top of page

Nie odchodźmy od Różańca. Rozmowa z ks. Piotrem Glasem


O sile Różańca do Granic, który był wielką bitwą o Polskę, potężnym mostem i parasolem Bożej ochrony nad naszym krajem oraz przypieczętowaniem duchowej rzeczywistości Polski Niepokalanym Sercem Maryi – mówi ks. Piotr Glas.

Fot. VICONA


Skala odpowiedzi wiernych na inicjatywę Różaniec do Granic zaskoczyła Księdza? Ks. Piotr Glas: Znam sprawę od początku. Pamiętam, jak Leszek Dokowicz powiedział mi o tym projekcie, stwierdziłem wówczas: bomba, ale jak to zrobić? Pomysł był doskonały, ale kiedy zaczęły się konkretne kroki, aby wprowadzić go w życie, przyszedł moment, gdy wszystko zaczęło się załamywać, organizatorzy byli bliscy poddania się, bo napotkali tak silną opozycję z każdej strony. Ja także myślałem, że już nic z tego nie wyjdzie, ale z drugiej strony mówiłem Leszkowi: to, że diabeł tak się wścieka, że jest taki sprzeciw, to znaczy, że to ważne wydarzenie – nie tylko zwykłe zgromadzenie, wyjście i stanięcie ludzi wzdłuż geograficznych granic, ale wielka duchowa bitwa o Polskę. Jeszcze w piątek przed sobotnim Różańcem do Granic byłem w Chicago, gościłem w dwóch polonijnych parafiach i wszyscy pytali: czy ksiądz bierze udział w Różańcu do Granic, bo my się tu organizujemy, to jest niesamowita inicjatywa.

Polacy w USA łączyli się z modlitwą trwającą w Polsce? I to w całych Stanach. Wielu naszych rodaków w USA z różnych przyczyn nie jest w stanie dziś wrócić do Polski i oni wszyscy podkreślali: w czasie Różańca do Granic będę się czuł, jakbym był tam, w Polsce, u siebie, w swojej wiosce czy miasteczku. To było dla tych ludzi ogromne przeżycie. Ten zwykły Różaniec stał się nagle tak potężny. W sobotę, w czasie Różańca do Granic, byłem już w Anglii i śledziłem wszystkie informacje z Polski. Polonia w Wielkiej Brytanii także oczywiście włączyła się w modlitwę, każdy chwytał za różaniec.

Rok wcześniej przeżywaliśmy Wielką Pokutę, którą Ksiądz współtworzył, potem przyjęcie Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, zawierzenie Polski Niepokalanemu Sercu Maryi. To nie przypadek, lecz Boże prowadzenie naszego Narodu?

Oczywiście, to nie przypadek, że rok po Wielkiej Pokucie nagle milion ludzi gromadzi się wokół granic Polski na wspólnym Różańcu. Myślę, że Duch Święty działa w tym wszystkim. Zaczęło się od pokuty, kiedy przełamaliśmy ten mur Jerycha, teraz to jest następny potężny etap, żeby gromadzić ludzi i tą modlitwą objąć nie tylko nasze symboliczne granice, ale Polskę i cały świat. Pamiętam, że Wielka Pokuta także była takim niepewnym dziełem. Dopiero na Jasnej Górze zaczął się krystalizować sens tego wszystkiego, gdy okazało się, że na hasło świeckich ludzi przybyło ok. 200 tys. wiernych.

W wielu komentarzach w Anglii podkreśla się, że Różaniec do Granic to pomysł świeckich, tych fundamentów żywego Kościoła, gdzie płonie olbrzymia wiara ludzi. Stworzyliśmy w sobotę potężny most, parasol Bożej ochrony nad Polską. Myślę, że zatrzymało się wiele demonów. Dokonało się to, o co wołaliśmy na Wielkiej Pokucie w modlitwie uwolnienia, żeby Pan Jezus zapieczętował to wszystko, co było złego, żeby to się nie otwierało. Wiadomo, że szatan działa i będzie działał, ale podczas Różańca do Granic dokonało się przypieczętowanie duchowej rzeczywistości Polski Niepokalanym Sercem Maryi. A ci, którzy włączyli się w modlitwę, na pewno otrzymali wielkie błogosławieństwo. Pan Bóg nie daje nam popaść w duchowy letarg? Tak wielkie poruszenie serc nie jest tylko dla nas. Jaką misję ma Polska?

Ewangelia mówi nam: "Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce". Dziś Bóg daje Królestwo w ręce zwykłych ludzi, którzy są wierni do końca. Żyjemy w czasach kultu komfortu, gdy wielu chce, żeby Kościół także był komfortowy – idziemy na Mszę św. tam, gdzie nam się podoba, gdzie jest "fajnie" i ksiądz jest dowcipny, a tam, gdzie mówi się prawdę, gdzie usłyszy się, że masz się, człowieku, zmienić, nieraz złamać – tam ludzie nie chcą iść, a taki ksiądz jeszcze jest prześladowany, bo jest jakiś dziwny i nie mówi tak jak inni.

Różaniec do Granic to zatem także walka o fundamenty Kościoła, wiary, zwrócenie się za powrotem do Kościoła prawdziwego, o który dzisiaj walczymy na wszystkich frontach. Albo te fundamenty będą, albo odrzucając je, sami skażemy się na zatracenie. To jest propozycja nie tylko dla Polski, ale dla całej Europy i upadającego tam Kościoła. Trzeba być naprawdę ślepym lub upartym, by nie widzieć, co dzieje się z Kościołem na Starym Kontynencie.

Jesteśmy w jakimś natężeniu duchowej walki o człowieka. Nad Różańcem do Granic w pierwszą sobotę miesiąca unosił się także duch Fatimy, dojmującej aktualności ostrzeżenia oraz próśb Matki Bożej.

Fatima jest dziś tematem numer jeden. Gdziekolwiek popatrzymy na ostatnie objawienia Matki Bożej na świecie, Maryja mówi już cały czas to samo – ostrzega, prosi o modlitwę różańcową i nawrócenie. Jeśli odrzucimy Jej ostrzeżenie i będziemy nadal tkwić w konformizmie i komforcie, odrzucimy przykazania, staniemy się niewolnikami instynktów, utracimy młode pokolenia.

Na Zachodzie młodzi ludzi nie chcą już nas słuchać, żyją tylko instynktami, trudno powiedzieć, że człowieczeństwem. Stajemy przed wyborem, o którym mówił Jan Paweł II – między Ewangelią a antyewangelią, między Kościołem a antykościołem. Różaniec do Granic pokazuje, że w Polsce wielu ludzi wybrało dobrze, i wierzę, że ludzie znów wyruszą z domów, jeśli pojawi się kolejna taka wielka akcja.

Pan Bóg przez fatimskie orędzie Maryi krzyczy do nas i mówi, że nie ma już czasu, że musimy dokonać wyboru. Trzeba by spojrzeć na Różaniec do Granic także w kontekście cudu słońca w Fatimie, którego setną rocznicę obchodzimy w tym miesiącu. To było potężne wydarzenie, 70 tys. ludzi zebrało się, czekając na znak od Matki Bożej. I nastąpiło to, co mistycy nazywają "oświeceniem dusz" – ci ludzie nie tylko obserwowali wirujące słońce i padali na kolana, ale widzieli swoje grzechy i błagali o przebaczenie. Tak samo z Różańcem do Granic – milion ludzi wyszło na granice, stało na wietrze, w chłodzie, gdzieś w górach – to jest cud, ale trzeba to powiązać z tym, co przeżywali w sercach.

Różaniec do Granic to dodanie nam wszystkim mocy z wysoka i wiary, że każdy jeden zwykły człowiek modlący się na różańcu może wpływać na losy świata.

Różaniec był zawsze modlitwą ludzi prostych, którzy nie umieli czytać, pisać, nie znali łaciny, ale ponieważ jest modlitwą biblijną, ma potężną moc. Kto poszedł modlić się w ramach Różańca do Granic? Zwykli ludzie, ale którzy mają wiarę, tak jak wiarę miały dzieci fatimskie. Komu Maryja się objawiła w Fatimie, w Lourdes? Zwykłym pastuszkom, nie księdzu, nie biskupowi. Bo taka jest pedagogika Boga – pokazać się maluczkim, bo do nich należy Królestwo Niebieskie i ci maluczcy odpowiadają Bogu swoją wiarą. Im wyżej, tym gorzej, tym łatwiej o nieporozumienia i roztrząsanie: a po co, a na co, a może to zgorszenie dla Kościoła; pokazywanie prymitywizmu, naszej zaściankowości.

Do ataku ruszyły media. Czytałem komentarze o Różańcu do Granic w brytyjskiej prasie – od tych bardzo zajadłych, że Polska prowokuje Europę, jest antyislamska etc., po komentarze w gazetach katolickich, gdzie dziennikarze w ogóle nie wiedzieli, co powiedzieć – w środku Europy, która już jest tak zlaicyzowana, gdzie nie sposób zebrać kilku osób na jakąś większą uroczystość religijną, nagle z takim niesamowitym zapałem gromadzi się milion ludzi na granicach, by modlić się na różańcu.

Ta furia związana jest z tym, że była to właśnie modlitwa na różańcu?

Jakże ważne było to, że to był Różaniec. Jak diabeł się wściekł, że to właśnie był Różaniec, że nie było to zapalenie świec, złapanie się za ręce, inna modlitwa do granic. Te wszystkie wściekłe ataki w całej Europie jeszcze raz nam powiedziały, że jesteśmy na dobrej drodze.

Różaniec do Granic wyda owoce w naszej codzienności, życiu parafialnym?

Patrząc na to, ile osób powraca do Boga, ile mamy różnych działań ewangelizacyjnych, które dzieją się pomiędzy takimi olbrzymimi wydarzeniami, wierzę, że są one także ich owocem. Nie są to tak spektakularne sprawy, ale bardzo ważne w Bożych oczach. Myślę, że to w ludziach nie zaginie, za dużo już się wydarzyło. Ci ludzie, którzy modlili się na Różańcu do Granic, już są po dobrej stronie Kościoła i Tradycji, gdzie nie ma miejsca na usprawiedliwianie grzechu, na te wszystkie zabawy, klaskanie; tylko na prawdziwą wiarę, która jest ugruntowana i fundamentalna.

Różaniec do Granic to było wylanie potężnego fundamentu, na którym można będzie budować. Tylko żeby Kościół tego nie przespał, żeby coś za tym poszło. Myślę także, że czeka nas jakaś kolejna wielka inicjatywa. Podkreślić trzeba, że te wydarzenia podnoszą to, co jest dziś niepopularne – nawet w Kościele. Pokuta – kto dziś pokutuje? Różaniec – ile osób wskazuje, że to średniowiecze, że tylko zacofany polski Kościół modli się na różańcu. Co może być następnym przewodnim motywem takiego wielkiego wydarzenia – może ochrona życia? To wszystko są sprawy, które są dziś najbardziej atakowane, także w Kościele.

Jak nimi żyć na co dzień? Potrzeba nam tej prostoty słowa i czynu, którą wspomnieliśmy? Jednoznaczności i radykalizmu na wzór fatimskich pastuszków?

Bardzo brakuje nam dziś prostego, zwykłego przekazu. Ludzie nie przyjmują już jakichś skomplikowanych przesłań. Nie mówię, że mamy być prymitywni, ale dziś często im prościej, tym lepiej. Wielu kapłanów powinno zacząć mówić kazania, nie posiłkując się internetem, ale prosto i w prawdzie. Ludzie łakną prawdy i cenią tych, którzy cierpią za prawdę, są prześladowani. Trzeba dziś mówić prawdę, choćby była gorzka, choćby była nie do zaakceptowania. I nie bać się. Prawda nas wyzwoli.

Najprostszą drogą do Boga, pozbawioną pułapek "ducha czasów", jest Maryja.

Różaniec do Granic był modlitwą tak prostą, a tak bardzo mocną. Dalej trzeba iść tą drogą, tylu ludzi, także młodych, poświęca się dziś Maryi według św. Ludwika Grignon de Montfort, stają się niewolnikami Maryi. Żeby owoce Różańca do Granic nie zniknęły, należy mówić ludziom, że jedyną prawdziwą drogą, która nas wyzwoli i doprowadzi do Boga, jest Matka Boża. Inaczej się pogubimy. Szatan jest dziś tak zaangażowany, tak przebiegły, on wie, jak nas zwieść – pokaże niby dobro, ale z małymi różnicami i człowiek już źle wybierze.

Nie odchodźmy od tego właściwego toru, od Różańca, od tego, co się wydarzyło w Polsce 7 października, od tej wielkiej maryjnej pochodni, która się zapaliła. Nauczajmy w prostocie, w prawdzie i mówmy o poświęceniu się Niepokalanemu Sercu Matki Bożej, bo i kapłanów to uratuje, i wielu młodych ludzi. Tam gdzie jest Matka Boża, tam jest czystość, nie ma tego całego bagna nieczystości, do którego dziś skłania nas szatan, niszcząc nawet dzieci. Już 6-latki potrafią być uzależnione od pornografii. To nie jest normalne, takie dziecko powinno jeszcze bawić się w piaskownicy. Nie na darmo nie była to żadna inna modlitwa do granic, ale właśnie Różaniec. Tu zadziałał Duch Święty, najpiękniejszy Oblubieniec Maryi, to On wskazał organizatorom na Różaniec.

Jednym z rysów Różańca do Granic było ogromne zaangażowanie mężczyzn, którzy z zapałem chwycili za różańce i ruszyli jak dawniej na kresowe stanice.

Od dawna wskazuję, że jesteśmy Kościołem starszych pań, bo mężczyźni lubią walkę – o kobietę, o rodzinę, o pracę, o Ojczyznę. To jest nasz męski gen. Na ogólnopolskich rekolekcjach w Częstochowie, które prowadziłem, powiedziałem raz: "Mężczyźni, wstać. Chcecie być armią Maryi? Bo dziś trzeba walczyć!". To jest powrót mężczyzn, którzy chcą walczyć o swoją wiarę, walczyć dla Boga. Mężczyźni czują Różaniec, bo to modlitwa, która jest bronią – często mówimy, że Różaniec to jak kule w stronę złego ducha. W Różańcu do Granic doszedł jeszcze wysiłek – trzeba było wyjść z domu, wejść na górę. I mężczyzna to zrobi. Starsze panie z różańcami też są piękne, ale na pierwszej linii frontu powinni być mężczyźni. Mamy młodych mężczyzn z różańcem w ręku, mamy silną armię.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Beata Falkowska

Źródło: Nasz Dziennik, Jesteśmy na dobrej drodze. Nr 241, 17 października 2017

Fot. VICONA / CC BY-NC-ND 4.0

24-Godziny-Męki-Pańskiej-za-Polskę-_baner.jpg
bottom of page