowiednia Anioła Stróża Polski dana bł. ks. Bronisławowi Markiewiczowi w Przemyślu 3 maja 1863 r.


Pokój wam, słudzy i służebnice Pańscy! Ponieważ Pan najwyższy was więcej umiłował aniżeli inne narody, dopuścił na was ten ucisk, abyście oczyściwszy się z waszych grzechów, stali się wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbiorą karę sroższą od waszej „w zupełności grzechów swoich” (por. 2 Mch 6,16). Oto już stoją zbrojne miliony wojsk z bronią w ręku, straszliwie morderczą. Wojna będzie powszechna na całej kuli ziemskiej i tak krwawa, iż naród położony na południu Polski wyginie wśród niej zupełnie. Groza będzie tak wielka, że wielu ze strachu postrada rozum. Za nią przyjdą następstwa jej: głód, mór na bydło i dwie zarazy na ludzi, które więcej ludzi pochłoną aniżeli sama wojna. Ujrzycie zgliszcza, gruzy naokół i tysiące dzieci opuszczonych, wołających chleba. W końcu wojna stanie się religijna. Walczyć będą dwa przeciwne obozy: obóz ludzi wierzących w Boga i obóz niewierzących Niego. Nastąpi wreszcie powszechne bankructwo i nędza, jakiej świat nigdy nie widział, do tego stopnia, że wojna sama ustanie z braku środków i sił. Zwycięzcy i zwyciężeni znajdą się w równej niedoli i wtedy niewierni uznają, że Bóg rządzi światem i nawrócą się, pomiędzy nimi wielu Żydów. Wojnę powszechną poprzedzą wynalazki zdumiewające i straszliwe zbrodnie popełnione na całym świecie. Wy, Polacy, przez niniejszy ucisk oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się wzajem wspomagali, nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet wam niegdyś wrogim. I tym sposobem wprowadzicie dotąd niewidziane braterstwo ludów. Bóg wyleje na was wielkie łaski i dary, wzbudzi między wami ludzi świętych i mądrych i wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej. Języka waszego będą się uczyć na uczelniach na całym świecie. Cześć Maryi i Najśw. Sakramentu zakwitnie w całym narodzie polskim. Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego papieża. Ufajcie przeto w Panu, bo dobry jest, miłosierny i nieskończenie sprawiedliwy. On pokornych podwyższa i daje im łaskę, a pysznych poniża i odrzuca na wieki. Szukajcie przede wszystkim Królestwa niebieskiego, dóbr duchowych, które trwają na wieki, bo co nie trwa na wieki, nie jest dobrem prawdziwym. Tym sposobem zapełnicie niebo, a na tej ziemi znajdziecie szczęście, jakiego świat dać nie może.


Polacy, Bóg żąda od was nie walki, jaką staczali najlepsi przodkowie wasi na polach bitew w chwilach stanowczych, ale bojowania cichego, pokornego i znojnego na każdy dzień, szczególnie przeciw nieprzyjaciołom waszych dusz; żąda od was walki w duchu Chrystusowym i w duchu Jego Świętych. On chce od was, abyście każdy na swoim stanowisku, wiedli przede wszystkim na każdy dzień bój bezkrwawy. Tylko pod tym warunkiem dostaniecie się do nieba, a w dodatku zajmiecie już na tej ziemi święte stanowisko pomiędzy narodami. Pokój wam!”

 

18 listopada

Szansa odrodzenia ludzkości w narodzie, który zacznie żyć wedle praw Bożych



Fragment książki „Zadanie Polski” Anny Dąmbskiej


XII 1969 r. Mówi przyjaciel Bartek:


‒ Fundamentem ziemi jest prawo Boże, Jego wola, a Jego miłość podtrzymuje życie. Możecie nazywać ją energią, jeżeli tak trudno wymówić wam słowo „miłość”. Staramy się mówić rzeczowo, realnie przedstawiać obraz świata, ale rzeczywisty, widziany prawidłowo. Dlatego tyle słów poświęcamy omówieniu sytuacji ogólnej, że podanej w kilku zdaniach prawdy nie zdołacie przyjąć (przynajmniej ci, dla których podajemy).


Prawda jest taka: ludzkość odrzuciła miłość ‒ wybrała nienawiść. Pragnienie zniszczenia bliźnich jest jej wolą zbiorową, a skoro otrzymała prawo działania wedle swej woli, zacznie niszczyć; tylko zbyt tępa i mało rozsądna jest, aby przewidzieć konsekwencje. Początek będzie jej, ale końca nie zna.


Szansa odrodzenia ludzkości jest, o ile znajdzie się choćby jeden naród, który potrafi zawrócić z obranego przez ludzkość kierunku i zacznie żyć wedle praw Bożych. Musi więc być narodem uznającym Boga i pragnącym Mu służyć, świadomość religijna jest podstawą, ale taki naród (bo mniejszy zespół nie ma szans przezwyciężenia trudności, będzie uzależniony od swego państwa, rządu itp.), wywodzący się z kultury zachodnioeuropejskiej (najżywszej, najdalej rozwiniętej, obejmującej już zainteresowaniem wszystkie inne kultury), cywilizacyjnie stojący wysoko, musi umieć odrzucić wszystko, co było w jego własnej kulturze zgniłe, zatrute, fałszywe. Musi więc posiadać rozeznanie moralne, rozum narodowy, instynkt wrażliwy na zło i dobro; musi umieć wybierać prawidłowo.


Tylko Kościół katolicki jest jeszcze dostatecznie prężny, aby uratować swoje wartości i przekazywać je dalej światu. Dlatego współpraca pomiędzy Kościołem a danym narodem powinna być stała, ścisła i harmonijna ‒ iść jednym torem. Dlatego Kościół, będący organizacją ponadpaństwową i ponadczasową, musi mieć w danym narodzie swobodę działania. Czyli, inaczej mówiąc, Chrystus opiera się w swoich planach na tych, którzy pragną służyć Mu świadomie i z dobrej woli. Zwraca się więc do narodów ufających Mu, wierzących w Niego, reagujących na Jego wolę.


Naród polski przeszedł próbę wiary i zaufania wspaniale ‒ próbę na miarę jego zadań. Jednak pozostają jeszcze sprawy wyboru struktury politycznej, formy rządu, idei. Dlatego dano naszemu narodowi szkołę wszystkich systemów, z których pragnął brać wzory ‒ no i mamy ich dosyć! Ale to ratuje nas na przyszłość przed pomyłką, a na pomyłki nie będzie czasu.


Wszystkie pozostałe cechy narodowe wyrabialiśmy w sobie przez wieki, szykując się do spełnienia planów Bożych, o ile by ludzkość wybrała samozagładę. Wybrała! Jesteśmy ratunkiem, pomocą, odrodzeniem. I tak mamy działać ‒ przede wszystkim względem siebie, potem innych. (…)


Plany Pana naszego stawiają przed Polską zadanie ogromne, stąd aż tak wielka pomoc włączająca nas aktywnie w życie społeczne narodu i dająca nam szczęście uczestniczenia w niesieniu wam ratunku, ponieważ uczestniczy w tym cały Kościół w wieczności. Chrystus, Pan nasz, zbliża się ku wam w całej swej chwale, którą jesteśmy.


Bóg nigdy nie działa w człowieku bez jego zgody, a to samo dotyczy całych narodów. Obecnie, kiedy ludzkość zbiorowo odmawia Mu prawa do uczestniczenia w jej życiu, problematyczne się staje jej dalsze istnienie. Szansa przeżycia wojen i kataklizmów, które rozpoczną się w najbliższym już czasie, wciąż maleje. Tym większą pomoc otrzymają ci, którzy zjednoczą swoją wolę z wolą Boga, bowiem jego miłość pragnie ratować, zbawiać, odradzać, oczyszczać, „odnowić oblicze ziemi”. W swym dziele miłosierdzia pragnie oprzeć się na wszystkich, którzy Mu się ofiarowali; wobec ogromu zadań ‒ na jak największych zespołach, takich jak naród polski. Polska oddała się wielokrotnymi ślubowaniami we władanie Maryi, Królowej Pokoju, Współodkupicielki i współzałożycielki Kościoła, i nadszedł czas, aby słowa przemieniły się w czyny. Zrealizowanie wzorca współżycia narodowego, opartego na prawach danych ludzkości przez Boga w osobie Chrystusa Pana, jest najpilniejszą potrzebą obecnych czasów. Pragnienie sprawiedliwości, wolności duchowej, ładu moralnego i prawdziwego pokoju, żyjące w nas, wykazane w wielu pokoleniach zwłaszcza w czasie ostatniej wojny i po niej, daje nam obecnie jego odpowiedź: powołanie do służby bezpośrednio pod Jego kierownictwem wraz z Jego pełną, wszechmocną a nieskończenie wyrozumiałą miłością i opieką, dającą wszelkie warunki do wypełnienia tego prawdziwie kapłańskiego, misyjnego powołania.



Źródło: „Zadanie Polski” Anna Dąmbska (nihil obstat: Ks. Abp Andrzej Dzięga, 23 kwietnia 2021 r.)

 

15 listopada

Ks. Marcin Sobiech: "Ten czas jest czasem św. Andrzeja Boboli".


Będąc w Polskie Medjugorie - Parafia Burzyn, zapytaliśmy ks. Marcina Sobiecha o św. Andrzeja Bobolę, ponieważ ostatnio dostrzegamy wzmożoną aktywność tego świętego w Polsce. Poza tym już poprzednim razem zauważyliśmy, że ksiądz ma u siebie figurkę św. Andrzeja z jego relikwiami. Oto co nam powiedział:


„Każdy czas ma swojego patrona i jest moment w historii, że wierni modlą się przez wstawiennictwo wyjątkowego świętego. Pan Bóg też daje nam na konkretne czasy konkretnych patronów, którzy bardziej niż kiedykolwiek wstawiają się za nami. Ten czas, który jest w naszej Ojczyźnie i na święcie, na pewno jest czasem św. Andrzeja Boboli, który sam przypomniał o swojej osobie i o swoim przemożnym orędownictwie. Jest to święty, który nie znał granic zdobywania dusz dla Chrystusa, ale przede wszystkim jest to święty, który też potrafił pokonywać samego siebie. Dlatego też św. Andrzej jest patronem we współczesnym świecie dla każdego z nas, żebyśmy też siebie pokonywali, żebyśmy też pracowali nad swoimi słabościami i mimo, że czasem jest nam trudno, to jeśli oddamy swoje życie Panu Bogu i Mu zawierzymy, to na pewno też mamy możliwość osiągnąć świętość.


Dlatego zachęcam, abyśmy jak najwięcej modlili się przez wstawiennictwo św. Andrzeja Boboli, abyśmy wpisali tę modlitwę za jego wstawiennictwem w naszą codzienną modlitwę, żeby nie było dnia bez modlitwy przez wstawiennictwo św. Andrzeja. Jeżeli podejmiemy się tej inicjatywy z miłości do tego patrona, który sam prosi nas, żebyśmy modlili się przez jego wstawiennictwo, myślę, że zaczną się dziać wielkie rzeczy nie tylko w naszym życiu, ale przede wszystkim w naszej Ojczyźnie.


Ten czas, w którym my żyjemy nie jest czasem łatwym. Widzimy co dzieje się w naszej Ojczyźnie ‒ na jej granicach ale i wewnątrz ‒ jakie ideologie nas atakują. Widzimy jak jesteśmy atakowani przez szatana pod przykrywką rzekomo dobrych i błogosławionych rzeczy. Potrzebujemy wstawiennictwa i potrzebujemy orędownictwa!


Na początku XX w. nasi rodacy znaleźli takiego orędownika w osobie św. Andrzej Boboli. Kiedy zaczęli modlić się przez jego wstawiennictwo, zaczęły się dziać w naszej Ojczyźnie rzeczy niesamowite ‒ Polska odzyskała niepodległość, została zatrzymana fala bolszewizmu. Dzisiaj u naszych granic, a przede wszystkim u granic naszych serc stoją dużo większe niebezpieczeństwa. Tam stoi też szatan pod przykrywką wielu „dobrych” inicjatyw. Bądźmy ostrożni, rozważajmy wszystko, ale pamiętajmy też, że mamy wielkiego orędownika ‒ św. Andrzeja Bobolę. On na początku XX w. pomógł Polakom, dzisiaj również nie odmówi nam tej pomocy. Oni mu wtedy zaufali, my również mu zaufajmy i przez jego wstawiennictwo polecajmy wszystkie nasze sprawy, przede wszystkim sprawy naszej Ojczyzny, sprawy religijne naszej Ojczyzny i sprawy naszych serc. Niech on stanie się znowu naszym patronem i naszym orędownikiem, ale to my musimy się do niego zwrócić.”

 

10 listopada

Teraz musicie myśleć przede wszystkim najpierw o dobru Polski


Fragment książki "Zadanie Polski” Anny Dąmbskiej


Mówi przyjaciel Bartek: ‒ Sama wiesz, że potrafiliśmy realizować wspaniale bezsensowne plany. Brak nam było przede wszystkim sensownego planu, jednolitego i odpowiadającego całemu narodowi; naszego własnego, przeznaczonego dla Polski, aby mogła ona rozwijać się szczęśliwie, a nie mgławicowych obietnic sojuszników myślących wyłącznie o sobie, eksploatujących nas cynicznie i oszukujących nas po wykorzystaniu. Po prostu teraz musicie myśleć przede wszystkim najpierw o dobru Polski, a nie o dobru wszystkich innych narodów. I nie wolno wam dostosowywać spraw i interesów politycznych i ekonomicznych polskich do cudzych interesów. Będą po temu warunki; za to ręczymy. (...)


Przyznasz, że najtrudniejsze jest zobaczenie jakiejś całości, synteza. Szczególnie synteza oparta na tysiącletniej historii wielkiego zbiorowiska ludzi, które nigdy nie działało świadomie jako całość.


‒ A w ostatniej wojnie?


‒ W ostatniej wojnie tylko niektóre cechy narodowe łączyły społeczeństwo. Wspólne były: chęć odzyskania wolności, pogarda i nienawiść do zła, jakie przynieśli wrogowie, ofiarność i hardość, ale zrozumienie już nie. Nie było wewnętrznej wspólnoty ‒ można by ją nazwać wewnętrzną miłością społeczeństwa do siebie. Zjednoczenie było jak gdyby jedynie wobec wrogów, ale nie między sobą; tylko na zewnątrz, a i to nie zawsze, jak w Anglii. Tymczasem potrzebne jest współdziałanie, wspólnota wewnętrzna, żeby naród mógł coś stworzyć, a nie tylko walczyć i ginąć.


Jednym słowem, u podstaw wszelakiej twórczości stoi miłość; inaczej ‒ siłą stwórczą jest tylko miłość. Gdy tworzy jednostka ‒ musi coś kochać poza sobą; gdy tworzy zespół ‒ musi być zespolony miłością do siebie wzajem i miłością do celu. Gdy naród ma od nowa stworzyć swój kształt fizyczny ‒ musi być zespolony, czyli jednomyślny w swej koncepcji, która jest przecież wyrazem miłości. (...)


Zauważ, że wszystkie nasze propozycje wypływają z jednego źródła, którym jest prawo Boże określone przez Chrystusa słowami: „Abyście się wzajemnie miłowali”. Widzisz, podstawą budowli trwałej musi być opoka. Tą jest dla ludzkości prawo miłości społecznej ‒ jedno, powszechne, niezmienne, ponadczasowe, będące zawsze i dla każdego zbiorowiska ludzkiego fundamentem społecznego współżycia; do czasów obecnych przez dwa tysiące lat ignorowane i głoszone jedynie w religiach, podczas gdy powinno stać u podstaw polityki międzynarodowej i wewnętrznej. (...) Musicie nauczyć się przyjmować je jako prawo prawidłowego rozwoju społeczeństwa, a nie ‒ jak dotychczas ‒ jako nieobowiązujące, teoretyczne określenie uczniów Chrystusowych (przede wszystkim Jana). Zresztą tymi uczniami jesteście, gdyż każdy, kto Ewangelii słucha, winien jest, gdy jej nie realizuje praktycznie ‒ bo po to była głoszona, by według słów Chrystusa działano. I każdy po zapoznaniu się ze słowami Chrystusa tym samym stał się zobowiązany do realizowania ich. Można być uczniem dobrym lub złym. Cała ludzkość jeszcze nie doszła do zrozumienia najprostszych słów. My pragniemy, abyście wy ukazali je światu w polskim wykonaniu. Chrystus sobie tego życzy! On daje wam swoje słowa, abyście je wbudowali w historię ludzkości jako bramę wiodącą ku Niemu.


Źródło: „Zadanie Polski” Anna Dąmbska (nihil obstat: Ks. Abp Andrzej Dzięga, 23 kwietnia 2021 r.)

 

9 listopada

Niebezpieczny podział w polskim narodzie


Fragment homilii z 16 maja 2019 r. ks. prał. Józefa Niżnika, kustosza Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie i świadka objawień świętego.


(…) O tym podziale mówi się od dawna, ale dziś staje się coraz bardziej bolesny, bo przedostał się do naszych domów, rodzin, a więc tam, gdzie mieszkamy i żyjemy.


Niektórzy ten podział chcą upolitycznić i związać go z partiami politycznymi, ale czy tak jest naprawdę? Czy naprawdę podzieleni Polacy utożsamiają się z partiami politycznymi? Myślę, że nie. Podział katolików w Polsce ma raczej związek z przywiązaniem do wartości i tradycji religijnej, a nie partii politycznych. Przecież są katolicy w Polsce, dla których wiara już nie odgrywa wiodącej roli w życiu i nie kierują się w życiu moralnością chrześcijańską, a są tacy którzy nie dają się zwieść „nowoczesności” i trwają w tym, czego naucza Kościół. I to jest linia podziału katolików, której nie będzie łatwo usunąć.


Jezus modlił się do Ojca, aby Jego wyznawcy byli jedno: aby i oni stanowili jedno w Nas. Dla Jezusa fundamentem jedności jest jedności z Ojcem i Synem, jedność z Bogiem. A ta jedność ujawnia się poprzez modlitwę, życie sakramentalne, uczestnictwo w Mszy św. niedzielnej, czy lekturę Pisma Świętego. Ta jedność z Bogiem przejawia się w naszej mowie. Wpływ na jedność z Bogiem ma wiedza religijna.


(…) Dlatego my chrześcijanie powinniśmy za przykładem św. Andrzeja podjąć pracę nad pojednaniem narodu. Jednać się trzeba w domach, rodzinach i miejscach pracy. Jednać przez szacunek do bliźniego, który nie oznacza milczenia na grzech ani na złą postawę, ale mówienie prawdy z miłością i życzliwością. W dziele jednania ważna jest też modlitwa i pokora. Obyśmy patrząc na św. Andrzeja i podziwiając jego męstwo zrozumieli, że bez jedności z Bogiem, trudno jest żyć w jedności ludźmi. A więc nauka jest prosta: abyśmy byli jedno, trzeba katolikom w Polsce powrócić do autentycznej jedności z Bogiem. To w tym rozluźnieniu więzi z Bogiem należy upatrywać brak jedności pomiędzy katolikami w Polsce.


Trzeba też powiedzieć, że do pojednania katolików w Polsce nie doprowadzą wartości europejskie, ale ewangeliczne. To też jest element, który dzieli katolików w Polsce. Bo czy katolik może zaakceptować i pogodzić się z tym, co te wartości europejskie proponują i ku czemu prowadzą? Katolik może je tolerować, ale nie może ich przyjąć. Nie może też milczeć w imię na zło, które uderza w małżeństwo, rodzinę i wartości chrześcijańskie.


Patrząc na św. Andrzeja na pewno byłby radykalny w tej sprawie i trzymałby się zasady: niech wasza mowa będzie tak; tak, nie; nie, a co więcej od złego pochodzi.


Dlatego zwróćmy się do Boga z modlitwą, by św. Andrzej otoczył nas swoją opieką. Amen.


 

7 listopada

Wyjątkowy święty na wyjątkowe sytuacje


Homilia z 16 maja 2020 r ks. prał. Józefa Niżnika, kustosza Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie i świadka objawień świętego.


Kolejna rocznica męczeństwa św. Andrzeja Boboli, patrona Polski, jest dobrą okazją, aby ponownie wzbudzić zainteresowanie Świętym, który jest wyjątkowy i ciągle zagadkowy. Czas upływa a wiele spraw z nim związanych nie potrafimy rozwikłać. I choć to może jest wstydliwe, to ten wstyd nie przynosi nam ujmy. Św. Andrzej nas przerasta w swojej świętości, a pewne zachowania trudno wytłumaczyć. Zresztą, gdyby był świętym podobnym do innych, jego droga na ołtarze miałaby zupełnie inny przebieg.


Kościół go czci tylko dlatego, że Bóg nie pozwolił o nim zapomnieć. Gdyby nie było jego objawień po śmierci, nie mielibyśmy go w Katalogu Świętych. Przeważnie świętymi są ci, o których ludzie zabiegają, aby nimi byli. Zbierają o nich świadectwa, propagują kult i modlą się o cuda za ich przyczyną, aby potwierdziły ludzkie przekonanie, a całą procedurę kończy decyzja Papieża.


Droga o. Andrzeja na ołtarze była zupełnie inna. A to dlatego, że ludzie nie widzieli w nim kandydata na ołtarze. Nie dostrzegli jej nawet jezuici, dlatego nie zatroszczyli się o wiele cennych informacji z jego życia. A może to był zamysł Boga, aby te informacje nie przysłoniły prawdy o jego świętości.


Świętość Andrzeja zakorzeniona jest w słuchaniu Boga więcej niż ludzi. Zwrócili już na nią uwagę apostołowie, gdy zakazano im głosić Ewangelię, oni odpowiedzieli: "Nie możemy nie mówić o tym, cośmy widzieli, czego dotykały nasze ręce". O. Boboli też wielu rzeczy zabraniano, choćby nawracania prawosławnych na katolicyzm, a on się temu nie podporządkował. Odbierano to jako akt nieposłuszeństwa. I być może, że to było jedną z przyczyn, że nie spisano zaraz po śmierci jego męczeństwa, pomimo iż domagał się tego Generał zakonu. A gdy zupełnie o nim zapomniano, on sam upomniał się o pamięć ukazując się po śmierci. Czyż nie jest to zdumiewające?


Bóg pozwala upomnieć się Męczennikowi, aby pamiętała o nim wspólnota Kościoła. Aby pamiętał o nim naród, z którego wyszedł. Ale to upomnienie się o pamięć nas nie zdziwi, gdy wnikniemy w jego świętość, bo ona jest wyjątkowa.


Świętość Andrzeja zakorzeniona jest w krzyżu. Zgotowali mu ten krzyż swoi i obcy. Swoi nie mogli pogodzić się z jego stylem życia. Prawosławni zaś nie zaakceptowali jego pracy wśród swoich wiernych. A on nie ugiął się pod ciężarem krzyża, który zgotowali mu ludzie. Doniósł go do końca. Nawet okrutne męczeństwo nie odwiodło go od wierności Panu Bogu. Nosił w sercu, że Boga trzeba bardziej słuchać niż ludzi. I choć ten wybór kosztował go wiele cierpienia, to pozostał mu wierny do końca. I to jest miara świętości o. Boboli.


Świętość Andrzeja zakorzeniona jest w umiłowaniu Chrystusowego Kościoła, który skupia wszystkich ochrzczonych. Dlatego, gdy skierowano go do pracy duszpasterskiej, gdzie Kościół był zraniony przez podział, od razu podjął się leczyć tę ranę, bo wiedział, że Chrystus z tego powodu cierpi. Widział też w tym podziale zgorszenie i niszczenie owoców dzieła misyjnego. Praca jaką wykonywał, doprowadziła go do męczeńskiej śmierci. Wprawdzie robiono wiele, aby odwieść go od tej pracy, ale głos sumienia był ważniejszy, niż ludzkie propozycje. Przekonany, że postępuje słusznie, wolał zginąć, niż patrzeć na zło, z którym wielu wyznawców Chrystusa się już pogodziło. On się z tym podziałem nie pogodził. I to jest miara świętości o. Andrzeja.


Świętość Andrzeja zakorzeniona jest w trosce o zbawienie bliźnich. Z pewnością medytował wiele razy przypowieść o dobrym pasterzu i zagubionej owcy. Dzięki temu zobaczył Jezusa, który "przyszedł szukać i ocalić to, co zginęło" i tym się zafascynował. Co więcej, zrozumiał, że kapłan ma naśladować swego Mistrza w ratowaniu ludzi przed potępieniem. I rzeczywiście, o. Bobola dał piękne świadectwo, że do Boga nie idzie się w pojedynkę, ale z tymi, do których się jest posłanym. Cena, jaką płacił była wielka, bo doznał wiele upokorzeń, pogardy, niezrozumienia, a nawet grożono mu śmiercią. Ale aby ratować zbawienie każdej duszy, przyjął tą cenę dla dobra bliźnich. I to jest miara świętości o. Andrzeja.


Świętość Andrzeja zakorzeniona jest w Maryi, Matce Jezusa. Kochał Ją, sam był Jej oddany, innych do Niej prowadził, a nawet zatroszczył się, aby była naszą Królową. Podczas wojny z bolszewikami wstawił się do Niej, aby dokonał się cud uratowania Polski przed bezbożnictwem. Gdy objawił się w Strachocinie, sprowadził zaraz siostry z Japonii, by powstał tutaj Niepokalanów Żeński. A podczas objawienia 1 maja 2020 r., przypomniał o miejscu i roli Maryi w narodzie. Powiedział: "Ona jest naszą Królową, jedyna i najważniejsza w narodzie… wszystko przez Jej ręce daje nam Bóg… Ona jest naszą Królową, a nie patronką… Jej należy się cześć, jako Królowej, a nie patronce". I to jest miara świętości o Andrzeja Boboli.


Świętość Andrzeja zakorzeniona jest w miłości Ojczyzny. Kochał Polskę za życia, bronił jej dobrego imienia. Dumny był z naszej historii narodowej. Zarzucano mu nawet, że jako misjonarz na polską wiarę nawraca. Miłość do Polski wyraził w ślubach króla Jana Kazimierza, które napisał i przekonał króla, że nadszedł czas, aby z pomocą Maryi Królowej ratować Ojczyznę. A powieszony za nogi u sufitu podczas męczeństwa, przeżył drwinę Kozaków: "patrzcie, jak Lach tańczy". Po śmierci objawia się i mówi co Polacy powinni czynić, aby on pomagał Polsce. Objawiając się zaś Fulli Horak powiedział, że Bóg uczynił go Patronem Polski. A w najnowszej historii Polski, na co mamy dowody, wspiera takie działania, które zapewniają Ojczyźnie zachowanie katolickiej wiary. I to jest miara świętości Andrzeja.


Jako czciciel św. Andrzeja, który włącza się w rozwój jego kultu, dzielę się przemyśleniami, aby w ten sposób pomagać kapłanom i wiernym zobaczyć Świętego, którego Bóg, jako pomoc, dał narodowi polskiemu. Jestem pewien, że gdyby Polacy przyjęli go z wiarą, życie w naszej Ojczyźnie byłoby inne. Inny byłby Kościół. Inny byłby nasz naród. Inaczej wyglądałoby życie wielu z nas. Zapewniam was, że św. Andrzej uprosiłby nam wszystkim u Boga, wyjątkowe łaski. I to też jest miara świętości Boboli.


Za kilka dni będziemy obchodzili święto św. Andrzeja Boboli. Niech te myśli o świętości Boboli będą zachętą dla każdego chrześcijanina, a szczególnie dla jego czcicieli, aby nie bać się świętości. Skoro o. Bobola został świętym, może nim zostać każdy z nas. Wystarczy tylko zatroszczyć się o osobistą relację do Boga. A z tego odniesienia będzie w nas taka hierarchia wartości, która potwierdzi naszą świętość. Obyśmy tylko się na nią zdecydowali, a nagroda, jaką Bóg nam zgotuje też będzie wielka.



 

5 listopada

Nie bój się, tylko wierz


Fragment homilii na modlitwie za Ojczyznę (30.01.2018) ks. prałata Józefa Niżnika, kustosza Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie i świadka objawień świętego.


(…) Choroba, cierpienie bliskiej osoby, czy jakieś zaskakujące wydarzenie, które budzi wielki niepokój. I takie sytuacje są po to, abyśmy przyszli do Jezusa i bezgranicznie Mu zawierzyli nawet gdy wydaje się, że wszystko jest już przesądzone. (…) nim człowiek do tego dojdzie, że sam sobie w życiu nie poradzi może trwać też wiele lat. Nim zrozumie, że to wszystko, co myślał, planował było jednak niewystarczające i że potrzebuję Jezusa, że tylko On jest w stanie przyjść z pomocą i rozwiązać sytuację w jakiej się znalazł.


Podobną sytuacja, co ludzi może dotyczyć także i narodów. I teraz chciałbym się podzielić, dlaczego w naszym sanktuarium od blisko dwu lat organizujemy modlitewne spotkania za Ojczyznę.


Zrodziły się one w moim umyśle wtedy, gdy totalna opozycja nie pozwoliła na normalną pracę w sejmie, gdy kobiety wyszły na ulice w czarnych strojach, gdy władze Unii Europejskiej wystąpiły przeciw Polsce grożąc, że nas ukarają.


I wtedy zrozumiałem, że tylko Bóg nas może uratować – Polskę, moją Ojczyznę. Zrozumiałem też, że u Boga to uprosić tylko św. Andrzej Bobola. Dlaczego on? Bo znam jego życiorys i wiem, że w sytuacjach kryzysowych, gdy Polacy zwrócili się do niego, nigdy ich nie zawiódł. I potrafił uprosić cuda, choćby ten z roku 1920, za który nigdy nie podziękowaliśmy mu.


Dziś jest podobnie.


Gdy były minione wybory prezydenckie, czy parlamentarne, to widziałem, z jaką nadzieją ci, którzy dziś od Boga otrzymali władzę pielgrzymowali do św. Andrzeja, a dziś, czy o tym pamiętają?


Ta choroba amnezji może nas wiele kosztować w najbliższej przyszłości.


I tu nie pomogą nawet najlepsze sondaże.


Bo tym, który daje ludziom władzę jest sam Bóg. Dlatego trzeba nam prosić św. Andrzeja, aby uprosił tym, którzy są u władzy łaskę, by pamiętali, że Bóg oczekuje zawsze wdzięczności od tych, którym daje łaski. A wdzięczni nie potrafią być ludzie pyszni i zarozumiali.


To, że dziś wiele spraw się udaje, to stoją za tym ludzie, którzy w ostatnim czasie podjęli wiele inicjatyw modlitewnych za Polskę.


Wspomnieć choćby zorganizowaną przez świeckich modlitwę przeproszenia Boga za grzechy, starania świeckich, aby uczynić Chrystusa naszym Panem, a jakby tego było jeszcze za mało ludzie kochający Polskę katolicką wyszli z różańcem w ręku ku naszym granicom i prosili Matkę Bożą, aby nas ocaliła.


I jestem pewien, że ten rozmodlony, pełen wiary, prosty lud uprasza u Boga błogosławieństwo dla Polski. Dlatego dziś, to są prawdziwi bohaterowie naszej Ojczyzny.


To oni są dla Polski ewangelicznymi Jairami, bo idą do Jezusa, upadają przed Nim na kolana i proszą Go o pomoc dla Ojczyzny.


Do tych prawdziwych bohaterów dzisiejszej Polski zaliczacie się także wy, którzy co miesiąc jesteście na tej modlitwie.


Dziękuję wam bardzo za to, że macie dla Ojczyzny czas. Dziękuję Grupie św. Andrzeja Boboli, która podjęła piękną inicjatywę prowadzenia się modlitw w 30 dni miesiąca.


I na koniec jeszcze jedna uwaga, ale jakże potrzebna.


Gdy Jairowi było ciężko, Jezus mu powiedział: nie bój się, wierz tylko.


Nas też może ogarniać niechęć, bo jest nas na takich spotkaniach modlitewnych nie za wielu.


Dlatego Jezu stawia nam dziś, aby nas umocnić Jaira, którego trwanie przy Jezusie doprowadziło do cudu wskrzeszenia.


Jeśli i my trwać będziemy stanie się cud.


Chrześcijańskie i katolickie oblicze Polski zostanie uratowane, co daj Boże za przyczyna św. Andrzeja Boboli. Amen.



 

Fot. VICONA / CC BY-NC-ND 4.0

24-Godziny-Męki-Pańskiej-za-Polskę-_baner.jpg
bottom of page