top of page

Mów do mnie: „ojcze Karolu”. Rozmowy Anny Dąmbskiej z Janem Pawłem II




Fragmenty książki: "Serviam. Duchowa misja Polaków" Anny Dąmbskiej




2 IV 2005 r.


Jesteśmy zaniepokojeni poważnym pogorszeniem stanu zdrowia Papieża, jakie nastąpiło poprzedniego wieczora, a zarazem zbudowani powszechną reakcja ludzi licznie gromadzących się na modlitwę za niego. [...] Anna zwraca się do Pana:


‒ Tatusiu, sam rozumiesz, że nie możemy niczego innego zrobić, jak prosić Ciebie. Sprawa jest poważna, bo chodzi o Twój Kościół. Wydaje się nam, że trudno byłoby jego następcy zyskać szybko podobny autorytet do tego, jaki Jan Paweł II zdobył sobie na całym świecie, a bez autorytetu Kościół będzie dużo bardziej zagrożony rozbiciem i o wiele bardziej bezradny..


Chyba cała Polska prosi Cię o to... Ojcze, możemy powiedzieć, że nie odpowiadamy za siłę naszych próśb, ale ufamy Tobie. Wiemy, że Papież też ufa tylko Tobie. Na pewno nie prosi o uzdrowienie. To my za niego prosimy. Przechodzi agonię, ale dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych...


Nie chcemy Ci, Ojcze, nic narzucać ani niczego żądać. Przyjmiemy Twoją wolę. Ale prosimy ze względu na Twoje miłosierdzie dla nas ‒ nie dla Papieża, bo jemu byłoby lepiej u Ciebie. [...]

Pan odpowiada:


‒ Moje dzieci, potrzeba wam bardzo mojego pokoju. Proszę, oddajcie Mi swoje emocje, swoją uczuciowość, wszystko to, co może was zaniepokoić, wzburzyć, poruszyć i wzbudzić w was niepokój. Na te wszystkie cechy waszej ludzkiej natury Ja kładę moje uciszenie i uspokojenie. Możecie to ująć jako moją obecność przy was, która jest waszym oparciem. (…)


Kończymy modlitwę około godz. 21.30. Kilka minut później rozlegają się syreny i dzwony kościelne obwieszczające śmierć Papieża.


W nas trojgu absolutny pokój trwa do tej pory (uwaga dopisana 5 kwietnia o godz. 16).



4 IV 2005 r.

Poniedziałek, przeniesione święto Zwiastowania Pańskiego


Papież zmarł w sobotę 2 kwietnia o godz. 21.37. Tak jesteśmy pewni, że jest z Panem, że nie próbujemy nawet pytać o niego. Z uwagi na dzisiejsze święto zwracamy się do Matki Bożej:


‒ Matko, prosimy Cię bardzo o pomoc, o to, byś używała swojej królewskiej władzy w Polsce, byś rozwijała w nas większą dojrzałość i poczucie odpowiedzialności, o którym tak często mówił Papież, pragnienie służby, zrozumienie naszego powołania do służby wedle darów umieszczonych przez Pana w każdym z nas.


‒ Prosimy, Matko, dopomóż nam (naszemu narodowi) otwierać się na działanie Ducha Świętego ‒ prosi Grzegorz. Chcąc zaakcentować, że my kończymy mówić, aby Matka Boża mogła coś powiedzieć, jeśli zechce, Anna mówi:


‒ Słuchamy Cię, Matko... ale po chwili zaczyna się zastanawiać, że to forma niezbyt grzeczna, jak gdyby „wymuszająca" na Matce Bożej rozmowę z nami, i szuka innego wyrażenia. Matka Boża jednak mówi:


‒ Moje kochane dzieci, jakżeż mogłabym wam nie odpowiedzieć?


Teraz mam do pomocy waszego papieża, a mojego syna Karola. On tak bardzo pragnie waszego odrodzenia się, obudzenia i służby godnej mnie i Boga.


Ja go wprowadziłam do domu Ojca. I wszedł w chwale, bo Jezus „wybiegł” na jego spotkanie z gorejącym sercem, z miłością, której nie mógł już tłumić, i z dumą poprowadził go ku Ojcu.


Wasz papież nie czekał ani sekundy, ponieważ ja byłam przy nim w momencie agonii, tak jak matka przy umierającym synu... tu raczej ‒ budzącym się. Przecież był „cały mój” (Totus Tuus). Weszliśmy w chwale oboje, bo przecież mnie Pan nasz mianował Królową Nieba. A jeśli ja ‒ człowiek ‒ jestem królową nieba, to On‒Bóg‒dał mi istnienie i jest Stwórcą nieba, wszelkich bytów duchowych i wszelkiej materii...


Matka Boża nie kończy tej myśli, lecz mówi:


‒ Dzieci, nie da się opowiedzieć o „sytuacji”, której najmniejszych nawet elementów wyobrazić sobie nie możecie, ale to, co możecie pojąć, mówię wam. Wasz papież wszedł w chwale, bo wypełnił plany Boże wedle zamysłu i pomocy Boga. Wypełnił w zupełności i w nagrodę otrzymuje prawo współpracy ze mną dla ratowania ludzkości ‒ przede wszystkim Kościoła Jezusowego ‒ i możność niesienia wielkiej pomocy wam, Polakom. On wie, jak wiele od waszej służby zależy. A teraz może zrobić dla was więcej, niż był w stanie dokonać na ziemi.


Teraz dzieci daje wam swoje błogosławieństwo, bo jest przy mnie. Przecież jest Totus Tuus nie tylko na ziemi. Jest moim ukochanym synkiem na wieczność.


Przyjmijcie, dzieci, błogosławieństwo od niego i ode mnie jako pierwsi z jego duchowych dzieci. Czy chcecie nimi być?


‒ Tak ‒ odpowiadamy po chwili, gdy mija pierwsze zaskoczenie, bo nie myśleliśmy o niczym podobnym, ale rozumiemy, że to jakaś nowa forma i zakres służby dla dobra Kościoła, narodu i całej ludzkości, w większej bliskości z tym, którego tak cenimy, na którego większe zaangażowanie czy poparcie tak liczyliśmy, a także pragnęliśmy jego samego ucieszyć, a który do tej pory wydawał się tak trudno dostępny, gdy chodzi o przekazanie tekstów, a nawet wydawanych książek. Gdy sobie to uświadamiamy, dodajemy jeszcze:


‒ Marzymy o tym. Dziękujemy. [...]


Anna dodaje:


‒ A ja mam jedno pytanie... po czym, stropiwszy się nieco, oszołomiona i speszona, pyta:


‒ Ale czy w ogóle masz, Ojcze Święty, ochotę na współpracę z nami, których przecież w ogóle nie znałeś?


Grzegorz zwraca uwagę Annie na to, że Papież przesłał ojcu Janowi podziękowanie za książkę „Pozwólcie ogarnąć się miłości”, więc coś o Annie wie. Wątpliwości Anny próbuje też rozwiać Matka Boża, zapewniając:


‒ On wszedł przygotowany.


Anna stwierdza w końcu:


‒ Tak, rozumiem. Cieszę się, choć jestem ciągle zaskoczona, pełna niedowierzania, zdumienia i niepewna własnych sił i umiejętności. Prosimy oboje o błogosławieństwo.


‒ Jeśli to możliwe, to nie tylko dla nas obojga ‒ prosi Grzegorz.


Jan Paweł II mówi:


‒ Błogosławię was, dzieci. Niech spocznie na was łaska Pana naszego, a Duch Święty niech was prowadzi w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. +



8 IV 2005 r.

Dzień pogrzebu Jana Pawła II


Anna była niespokojna od czasu poprzedniej rozmowy z Matką Bożą 4 kwietnia. Oglądała dużo programów o Papieżu, ale nie umiała sobie wyobrazić współpracy z nim, także ze względu na swój brak znajomości spraw kościelnych. Rozmowę zaczyna Matka Boża:


‒ Witaj, córeczko. Mówi Maryja, twoja matka i królowa. Rozpoczynam rozmowę, bo jesteś nadal wystraszona i niepewna. Szatan robi wszystko, co może, żeby cię odciągnąć od spotkania z nami. Działa na twoje emocje i uczucia, stara się zniechęcić cię, odciągać, zająć czymś innym, tak że – będąc mu posłuszna ‒ stałabyś się zupełnie bezwolna. Ale ja występuję w twojej obronie, a on lęka się mnie i ucieka. Jeszcze zgaś telewizję, bo nie ma sensu oglądać bez końca filmów o nim (o papieżu), skoro on sam czeka od kilku już dni na rozmowę z tobą.


Tu nie chodzi, córeczko, ani o niego, ani o ciebie; chodzi o moje sprawy, o moje królestwo, o Polskę i jej zadanie w planach Boga. Papież otrzymał wielki dar służenia w nich. To nagroda za wierną, ciężką służbę, którą całym życiem wypełnił najpiękniej, jak mógł. Syn mój (papież) jest teraz chlubą i dumą twojej prawdziwej ojczyzny, tysiącletniej wspólnoty polskiej tu ‒ w domu Boga.


I teraz rozpoczyna się jego wielkie zadanie: będzie towarzyszył mi w moich staraniach o wydźwignięcie was z zapaści, danie wam więcej sił, nadziei, radości.


Duch Święty będzie wam Nauczycielem, Przewodnikiem, Uzdrowicielem, Dawcą mądrości i światła waszym sumieniom.


Ukaże wam wasze winy i pobudzi do przemiany, a więc do żalu, skruchy, pokory i błagania o przebaczenie.


Działanie Ducha Świętego już się rozpoczyna, bo zaczynacie Go wzywać. Rozpoczyna się też współpraca obu Kościołów: walczącego i chwalebnego, czyli was z całym niebem. Pan pragnie dać ci radość brania udziału w tej współpracy, natomiast z nieba prowadzić was będzie Jan Paweł II, bo godzien stał się tego i ma wszelkie potrzebne umiejętności. Całe lata przygotowywał się ‒ nie wiedząc o tym ‒ do wiecznej służby mnie i Jezusowi, którego tak ukochał. Drugą jego miłością była Polska. I tu potrzebny jest nam ktoś, kto ją kocha i rozumie, kto pragnie z całego serca, aby wykonała ona plany Boże i uratowała ludzkość, która zaparła się Boga, a oddała ‒ w dużej mierze ‒ w służbę Szatanowi i szykuje sobie zgubę. To sama widzisz.


A więc, moja córeczko, jesteś przecież naszą łączniczką, bądź więc nią również dla Jana Pawła II. Proszę cię o to.


‒ Matko, zrobię wszystko, co będę mogła, ale nie wiem nawet, jak się zwracać do Papieża...


‒ Witaj, Aniu. Mów do mnie: „ojcze Karolu”, bo tak będzie najprościej i najkrócej ‒ Anna „słyszy" głos Papieża, który tłumaczy:


‒ „Papież” jest to funkcja w Kościele ziemskim. Tu jest pustym tytułem, a „Jan Paweł II” jest tylko elementem tego tytułu. Moim prawdziwym tytułem do chwały jest Totus Tuus ‒ takim chciałem i starałem się zostać ‒ ale to nie jest imię na użytek ziemski. Najprostszy zatem sposób zwracania się do mnie to moje imię chrzestne. „Ojcem Świętym” jest tylko Bóg! ‒ podkreśla Papież, nawiązując do tego, że w poprzedniej rozmowie Anna usiłowała do niego zwracać się tym tytułem, jak to się czyni na ziemi ‒ za to „ojciec Karol” nie przeszkadza nikomu. A ja naprawdę chcę być twoim ojcem duchowym. Jest tu ojciec Jan i ojciec Ludwik; obaj uważają, że to najlepszy wybór.


A ty, dziecko, nie pogniewasz się na „Anię"? Wolałbym tak do ciebie mówić niż „Anno", bo to brzmi tak oficjalnie, a pragnąłbym bezpośredniości jak w rozmowach ojca z jego córką duchową.


Poznałem cię, Aniu, i wiem o tobie wszystko to, co najważniejsze. Prosiłaś Pana o możność służenia Polsce opartej na Jego prawach i Pan dał ci taką służbę. A wiem, ile dziesiątków lat prób przeszłaś i jak bardzo boli cię obecny stan społeczeństwa. Pragnę, abyś była świadkiem jego dźwigania się i przemieniania. Nic innego nie będziesz musiała robić niż to, co dotychczas, ale sytuacja będzie się zmieniała.


Jestem niesłychanie wdzięczny Ojcu Niebieskiemu, że zabrał mnie teraz, bo już widzę, jaki wydźwięk ma moja śmierć. Zaczęto mnie czytać i słuchać o wiele poważniej niż dawniej. A moja pomoc dzięki Królowej Nieba i Polski wzrośnie wielokrotnie.


Cieszę się, córeczko, twoją zgodą. Zgody Grzegorza jestem pewien.


Teraz błogosławię wam w imieniu Pana: Niech pokój Jego spocznie na was i pozostanie. +


Ojciec Karol



9 IV 2005 r.


‒ Stajemy przed Tobą, Królowo, i prosimy o wskazanie nam naszych zadań.


Matka Boża odpowiada:


‒ Witajcie, dzieci. Oddaję twoją „rękę" mojemu synkowi Karolowi. Poznawajcie się lepiej. I chciałabym, abyście traktowali się wzajemnie jako moje dzieci, a więc rodzeństwo.


Tu cała Polska jest moją rodziną, a Kościół Jezusowy na ziemi powinien stawać się nią jak najszybciej. Wobec zagrożeń i klęsk takie zbliżenie, jednomyślność i prawdziwe braterstwo powinno ogarniać go coraz mocniej i dobitniej wyrażać się w czynach. Przykładem niech będzie służba zakonu Matki Teresy.


Tu ja sama działam, a teraz będzie przewodnikiem waszym całe dzieło życia Jana Pawła II. On sam wam powie, co widzi jako najpilniejsze potrzeby.


Mówi papież ‒ ojciec Karol:


‒ Witajcie, dzieci.


‒ Witaj, ojcze ‒ odpowiadamy. Grzegorz dodaje: ‒ ...i dziękuję za zaufanie; cieszę się.


‒ Posłuchajcie teraz. Anna słusznie powiedziała, że potrzebna jest katecheza dla dorosłych, natomiast rozwinięcie i nadanie jej odpowiednich form jest sprawą waszego Kościoła tu ‒ w Polsce. Będzie to o tyle łatwiejsze, że możecie opierać się na moich katechezach z pielgrzymek do Polski. Należy to powiązać z historią Kościoła w Polsce i samą historią naszego narodu. [...]


‒ Twój pomysł, Anno ‒ który nie jest naprawdę twoim ‒ o niezbędności katechezy dorosłych jest ważny i powinny go podjąć także inne parafie, zwłaszcza te, które są prowadzone przez zakony.


Anna mówi, że ma na myśli szczególnie tych dorosłych, którzy są w ogóle nieochrzczeni albo też od dawna nie mieli kontaktu z Kościołem (nie chodzą do kościoła, nie przystępują do sakramentów, niewiele wiedzą, co jest przedmiotem wiary). Potem zauważa:


‒ Boimy się słomianego ognia, bo to jest nasza wada narodowa.


‒ Ale teraz zacznie działać Duch Święty ‒ odpowiada ojciec Karol ‒ a On nie dopuści do rozwoju słomianego ognia w waszym... W naszym kraju, bo zna was dogłębnie. [...]

Muszę wam powiedzieć, dzieci, że reakcja warszawiaków ‒ i nie tylko ‒ poruszyła również księży, zwłaszcza biorących udział w nabożeństwach. Na przykład nie możecie nic wiedzieć o reakcjach licznych spowiedników na postawy penitentów, ja zaś wiem, że często penitenci swoje przejęcie i głębokie niekiedy nawrócenie przekazywali swoim spowiednikom. Dawali im swoją pasję, swoją miłość i swoje pragnienie nawrócenia się ku Panu naszemu. To jest teraz przedmiotem rozmów pomiędzy kapłanami. Dlatego trzeba projekt takich katechez dla dorosłych, i to niekoniecznie chrześcijan, realizować jak najszybciej ‒ dawać spragnionym pożywienie Boże. [...]


Zauważamy, że jest godzina 21.


‒ Ojcze Karolu, zapraszamy do wspólnego odmówienia Apelu Jasnogórskiego.


Odmawiamy Apel.


‒ Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam.


Matka Boża odpowiada:


‒ Dzieci moje, jestem przy was, pamiętam o was. Czuwam. [...]


‒ Teraz, dzieci, daję wam moje pierwsze błogosławieństwo dla narodu polskiego ‒ mówi ojciec Karol.


‒ Przyjmijcie błogosławieństwo Boga Najwyższego, Ojca naszego, bo daję je wam przez Serce Maryi i Serce Chrystusa dla całego narodu polskiego ‒ w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. +



11 IV 2005 r.


‒ Witajcie, dzieci. Mówi ojciec Karol. [...] My tutaj mamy siły czerpane wprost od Pana, czyli nieograniczone, czas nie istnieje, a miłość nasza do was łączy się z miłością naszego Pana do każdego z ludzi. I o tym pragnę, abyście nie zapominali.


Ważne jest to, że razem służymy planom Pana, kochamy Polskę (ojciec Karol mówi to również w imieniu ojca Jana i ojca Ludwika). Ważne jest to, że wszyscy jesteśmy członkami Kościoła Jezusowego i pragniemy, aby ogarnął on całą ludzkość, by mogła żyć w pokoju, bezpiecznie, godnie i aby przyjęła miłosierdzie Boga i Jego sprawiedliwość, która jest zupełnie niepodobna do ludzkiej, bo oparta na bezgranicznym miłosierdziu ‒ gdyż od tego zależy obecnie jej dalsze istnienie, a jeśli je (miłosierdzie Boże i sprawiedliwość) przyjmie, nastąpi potężny zryw duchowy i co za tym idzie cywilizacyjny.


Po krótkiej dygresji Anna mówi:


‒ Ojcze Karolu, przepraszam z góry za to, że ciągle się odrywam od głównego tematu, robię mnóstwo dygresji i naprawdę potrzeba do mnie świętej cierpliwości.


Ojciec Karol odpowiada z uśmiechem:


‒ To się dobrze składa, bo ja właśnie taką teraz mam. [...] Słuchaliśmy, gdy ostatnio we troje rozmawialiście o Polsce. Wiele myśli poddawaliśmy wam. Ale trzeba by sprecyzować możliwości Kościoła polskiego w zakresie zaspokajania potrzeb ludzkich, które pod wpływem działania Ducha Świętego będą wzrastały.


To, co nazwaliście „katechezą dla dorosłych", to zwrócenie się kapłanów ‒ przede wszystkim zakonnych ‒ ku poszczególnym ludziom. Służba im musi się stać jednym z naczelnych zadań każdego kapłana, który czuje się odpowiedzialny wobec Jezusa za każdą nieśmiertelną duszę ludzką. Taka katecheza musi zaczynać się od miłosierdzia Chrystusa Pana ‒ objawionego wam najbardziej na krzyżu ‒ a kończyć spowiedzią, często poprzedzoną chrztem.


Kapłani powinni szybko się dokształcać, gdyż pytania zadawane przez ludzi mogą być niezwykle różnorodne. Ja osobiście polecałbym, aby korzystano z książek takich jak Wyznania św. Augustyna.


Nie można ludziom szukającym odpowiedzi na pytanie „Czy jest Bóg?” odpowiadać, przytłaczając ich ilością ksiąg teologicznych. Trzeba z nimi rozmawiać samemu z ogromnym szacunkiem i delikatnością. Niech (kapłani) proszą nas o pomoc i sami wyrabiają w sobie umiejętność słuchania, szacunek dla każdego, kto się do nich zwróci, i cierpliwość. Usilnie proszę o przygotowywanie się przez Kościół Jezusowy do przygarniania „grzeszników” i do rzetelnego wykonywania obowiązków kapłańskich.


Na tym kończę temat ‒ na razie.



12 IV 2005 r.


Anna wita ojca Karola, a także ojca Jana oraz ojca Ludwika, którzy mu towarzyszą:


‒ Chcę wam powiedzieć, dzieci ‒ mówi ojciec Karol – że bliski mi będzie każdy z was, kto kocha swoją ojczyznę i pragnie jej służyć wedle darów, które Bóg w nim umieścił. Zależy mi na tym, aby te dary odsłaniały się w was, tak abyście mogli nimi służyć.


Zauważyłem już, jak bardzo doktorowi Bogusławowi zależy na jego pacjentach. Zrozumiałe, że nikt nie chce, aby on zaczął katechizować ludzi, tylko każdy pacjent chciałby, żeby wszyscy lekarze, z którymi się styka, byli podobni do niego. To dotyczy każdego z was.


A drugą sprawą, równie ważną, jest silne pragnienie służenia społeczeństwu wedle swoich umiejętności i możności.


Do nieba nikt nikogo nie ciągnie ‒ możecie co najwyżej pomagać sobie wzajemnie ‒ ale pragnienie służby musi istnieć i skłaniać każdego chrześcijanina do naśladowania swego Mistrza. Słowem ci, co służą, nie mogą koncentrować się na własnej wygodzie, powiększaniu własnego dobrobytu i szukaniu zaspokojenia własnych pragnień, zwłaszcza zwróconych ku materii.


Służyć to znaczy walczyć o chwałę i cześć dla swego, uznanego przez siebie Króla i Pana, zwłaszcza jeśli się rozumie, że On oddał życie za każdego z nas.


Rozumiecie, dzieci, że walcząc o Królestwo Boże, nie można zaniedbywać siebie. Każdy chciałby być dobrym żołnierzem. „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (2 Tm 4,7).


Dlatego wam mówię, że jako wasz ojciec duchowy (poprzedniego dnia z radością wyraziliśmy na to zgodę) będę się starał o to, abyście wszyscy znaleźli się ze mną. [...]


‒ Naród nasz posiada wspaniałe cechy, nierozwinięte jeszcze w świecie ‒ mówi Anna ‒ na przykład szacunek dla kobiet, poczucie godności osobistej i innych, co przejawiało się bardzo dobitnie w stosunku do nieprzyjaciela, który się poddawał lub był ranny. Traktowano go tak, jak swoich własnych rannych. Pewne cechy zanikają, niestety tak samo, jak nasz piękny i bogaty język, który środki przekazu zmieniają najczęściej w bełkot.


‒ Teraz nie będziemy więcej mówili na ten temat ‒ mówi ojciec Karol ‒ bo on wymaga dłuższej wypowiedzi, a ponadto... przemyślcie to sobie i wysnujcie własne wnioski.


Anna śmieje się zaskoczona tym, że dostaliśmy zadania „od profesora". Ojciec Karol mówi:


Teraz, dzieci, dajemy wam swoje błogosławieństwo. Niech miłość Boga w Trójcy Świętej Jedynego osłania was i nasyca. Niech rozwija w was to, co jest Jego darami ‒ teraz i zawsze. +



13 IV 2005 r.


Modlimy się we czworo. Ojciec Karol mówi:


‒ Moje dzieci. Poleciłem wam przemyśleć sprawę naszego charakteru narodowego, a opierajcie się przy tym na tych cechach charakteru, które jeszcze niedawno (podczas wojny i po wojnie) były powszechne.


Patrzcie na te cechy, które były powszechne wśród waszych rodziców, przyjaciół ‒ pokolenia, które wyrosło w wolnej Polsce. A obecnie możecie wpisywać te cechy, które według was zanikły. Interesuje mnie, jak oceniacie je wy, ze środka mojej ojczyzny, bo ja znałem was z zewnątrz przez wiele lat, a opierałem się w ocenie na wielowiekowej trwałości dobrych cech charakteru naszych przodków. Jeśli zauważycie brak lub zanik takich cech, notujcie to. Ale ja wiem, że ziemia polska nie jest jeszcze wyjałowiona. Przeciwnie, została tak użyźniona przez ostatnie kilkadziesiąt lat okupacji sowieckiej, bo tak to trzeba nazwać, że plony, które sami będziecie oglądać, będą nie tylko z gruntu polskie, ale jeszcze bardziej widoczne, obfitsze niż możecie sobie wyobrazić. Wymagają tylko więcej światła rozumu i więcej przykładów prawości.


Teraz przyjmijcie moje błogosławieństwo. Przekazuję je wam poprzez Serca Jezusa i Maryi. Niech to błogosławieństwo podtrzymuje was i ożywia, pomaga wam w waszej misji bycia świadkami Boga.



26 IV 2005 r.


‒ Witamy cię, ojcze Karolu. Wracamy do naszego zadania. Meldujemy się.


‒ Witam was, dzieci. [...] Z życzenia Maryi prowadzę sprawy Kościoła, zwłaszcza Kościoła w Polsce. Nie znaczy to, że się narzucam papieżowi Benedyktowi XVI; ja tylko oręduję, wspomagam i troszczę się o prawidłowy stosunek władz kościelnych do planów Pana. Chodzi mi o przygotowanie was do jak najdoskonalszej służby, gdyż w przypadku innej Kościoły wielu państw będą się rozsypywać w najbliższym czasie.


Wobec nadchodzących wydarzeń ostać się może tylko organizacja kościelna jednomyślna, w pełni oddana Panu, żyjąca ofiarną służbą i jednocząca cały lud Boży danego kraju ku samopomocy, samoopiece, a także ku obronie wszelkich wartości duchowych, jakie zdołał w sobie wytworzyć każdy z krajów. Bo Kościół obejmuje już wszystkie kontynenty. Czas, aby ukazał swoje wartości dane mu przez Pana. Narody, które ich nie wytworzyły, które odsunęły Kościół lub zlekceważyły jego posłannictwo, pogrążą się w chaosie, nienawiści wzajemnej i mogą ulec zupełnej zagładzie.


Przypominam wam, że istotą działalności Kościoła Bożego jest miłość wzajemna, pomoc wzajemna, współczucie i miłosierdzie, a przede wszystkim jawne i bezinteresowne działanie ku pomocy potrzebującym. Mogą potrzebować pomocy i ratunku całe społeczeństwa. Kościół Boży musi wyjść na ulice, aby służyć, nieść pomoc i opiekę, dzielić się z potrzebującymi i żyć wśród nich.


Weźcie sobie do serca postawę Matki Teresy. Tylko taka postawa pozwoli Kościołom lokalnym nie tylko przetrwać, ale rozwijać się i wzrastać. A przecież macie świadczyć o dobroci i miłości Boga!



3 V 2005 r.

Święto Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski oraz rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja

Odmawiamy „Przybądź, Duchu Święty", zaprosiwszy do wspólnej modlitwy ojca Karola, ojca Jana i ojca Ludwika.


(…) Anna wstrzymuje się chwilę z rozpoczęciem rozmowy z ojcem Karolem. Mówi do Grzegorza:


‒ Papież chyba nie ma o czym z nami mówić. Jesteśmy „za głupi” dla niego; partnerami dla niego byliby kardynałowie, biskupi i teologowie...


Grzegorz odpowiada żartobliwie:


‒ Daj mu szansę...


‒ Witajcie. Grzegorz dobrze mówi ‒ włącza się ojciec Karol. ‒ Ja ciągle poznaję „nowe środowisko” (z uśmiechem), was i wasze otoczenie, a zatem wasze możliwości. Gdybym chciał rozmawiać z biskupami czy kardynałami, zrobiłbym to. Ale potrzebni jesteście mi właśnie wy, moi młodzi przyjaciele (rozumiemy, że młodzi nie wiekiem, a stopniem dojrzałości duchowej).


Jak będzie potrzeba, znajdziemy wam rozmówców, tym bardziej że już tak blisko do czasów grozy, śmierci i poczucia bezradności i strachu. To ułatwi nam działanie. Czasami człowiek musi zrozumieć, jak bardzo jest ograniczony czasowo i jak usilnie powinien starać się wypełnić jak najlepiej i jak najwięcej ze swoich obowiązków. [...]


W nawiązaniu do bolesnej sprawy dotyczącej polskiego kapłana w Watykanie (która nagle wybuchła) ojciec Karol mówi:


Sprawa ojca Konrada to nie jest jedyna sprawa. Będą się ujawniały następne, tak w Watykanie, jak i w różnych krajach, gdzie słudzy Szatana mogli bezkarnie sprawować władzę.


Jak gdyby w odpowiedzi na nasze zdziwienie tak radykalnym sformułowaniem ojciec Karol tłumaczy:


‒ Przecież głównym, śmiertelnym wrogiem Kościoła jest Szatan i mrowie ludzi, którzy mu służą. Szatan prowadzi walkę z Bogiem, niszcząc sumienia poszczególnych ludzi, ale tak naprawdę chodzi mu o zniszczenie Kościoła i wyplenienie z umysłów ludzi pojęcia Boga. Teraz będziecie oglądali fiasko jego wielowiekowych starań. Ojciec Niebieski dopuszcza do tego śmiertelnego zagrożenia ludzkości, bo ona tak dalece odeszła od Prawdy, że tylko strach śmiertelny może jeszcze nią wstrząsnąć.


‒ Dziękujemy, ojcze ‒ odpowiada Anna. ‒ I prawdę mówiąc, nie możemy doczekać się tego, bo też jasno widzimy, że przerażenie jest jedynym ratunkiem dla ludzkości.


Rozmowa schodzi na Pawła Włodkowica i jego obecność na soborze w Konstancji. Zauważamy, że to była nasza prawdziwa, naturalna obecność w Europie. Ojciec Karol włącza się, mówiąc:


‒ Nic się nie martwcie. Wrócimy jeszcze do prawdziwej Europy ‒ zrujnowanej, wystraszonej śmiertelnie, bo duża część ludzkości zginie, ale ta reszta powróci do Boga ‒ aby tylko miała wzorzec. Pamiętajcie, że struktury „Euro” zostaną zmyte przez ocean, gdyż Pan nasz długo wstrzymywał swoje karcenie, ale dla ratowania ludzkości niezbędne są środki, które nią wstrząsną.


To my, Polacy, mamy być ratunkiem Bożym dla całej ludzkości, nie tylko Europy. Dlatego konieczne jest – już ‒ przygotowywanie się, a możliwe jest ono tylko w wolności.


Duch Święty jest waszym przewodnikiem, mocą i jedynym ratunkiem. Dlatego wzywajcie Go ciągle. Jednakże zapewniam was, że On już przybywa i tak jak odczuła to młodzież ‒ bardzo emocjonalnie – tak stopniowo zwracać się ku Niemu będą wszystkie pokolenia. A sumienia będą „krzyczały” o grzechu, winie, zbrodniach przeciw rodakom, o zdradzie, chciwości i wszelkich zbrodniach, jakie zaplanowano, wykonano i zatuszowano. W zasadzie to już zaczyna się dziać. [...]


‒ Ojcze, dziękujemy ci ‒ mówi Anna. ‒ Właściwie to strasznie się ożywiłam. Przeczytam teraz trochę książek ojca. Dziękuję zwłaszcza za tę ostatnią, która ma rozdziały o patriotyzmie.


‒ Ona cała mówi o patriotyzmie. Miłość ojczyzny, właśnie to, ale to jest na pierwszym miejscu w naszym narodzie, i to od wielu wieków. Gdybyście wiedzieli, jak pełna wspaniałych ludzi jest wspólnota polska w niebie!


‒ Myślę, że to dla ojca była wielka radość przyjść i spotkać tam ich wszystkich ‒ mówi Anna.


‒ To jest moim szczęściem ‒ odpowiada ojciec Karol ‒ dlatego że Królową naszą i prawdziwą Matką jest Maryja, Królowa nieba.


‒ Kochamy Cię, Matko, i dziękujemy Ci za ojca Karola i za te setki tysięcy czy miliony innych Polaków, których doprowadziłaś do Boga.


Odpowiada Matka Boża:


‒ Starałam się, aby moje dzieci powracały do Boga z dumą i godnością, które powinny cechować Jego rzeczywiste dzieci. Każde z nich przybywało z pełnymi rękoma wedle swego zadania. Czasem był to ktoś taki jak Karol Wojtyła, czasem młodziutki powstaniec warszawski lub więzień kopalni Sybiru, którzy oddawali Bogu ból niespełnionych pragnień i dążeń, które odrzucili na rzecz służby swojej ojczyźnie.


Rozmowa schodzi na Rosjan, którzy są bardzo przywiązani do idei imperium i w jej imię gotowi są gnębić inne ludy oraz narody.


Matka Boża mówi dalej:


‒ Zapewniam cię, Anno, że Warszawa będzie stolicą Europy, będzie promieniowała miłością społeczną i wszystkimi cechami charakteryzującymi waszą wspólnotę, które ja w was odnowię. To będzie prawdziwe zmartwychwstanie. Warszawa będzie sumieniem Europy, wzorcem duchowym. Tu będą przyjeżdżać, żeby zaczerpnąć nadziei.


Teraz pragnę dać wam błogosławieństwo Boga w pełni świętości, majestatu i miłosierdzia Trójcy Świętej. Niech miłość ojcowska spocznie na was, posili was i wzmocni. Niech jego miłosierdzie przeniknie was i uświęca. +

Błogosławieństwo Boga dawali wam wraz ze mną mój ukochany syn, ojciec Karol (Totus Tuus) i towarzyszący nam wasi przyjaciele: ojciec Ludwik i ojciec Jan.


‒ Dziękujemy. Dziękujemy wszystkim.



11 V 2005 r.

Anna czyta Bogusławowi zapisane przez siebie cechy polskie, prosząc, by może coś do tego wykazu dodał lub skorygował. W rezultacie Anna dopisuje trzy cechy. Obraz stanu obecnego trochę nas przygnębia. Po krótkiej modlitwie Anna mówi:


‒ Zapraszamy do rozmowy. Ale kto chce z nami mówić dzisiaj?