Przez wiele lat parafia Strachocina słynęła w diecezji przemyskiej z tego, że dzieją się w niej niezbadane zjawiska ponadnaturalne. Mówiono wówczas, że w Strachocinie straszy. Ale czy to było straszenie? Ludziom oceniającym to, co działo się w Strachocinie nie było łatwo zrozumieć. A nocnych „nawiedzin" kapłana, zakonnika o charakterystycznej czarnej brodzie i długiej sukmanie doświadczali proboszczowie w Strachocinie przez cały XX w. Szczególnie wiele przeżył śp. ks. Ryszard Mucha w latach 1970 ‒ 1983, a jego następca ks. Józef Niżnik też doświadczał nawiedzin nieznajomego kapłana począwszy od września 1983 r. aż do maja 1987 r. Pojawienie się tajemniczej postaci pobudziły księdza do głębszych refleksji i szukania na klęczkach pomocy z nieba. Modlitwa i cierpliwe podchodzenie do tego, co się dzieje przyniosło w końcu oczekiwane rozwiązanie. Nawiązanie kontaktu z tajemniczą postacią zostało uwieńczone słowami: „Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie". To osobliwie przeżycie spotkania wyznaczyło dalsze działania. Otrzymane relikwie św. Andrzeja Boboli od Ojców Jezuitów z Warszawy w kwietniu 1988r. rozpoczęły kult w parafii.
TUTAJ przeczytasz więcej na temat objawień św. Andrzeja Boboli w Strachocinie w relacji ks. Niżnika.
