top of page

Miłość Boża w relacjach i przyjaźniach chrześcijańskich



Cnota dla św. Katarzyny ze Sieny, podobnie jak dla wszystkich świętych, jest czymś, co z natury rzeczy ma związek z naszymi relacjami z bliźnimi. I tak, jak nasza miłość Boga zaczyna się od mieszaniny motywów i potrzeb, które wymagają oczyszczenia, tak również jest w przypadku naszej miłości bliźniego. „Własna zmysłowość”, którą św. Katarzyna wskazuje jako podstawowy przejaw grzechu w naszym życiu, wpływa na naszą relację z Bogiem, a to z kolei wpływa na nasze związki z bliźnim. A przez bliźniego św. Katarzyna rozumie każdego, kogo życie przecina z naszym życiem. Miłość do bliźniego wymaga oczyszczenia, wzrostu i pogłębienia.


Jak rozpoznać, czy nasza miłość jest egoistyczna


Św. Katarzyna daje do zrozumienia, że nasza skłonność do wykorzystywania ludzi do naszych własnych egoistycznych celów i zaborczość w naszych relacjach muszą zostać wydobyte na światło dzienne. Czasami Bóg dopuszcza, by doszło do ustanowienia egoistycznych relacji, aby pokazać nam ich niedoskonałość i przybliżyć nas do głębszej i czystszej miłości. Św. Katarzyna określa pewne wskaźniki naszej reakcji na innych, które pomagają nam określić, kiedy nasze relacje wymagają oczyszczenia.


Wiesz, po czym poznać miłość niedoskonałą? Niedoskonale kocha ten, co kochając nawet miłością duchowa, doznaje cierpienia i jest zgnębiony, gdy stworzenie, które on kocha, nie zdaje się odwzajemniać miłości jego lub kochać go tak, jak on zdaje się kochać; albo gdy widzi, że pozbawiony jest jego towarzystwa i pociechy, którą stąd czerpał; albo gdy czuje, że kocha ono kogo innego bardziej niż jego (…).
Wszystko wynika z tego, że korzeń duchowej miłości własnej nie był jeszcze całkowicie wyrwany. Często pozwalam duszy żywić tę miłość, aby poznała siebie i niedoskonałość swoją.

Kiedy Pan pozwala nam dostrzec nasz egoizm w relacjach otrzymujemy sposobność decyzji, by wyrzec się tego egoizmu, prosząc Boga, by nam w tym pomógł. Dostrzeżenie swojego grzechu staje się sposobnością wyrzeczenia się go i pełniejszego przyjęcia woli i miłości Bożej w naszym życiu i w naszych relacjach.


Św. Teresa z Lisieux opowiada nam, jak pewnego razu urzekła ją relacja, która „wykraczała ponad miarę” pod względem uczuciowym. Bóg uchronił ją, sprawiając, że jej miłość okazała się nieodwzajemniona.


Moje serce, tak wrażliwe i miłujące, gdyby znalazło inne serce zdolne je zrozumieć, z łatwością by się mu oddało... Próbowałam zaprzyjaźnić się z dziewczynkami w moim wieku, szczególnie z dwiema; kochałam je, one zaś kochały mnie o tyle, o ile były do tego zdolne; ale niestety! jakże ciasne i płoche jest serce stworzeń!!! Wkrótce przekonałam się, że moja miłość jest niezrozumiana. (...) odczułam to, ale nie żebrałam o uczucie, którego mi odmówiono. (...) Jakże wdzięczna jestem Jezusowi, że pozwolił mi znajdować „jedynie gorycz w ziemskich przyjaźniach"; z sercem takim, jak moje, łatwo dałabym się usidlić i podciąć sobie skrzydła; jakże więc mogłabym potem „ulecieć i spocząć”? Jak może serce oddane miłości stworzeń zjednoczyć się wewnętrznie z Bogiem?... Wiem, że jest to niemożliwe. Nie pijąc nigdy z kielicha nadmiernej miłości ku stworzeniom, czuję jednak, że nie mogę się mylić. Widziałam tyle dusz oczarowanych tym zwodniczym światłem, jak podobne biednym motylom latały opalając sobie skrzydła, po czym powracały do tego prawdziwego, słodkiego światła miłości, które wracało im skrzydła bardziej promienne i lżejsze, aby mogły w końcu ulecieć do Jezusa, tego Boskiego Płomienia, „który płonie, a nie spala”. O! ja wiem, że Jezus uważał mnie za zbyt słabą, by mnie wystawiać na pokusy. (...) A tymczasem znajduję jedynie gorycz w tym, co dusze mocne napełnia radością i czego muszą się wyrzekać, aby pozostać wiernymi. Nie ma więc żadnej mojej zasługi w tym, że nie oddałam się umiłowaniu stworzeń, ponieważ zabezpieczyło mnie przed tym wielkie miłosierdzie Dobrego Boga!..

Św. Franciszek Salezy wchodzi w pomocne, a czasami zabawne szczegóły, by pomóc nam określić zaborczą, egoistyczną miłość. Autor Filotei mówi o powierzchowności relacji opartej zasadniczo na zmysłowym przyciąganiu.


Ileż to razy mówi się na świecie: „Cóż to za doskonały młodzieniec! Jak on ślicznie tańczy, jaki zręczny, jak strojnie się ubiera, jak pięknie śpiewa, jak biegle gra we wszystkie gry, jak dobrze ułożony, jaki ponętny, jak umie zabawić!" (...)
A że te wszystkie rzeczy trzymają się zmysłów, więc i stosunki, które z nich pochodzą, nazywają się zmysłowymi, marnymi i płochymi, a zasługują raczej na nazwę błazeństwa niż na imię przyjaźni.
Są to zwykle przyjaźnie młokosów przywiązujących wielką wagę do brody, włosów, strojów, gadulstwa, zadzierania nosa i zalotności; przyjaźnie godne głów zielonych, u których cnota jeszcze w puchu, a rozsądek w pączku. Stąd przyjaźnie takie są tylko przelotne i giną tak szybko jak śniegi na słońcu.

Św. Franciszek zwraca uwagę na to, że takie skłonne do flirtów relacje (nazywa je „miłostkami”) nawet jeśli zaczynają się bez zamiaru dążenia do niemoralnego zachowania seksualnego, często do tego prowadzą. Stwierdza on, że chociaż te relacje mogą trwać latami, a to, czym się zadowalają, to jedynie „wzdychania, tęsknienia, nadzieje i przymilania i tym podobne głupstwa”, to często w końcu przeradzają się wprost w niemoralne zachowanie. Nawet gdy zamiarem może być utrzymanie relacji na poziomie „flirtu", to – jak zauważa św. Franciszek Salezy – jest to jednak niebezpieczna ścieżka.


Ledwie zgodzisz się na jego iskierkę, w tej samej chwili ku twemu zdumieniu wybuchnie on płomieniem, który ogarnie całe twoje serce, obróci w proch twoje dobre postanowienia i puści z dymem twoją dobrą sławę.

(…)


Wzrastanie w wolności


Wszystko, co istnieje, jest darem od Boga. Jednak często oczekujemy od rzeczy i istot stworzonych przez Boga zadowolenia i spełnienia, które zapewnić może tylko Bóg. Kiedy dusza przylgnie do rzeczy i ludzi tego świata, szukając zadowolenia lub spełnienia, które jedynie Bóg może dać, to powoduje zniekształcenie w sobie samej, jak również w innych. Wielu pisarzy duchowych nazywa „oderwaniem” lub „wyrzeczeniem”, ten proces likwidowania zaborczego, egocentrycznego przywarcia do rzeczy i osób oraz nieuporządkowanego ich poszukiwania. Celem procesu oderwania nie jest to, by przestać kochać rzeczy i ludzi tego świata, ale wprost przeciwnie – kochać je jeszcze prawdziwiej w Bogu, pod panowaniem Chrystusa, w mocy Ducha Świętego. Rzeczy i ludzie stają się jeszcze piękniejsi i zachwycający, kiedy widzimy ich w tym świetle. Niemal zawsze w tym procesie „porzucania'”, by kochać bardziej, jest jakiś bolesny wymiar, ale jest to ból prawdziwego uzdrowienia i wyzwolenia. Chrześcijańskie oderwanie jest ważną częścią procesu, wprowadzającego w sferę wielkiej wolności i radości.


Wartość pobożnej przyjaźni


Mimo że w relacjach istnieją niebezpieczeństwa, św. Franciszek i św. Bernard wyrażają mocno opinię, że pobożne przyjaźnie są ważne w podróży duchowej. Jedna z pierwszych rad, jakich udziela św. Franciszek wyruszającym w podróż, dotyczy znalezienia duchowego przyjaciela jako pomocy i przewodnika.


Jeśli chcesz trafić do pobożności, szukaj kogoś, kto cię będzie prowadził. To rada nad wszystkie rady.

Chociaż św. Franciszek stanowczo zachwala wartość posiadania przyjaciela lub duchowego kierownika, to wie, że nie zawsze jest to możliwe i przyznaje, że ciężko jest znaleźć kogoś takiego. Oprócz wielkiej wartości, jaką jest posiadanie duchowego kierownika, św. Franciszek uznaje również wielką wartość duchowej przyjaźni w życiu chrześcijańskim. Przytacza piękne wersy z Księgi Syracha na ten temat:


Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną,

kto go znalazł, skarb znalazł.

Za wiernego przyjaciela nie ma odpłaty

ani równej wagi za wielką jego wartość.

Wierny przyjaciel jest lekarstwem życia; znajdą go bojący się Pana.

Kto się boi Pana, dobrze pokieruje swoja przyjaźnią,

bo jaki jest on, taki i jego bliźni (Syr 6,14-17).


Św. Bernard kładzie silny nacisk na potrzebę szukania pomocy u wiarygodnego kierownika duchowego. Mówiąc ze smutkiem o tych, którzy „zacząwszy duchem” pragną „teraz kończyć ciałem” (Ga 3,3), katastrofalnie schodząc z godnej zaufania ścieżki, zauważa:


Niech to będzie ostrzeżeniem dla tych, którzy nie boją się wejść na ścieżkę życia bez kogoś, kto by pokierował nimi i ich uczył, ale działają jako uczniowie, jak również nauczyciele życia duchowego, dla samych siebie. I nie przestają tylko na tym; oni nawet zbierają swoich własnych uczniów, ślepi prowadząc ślepych. Jak wielu w wyniku tego widzieliśmy schodzących z właściwej ścieżki ku swojemu wielkiemu niebezpieczeństwu? Gdyż ich wielka nieznajomość sztuczek i podstępów szatana powoduje, że ci, którzy zaczynali w duchu, kończą w ciele. Są prowadzeni na wielkie manowce, a upadek ich jest straszliwy.

Ponieważ przyjaźń dotyka głębi naszej istoty, św. Franciszek doradza nam ostrożność w naszych wyborach. Skoro „przyjaźń jest miłością wzajemną”, to powinna być zawierana tylko z tymi, którzy mogą dzielić miłość do Chrystusa i życie w cnocie. „Taka przyjaźń jest doskonała, bo idzie od Boga i do Boga prowadzi; bo jej zawiązką jest sam Bóg; bo trwając w Bogu, nigdy nie przeminie”.


Św. Franciszek uczy, że taka przyjaźń nie ujmuje nic z powszechnej miłości bliźniego, którą powinniśmy żywić do każdego; nie oznacza to również, że powinniśmy zaniedbywać nasze relacje z rodzicami, krewnymi, sąsiadami, współpracownikami albo istniejące wcześniej więzi.


Św. Franciszek bezpośrednio zajmuje się także tematem ostrzeżeń przed „osobnymi przyjaźniami”, jakie pisma duchowe tamtego okresu kierowały przede wszystkim do osób zakonnych. Autor Filotei bierze pod uwagę, że w oddanych wspólnotach zakonnych może nie być potrzeby takich osobnych przyjaźni, gdyż więź między wszystkimi członkami wspólnoty jest sposobem, w jaki powinna się wyrażać przyjaźń. „Osobne przyjaźnie” w takich sytuacjach mogą być nie do pogodzenia z formą życia wspólnotowego, któremu ktoś się poświęcił, mogą prowadzić do „stronniczości” i zaborczości. Jednak św. Franciszek stwierdza, że wyraźnie nie dotyczy to ludzi żyjących w świecie.


Osoby zaś żyjące w świecie, a szukające prawdziwej cnoty, przeciwnie – potrzebują łączyć się jedne z drugimi świątobliwą i świętą przyjaźnią, przez którą się nawzajem pobudzają, wspierają i do dobrego prowadzą.
Ci, co idą razem równą drogą, nie potrzebują brać się za ręce, ale ci, co muszą chodzić drogami stromymi, przepaścistymi i śliskimi, trzymają się razem, by będąc jedni drugim ku pomocy mogli iść bezpieczniej. Podobnie ci, co są w zakonach, nie potrzebują osobnych przyjaźni; ale ci, co przebywają w świecie, bardzo ich potrzebują dla wzajemnego wspierania się i ubezpieczania pośród tylu złych dróg i przejść, które muszą przebyć.

Święty zauważa, że sam Jezus utrzymywał szczególnie bliskie więzi przyjaźni z Janem, Martą, Marią i Łazarzem. Apostoł Paweł dzielił głęboką więź z Tymoteuszem i innymi swoimi bliskimi współpracownikami. Św. Franciszek podaje również przykład bliskiej przyjaźni, jaka łączyła św. Grzegorza z Nazjanzu i św. Bazylego. (…)


Autor Filotei podaje następnie przykłady wielu świątobliwych przyjaźni ludzi świętych w ciągu historii, które nie były przeszkodą, a wręcz stanowiły pomoc w ich wzrastaniu ku jedności z Bogiem. Wskazuje on także, że św. Tomasz z Akwinu uważał prawdziwą przyjaźń za cnotę. Św. Franciszek podsumowuje:


Doskonałość więc nie polega na tym, żeby nie mieć przyjaźni, lecz na tym, żeby nie mieć innej przyjaźni, jak tylko dobrą, świątobliwą, świętą.

(…)


Bóg Ojciec przekazuje św. Katarzynie ze Sieny głębokie zrozumienie trwałej miłości w prawdziwej chrześcijańskiej przyjaźni, pokazując, jak miłość, która zaczyna się w tym życiu, w Chrystusie nie zmniejsza się, ale staje się bardziej intensywna w życiu Nieba. Zatem miłość w Chrystusie może naprawdę być wieczna (...)


Miłość błogosławionych w Niebie, która zaczęła się na ziemi, nie tylko zwiększa się, ale rośnie też ich miłość do tych, których kochali na ziemi.


Wszystkie pragnienia ich wołają w obliczu moim o zbawienie całego świata. Życie ich skończyło się w miłości bliźniego, nie utracili tej miłości. Przeszli z nią przez bramę, którą jest Jednorodzony Syn mój (por. J 10,7;9), jak ci to poniżej opowiem: związani są tym węzłem miłości, w którym zakończyli życie, i trwają w nim wiecznie. (...)

(...)


Najgłębszym pragnieniem ludzkiego serca jest znalezienie miłości i relacji, które trwają na wieki. Popularne piosenki miłosne śpiewane na przestrzeni dziejów przekazują marzenia o tym, co „wieczne” i „na zawsze", o miłości, która jest prawdziwa, głęboka, wierna i trwała. Miłość i relacje, które są w Jezusie, to jedyna miłość i relacje, które mogą spełnić marzenie i pragnienie ludzkiego serca.


Św. Franciszek, jak się przekonaliśmy, także mówi o więzach przyjaźni w Chrystusie, które „nigdy nie przeminą”.


Jak dobrą jest rzeczą kochać się wzajemnie na ziemi na podobieństwo tego, jak się kochają w Niebiosach, i nauczyć się tak obcować na ziemi, jak obcują w Niebie.
Nie mówię tu o wzajemnym kochaniu się miłością zwyczajną, jaką winni jesteśmy wszystkim ludziom; mówię o przyjaźni duchowej, w której dwie, trzy lub więcej osób, przelewa sobie nawzajem swoje pobożne i duchowe uczucia i staje się między sobą jednym duchem.

Św. Teresa z Lisieux, jak widzieliśmy, daje mocne świadectwo piękna i wartości głębokiej chrześcijańskiej przyjaźni. Więzi w Chrystusie oraz we wspólnej miłości i cierpieniu pomiędzy Celiną a św. Teresą były „silniejsze niż więzy krwi". Św. Teresa mówi: „Ożywiał nas, można powiedzieć, jeden duch". Ich wspólne doświadczenie obecności Chrystusa przypomniało jej o szczególnej jedności kontemplacyjnej, jakiej św. Monika i św. Augustyn doświadczyli przez parę chwil w Ostii, tuż przed śmiercią Moniki.


Wraz ze wzrastaniem w życiu duchowym, przyjaźnie św. Teresy z Lisieux z jej rodzonymi, jak również zakonnymi siostrami pogłębiały się.


Serce, oddając się Bogu, nie traci swych przyrodzonych, pełnych tkliwości uczuć, przeciwnie, uczucia te potęgują się w miarę, jak stają się coraz czystsze i coraz bardziej boskie.



Źródło: Spełnienie wszystkich pragnień, Ralph Martin, wyd. AA, Kraków 2013

Fot. polona.pl

24-Godziny-Męki-Pańskiej-za-Polskę-_baner.jpg
bottom of page