Nie muszę mówić, jak kocham kapliczki! Kojarzą się z miesiącem majem, bo przecież przy nich spotykamy się na majowym. W mieście może mniej, ale na wsiach ta tradycja jest w wielu miejscach nadal żywa. I tam one są najpiękniejsze, przystrojone kwiatami i modlitwą ludzi. Ja jednak kapliczki najbardziej kojarzę po prostu z polskich dróg, które przemierzam cały rok. Lubię te boczne. Choć może mniej wygodne, to najczęściej pozwalają na rozkoszowanie się cudnymi, sielskimi widokami, których częścią są właśnie kapliczki i krzyże przydrożne. Lubię więc te majowe, czerwcowe, zimowe i jesienne... Czasami zatrzymuję się na poboczu, gdzieś na skraju wsi, chwytam za aparat i robię im zdjęcia. Nieraz ktoś z mieszkańców mnie zauważy i podchodzi aby zamienić kilka słów, opowiedzieć z dumą o ich kapliczce… Lubię potem do nich wracać, przeglądając zdjęcia. I nie tylko do nich, ale do tego co za nimi stoi: cudowna polska przyroda w tle, wielowiekowa tradycja, historia ludzi, którzy je tam ustawili ‒ ich pamięć, wiara i miłość. To też syci serce, nie mniej niż sam widok kolorowo przyozdobionej kapliczki.
Fot. VICONA
Comments