Dwumiesięczne zestawienie wybranych materiałów publikowanych na profilu facebookowym.
30 września
Odnowi się oblicze ziemi i powstanie nowy świat
Dużo mówił [Pan Jezus] o czasie łaski i wylaniu Ducha Świętego, które – jak podkreślił – „będzie można porównać z pierwszą Pięćdziesiątnicą, gdyż na ziemię spłynie moc Pocieszyciela. Ten wielki cud wstrząśnie całą ludzkością. Stanie się to dzięki działaniu łask Płomienia Miłości naszej Najświętszej Matki. […]
Świat, który stopniowo spowija mrok niewiary, będzie musiał doznać potężnych wstrząsów, które wzbudzą w ludziach wiarę. Wzbudzona przez te wstrząsy siła wiary sprawi, że powstanie nowy świat. Moc Płomienia Miłości obudzi w duszach ufność umocnioną przez wiarę. Dzięki temu odnowi się oblicze ziemi. Takie wylanie łask jeszcze nie nastąpiło, odkąd Słowo stało się ciałem. Ta odnowa zalanej cierpieniem ziemi dokona się dzięki władzy i potędze orędownictwa Najświętszej Dziewicy”.
Źródło: „Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi”, Elżbieta Kindelmann, wyd. Esprit. Nihil obstat: Kuria Metropolitalna w Krakowie, 21 czerwca 2022 r.
29 września
Czy trzeba wierzyć w uznane przez Kościół objawienia prywatne?
Fragment rozmowy w programie fatimskim na antenie PCh24TV
O. Jan Strumiłowski OCist: (…) Jest takie przeświadczenie, że Kościół aprobując jakieś objawienia ‒ stwierdzając, że są one prawdziwe i nadprzyrodzone ‒ nie obliguje nas do wiary w te objawienia. Bardzo często się tak mówi i niektórzy w sposób zupełnie lekceważący mówią: „Ja nie muszę w to wierzyć, nawet jeżeli jest autentyczne i prawdziwe”. Nie o to chodzi w tym orzeczeniu, że nie musimy w nie wierzyć. Chodzi o to, że stwierdzenie objawienia nie jest dogmatem i treść objawienia nie jest dogmatem, a więc nie jesteśmy zobowiązani do wierzenia w nie wiarą nadprzyrodzoną i katolicką pod groźbą utraty życia wiecznego. Natomiast jeżeli Kościół angażuje swój autorytet, stwierdzając, że jakieś objawienie jest autentyczne, no to jest to znaczące, i taka zupełna obojętność na takie orzeczenie Kościoła jest jakimś brakiem, jest jakąś niekonsekwencją w wierze Kościołowi.
Red. Jerzy Wolak: Myślę, że tutaj wejdę ojcu w słowo. Jeżeli ktoś ma taką postawę: nie muszę wierzyć w te wszystkie objawienia prywatne bo było jedno Objawienie Boże i więcej Objawień nie będzie, to warto by go zapytać, czy ty naprawdę głęboko wierzysz w Objawienie Boże, bo jeżeli głęboko w nie wierzysz i głęboko je przeżywasz, to powinieneś się zastanowić nad tymi wszystkimi objawieniami prywatnymi, nad tymi wszystkimi słowami, w które nie musisz wierzyć wiarą nadprzyrodzoną, ale powinieneś obdarzyć je głębszą refleksją, ponieważ to mogą być ‒ to są ‒ dla mnie kierunkowskazy.
O. Jan Strumiłowski OCist: Oczywiście, bierzemy je pod uwagę, zastanawiamy się, opierając się przede wszystkim na autorytecie Kościoła, który je zaaprobował. Z tego względu właśnie nad nimi się pochylamy i wierzymy, że nasza wiara to nie jest tylko jakaś skamielina ‒ treść przekazana 2000 lat temu, ale to jest żywy opis rzeczywistości, relacji z Bogiem, który jest pośród nas. Chrystus, kiedy odchodził, to mówił, że pozostanie z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata, i to, że jest znakiem sprzeciwu, to też nie ogranicza się tylko do Jego ziemskiej pielgrzymki, ale rzeczywiście, Chrystus jest znakiem sprzeciwu aż do skończenia świata i walka Kościoła ze światem będzie trwała aż do końca świata i może mieć różne koleje, różnie może się przejawiać dominacja sił zła. Wiemy, że ostatecznie Kościół zwycięży, bo to jest zadekretowane. I też biorąc pod uwagę przestrogi Maryi, nie chcemy wzbudzać jakiegoś lęku czy budzić takiego przeświadczenia, że Kościół jest zagrożony. Kościół nie jest zagrożony, Kościół zwycięży, my się nie o Kościół boimy. My się boimy o świat i o dusze, bo Kościół to jest pewne, że przetrwa, nawet jeżeli to będzie przetrwanie w małej reszcie. O to się nie boimy – zachowa wierność do końca. Natomiast boimy się o tych, którzy mogą przez jakieś błędne nurty, przez błędne prądy, przez herezje, przez ataki, które wstrząsają Kościołem albo przez zagubienie samych pasterzy ‒ boimy się o dusze, bo nam chodzi o zbawienie dusz i chodzi nam o świat, który coraz bardziej odchodzi od Boga, sprzeciwia się Bogu, i nie możemy być jako katolicy, zadowoleni, że „no dobrze, ja wyznaję wiarę katolicką, która daje mi zbawienie”, a coraz większa cześć świata sprzeciwia się Bogu, ale ja mam zbawienie. To jest też postawa nie katolicka. Jestem katolikiem i martwię się nie tyle o siebie, bo jestem w rękach Boga, ufam, obawiam się, że też mogę odpaść, że mogę się przewrócić, ale jak widzę, co się dzieje na świecie, co się dzieje wewnątrz Kościoła również, w jego strukturach, w jego tej ludzkiej warstwie, no to jestem pełen obaw, żeby ci, którzy mają szlachetne dusze i rzeczywiście Chrystus za nich umarł, żeby oni nie odpadli od wiary. To jest nasza troska i to jest też ta troska, która płynie z orędzi Matki Bożej. Tu nie chodzi o samą troskę o Kościół jako taki, tylko o tych, którzy do niego należą, a mogą od niego odpaść, albo mogą należeć tylko formalnie, a sprzeciwiać się temu, co Kościół mówi.
28 września
Odwiecznym pragnieniem Jezusa jest to, by nasza dusza zjednoczyła się z Nim na wieki
Co było tajemnicą świętych? Pozwalali, by przenikał ich ogień miłości Boga, aby stać się zdolnymi do pełnego zjednoczenia z Nim. Miłość i pragnienie jak najszybszego zjednoczenia z Wieczną Miłością dawały im siłę do przejścia przez tak bolesny dla duszy proces oczyszczenia.
Odwiecznym pragnieniem Jezusa jest to, by nasza dusza zjednoczyła się z Nim na wieki. Abyśmy mogli osiągnąć ten cel, Pan proponuje nam pewien sposób przygotowania się do połączenia z Nim w codzienności naszego życia. Jego pragnienie w piękny sposób wyraża prosta i głęboka modlitwa, którą Chrystus podarował nam za pośrednictwem wizjonerki:
Niech nasze stopy kroczą razem
Niech nasze ręce zbierają razem.
Niech nasze serca biją razem.
Niech nasze dusze odczuwają razem.
Niech nasze myśli się jednoczą!
Niech nasze uszy razem wsłuchują się w ciszę.
Niech nasze oczy wpatrują się w siebie, a nasze spojrzenia stapiają się w jedno.
Niech nasze wargi razem proszą Ojca Przedwiecznego o zmiłowanie!
Źródło: „Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi”, wstęp do wydania szwajcarskiego, Elżbieta Kindelmann. Wyd. Esprit. Nihil obstat: Kuria Metropolitalna w Krakowie, 21 czerwca 2022 r.
28 września
Matka Boża wzywa nas wszystkich do walki o ocalenie dusz
JAK DZIAŁA ŁASKA PŁOMIENIA MIŁOŚCI NIEPOKALANEGO SERCA MARYI?
Podobnie jak ogień naturalny, tak i ogień Bożej miłości oddziałuje w dwojaki sposób: daje światło i ciepło. W zależności od tego, co jest bardziej potrzebne, raz objawia się jeden, raz drugi skutek – zawsze dla dobra ludzkiej duszy.
Światłem Płomienia swojej Miłości Maryja wykrywa szatana, budzi w nim strach, zmusza go do ucieczki, ściga go i w końcu oślepia, gdyż książę ciemności nie może znieść tego nadprzyrodzonego światła. Władzę i wpływy szatana możemy osłabiać już teraz, w czasie przygotowania, dbając o to, by naszą duszę osłaniała świetlista tarcza Najświętszej Dziewicy. Tak, światło Płomienia Miłości Maryi zapewnia nam ochronę przed Złym. Znamienne jest, że choć Płomień Miłości Matki Bożej wywołuje przestrach szatana, to daje ona schronienie i poczucie bezpieczeństwa tym, którzy uciekają się do Jej matczynego Serca, a Jej światło rozjaśnia mroki ich dusz. Słowa skierowane przez Zbawiciela w innym kontekście do niedawno zmarłej matki Speranzy, założycielki dwóch zakonów we włoskiej Collevalenzy, doskonale opisują również działanie Płomienia Miłości: „Do zwycięstwa potrzebujecie światła, które odsłoni przebiegłość nieprzyjaciela i ukaże wam środki walki o dobro”.
Ogień Płomienia Miłości spala wszystko, co w duszy nieczyste i co utrudnia działanie łaski. Oczywiście potrzebne jest do tego nasze współdziałanie. Tak, ten płomień zniszczy, zastąpi i naprawi wszystkie błędy i słabości, grzechy i zaniedbania, które w jego blasku odsłonią się w naszej duszy. Ogień Bożej miłości będzie nas przekształcał, byśmy coraz bardziej upodabniali się do Boga, aż powoli, stopniowo zjednoczymy się z Nim na wieki.
Przynaglenie do działalności apostolskiej. Jak ogień zapala wszystko dookoła, tak i dusza płonąca ogniem Bożej miłości pragnie zapalać inne dusze. W iluż duszach zgasła już ostatnia iskierka tego żaru! Chodzą one w mroku, potykają się i upadają, błądzą i nie znajdują drogi wyjścia. Pomagajmy im słowami zachęty, przykładem, modlitwą, dobrymi uczynkami i ofiarami. W prostocie serca prośmy Maryję, aby otoczyła duszę N. płomieniem swojej miłości, by nieprzyjaciel nie mógł jej zaszkodzić – a Ona to uczyni. Przecież po to daje nam swoją broń, byśmy robili z niej użytek. Światło Płomienia Miłości rozjaśni duszę osoby polecanej Matce Bożej, pomoże jej się opamiętać i zapewni jej ochronę przed atakami szatana z zewnątrz. Jej Boski ogień stopi twardą często skorupę grzechu. Prędzej czy później dusza, której szatan nie może już nękać, wróci do siebie – nawróci się. Jedna malutka iskierka płomienia Maryi wystarczy, by na nowo rozpalić w niej Bożą miłość. Takich to właśnie cichych, „ukrytych” cudów będzie dokonywać w duszach ludzkich Najświętsza Dziewica.
CZEGO DOMAGA SIĘ OD NAS MATKA BOŻA
Powinniśmy z wdzięcznością przyjmować płomień Jej miłości i wypraszać łaski z nim związane dla siebie i dla innych dusz.
Ogień, który raz otrzymaliśmy, musimy stale w sobie podsycać. W jaki sposób? Modlitwą, ofiarą, dziełami pokuty i zadośćuczynienia, postami, nocnymi czuwaniami, uczynkami miłości. Każdy powinien w nich uczestniczyć na miarę swoich sił, z pełną gorliwością, bo już zbyt wiele czasu straciliśmy, chwiejąc się na różne strony. Te ćwiczenia nie są niczym nowym. Matka Boża domaga się ich od dawna, a od czasu objawień w Fatimie z coraz większym naciskiem. Są one bronią ducha, na którą Zły jest bardzo uwrażliwiony. Na niektóre z nich Maryja zwraca szczególną uwagę i wiąże z nimi obietnice zachęcające duszę do ich praktykowania. Pan tak to wyjaśnił s. Józefie Menéndez: „Podobnie jak płomień potrzebuje paliwa, aby nie zgasnąć, tak samo dusze potrzebują coraz to nowego bodźca do postępu i ożywienia”.
Matka Boża wzywa nas wszystkich do walki o ocalenie dusz. Nie chce odnieść zwycięstwa nad szatanem bez naszego udziału. Ten, kto w tej walce stanie po Jej stronie, przyspieszy wylanie na ludzkość ducha miłości, nową Pięćdziesiątnicę.
Skoro dla szatana wielkim upokorzeniem jest, że nie zostanie zwyciężony bezpośrednio przez Boga, a przez Jego stworzenie – Maryję – to o ileż bardziej będzie czuł się upokorzony, gdy do jego upadku przyczynią się słabi ludzie, istoty, które tak często doprowadzał do grzechu. Jego duma ucierpi na tym znacznie bardziej, niż gdyby został wprost pokonany przez Bożą moc.
Źródło: „Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi”, wstęp do wydania szwajcarskiego, Elżbieta Kindelmann. Wyd. Esprit. Nihil obstat: Kuria Metropolitalna w Krakowie, 21 czerwca 2022 r.
27 września
Historia pozwolenia na udzielanie Komunii Świętej na rękę
Fragmenty rozmowy z o. Federico Bortolim, autorem książki pt. "La Distribuzione della Comunione sulla mano" („Udzielanie Komunii Świętej na rękę”), która jest jednocześnie jego rozprawą doktorską w prawie kanonicznym.
Kapłan dokładnie zgłębia w tym studium, jak doszło do zgody na rozdawanie Komunii Świętej na rękę, czemu sprzeciwił się Paweł VI i większość biskupów. Przede wszystkim, co przyczyniło się do indultu, który miał być adresowany tylko do diecezji, w których popełniono nadużycia. Ale potem „moda” rozprzestrzeniła się. Choć faktem jest, że przyjęcie Komunii na kolanach i do ust jest powszechnym prawem Kościoła, forma na rękę jest jedynie wynikiem przyzwolenia.
Kluczowym dokumentem, dotyczącym udzielania komunii świętej na rękę, jest instrukcja Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, pt. Memoriale Domini (w skrócie M.D.) z dnia 29. maja 1969, wydanej na polecenie Pawła VI. Czy może nam ojciec opowiedzieć jak ten dokument powstał i jakie dyrektywy zawierał?
O. Federico Bortoli: Dokument ten powstał w odpowiedzi na rozpowszechniającą się od razu po zakończeniu soboru watykańskiego II praktykę udzielania komunii świętej na rękę. Było to oczywiste nadużycie liturgiczne, którego źródeł możemy doszukać się w krajach, takich jak Belgia, Holandia, Francja i Niemcy, gdzie już wcześniej występowały problemy doktrynalne, dotyczące Eucharystii. Stolica Apostolska, widząc, iż nie udaje się tych nadużyć powstrzymać, zdecydowała się zasięgnąć porady wszystkich biskupów w tym przedmiocie. Można uznać, że sam ten fakt świadczy o wielkiej wadze tej kwestii. Wspominam o tym, gdyż niektórzy twierdzą, że udzielanie Komunii św. na rękę jest sprawą nieistotną.
A jaki był rezultat tej konsultacji?
O. F.B.: Większość biskupów wyraziła brak poparcia dla tej praktyki. M.D. uwzględniła wynik konsultacji i nie tylko potwierdziła, że uniwersalną normą dotyczącą Komunii św. jest przyjmowanie jej bezpośrednio na język, ale i podała przemawiające za tym istotne argumenty. Jednocześnie przewidziała, iż biskupi z rejonów, gdzie praktyka przyjmowania na rękę zdążyła się już ugruntować, będą mogli prosić o indult – pod warunkiem, ze będą w stanie osiągnąć większość 2/3 głosów opowiadających się za przyjmowaniem na rękę.
Czyli M.D. potwierdziła, że te dwa sposoby przyjmowania Komunii św. nie są sobie równe?
O. F.B.: Dokładnie tak. W mojej książce badam cały tekst instrukcji, która wyraźnie podtrzymuje, że uniwersalną praktyką Kościoła jest przyjmowanie na język, gdyż nie tylko „wiąże się to z wielowiekową tradycją, lecz również dlatego, że taka praktyka wyraża i oznacza pełen czci szacunek wiernych dla Ciała Bożego.’’ Jednocześnie, "pozwala ona na unikniecie niebezpieczeństwa jego profanacji". Instrukcja nie zrównuje obu form przyjmowania, wręcz przeciwnie, rekomenduje ona przyjmowanie na język jako formę właściwszą, a dopuszczając przyjmowanie na rękę, podkreśla konieczność zachowania środków ostrożności, takich jak np. upewnianie się czy na dłoni nie pozostały żadne drobinki.
Kolejnym aspektem, który podkreśla ojciec w swej książce, jest fakt, iż indult nigdy nie był pomyślany jako coś dostępnego powszechnie, lecz był ograniczony wyłącznie do tych konferencji biskupich, gdzie do nadużyć już doszło.
O. F.B.: Zgadza się. Wniosek o indult mógł zostać złożony tylko tam, gdzie istniały stwierdzone nadużycia. Tam, gdzie ich nie było, prawo ubiegania się o indult nie przysługiwało. A jak się sprawy potoczyły? Początkowo istotnie trzymano się tej zasady, jednak wkrótce nieomal wszystkie diecezje wniosły o indult i otrzymały zgodę, także tam, gdzie nie istniała taka konieczność. Również kardynał Knox, który był prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, ugiął się pod żądaniami biskupów. Jest znanym faktem, że wykładnia Memoriale Domini – M.D. w rozumieniu kard. Knoxa była błędna. (…)
Jednakże, co faktycznie się stało, że począwszy od artykułu opublikowanego przez Annibale Bugniniego w L’Osservatore Romano w 1973, praktykę przyjmowania Komunii św. na rękę zaczęto uważać za lepszą i w rzeczy samej wierniejszą wczesnym sposobom przyjmowania Eucharystii.
O. F.B.: Instrukcji M.D. przyświecał cel uprawomocnienia tego nadużycia liturgicznego wszędzie tam, gdzie nie udało się go skutecznie wyplenić; niestety, zabrakło właściwej katechezy, która wskazałaby na głęboką wartość przyjmowania Komunii św. na język oraz naświetliła ryzyko wiążące się z nową modą, a w szczególności z problemem okruszków. Taka katecheza mogłaby zniechęcić do przyjmowania na rękę, bez konieczności zakazywania tej praktyki. Niestety, do dziś dnia pokutuje pogląd, jakoby przyjmowanie na rękę jest lepszym sposobem, wiernym wczesnemu Kościołowi oraz reformie liturgicznej. Fundamentalnym założeniem mojej książki było więc wykazanie, że „Sacrosanctum concilium” (czyli Konstytucja o liturgii świętej) w ogóle o tej kwestii nie wspomina. I nie tylko ona – milczą w tym temacie także inne dokumenty oraz Mszał Rzymski, a jedynym źródłem jest instrukcja M.D., ustanawiająca możliwość indultu. Artykuł Bugniniego nadał tu więc kierunek, jakkolwiek kierunek ten nie wynikał z tekstów soboru.
Po wydaniu M.D. nie pojawiły się już żadne inne bezpośrednie dokumenty w tej kwestii? Jakie jest więc stanowisko Kościoła?
O. F.B.: Godnym wzmianki jest dokument biskupa Białasika z diecezji Oruro, w którym potwierdza on, że Komunia św. na język jest powszechnym prawem Kościoła, tak jak to M.D. ustaliła, oraz, że udzielanie jej na rękę jest wyjątkiem od reguły. Kolejnym istotnym źródłem, prócz M.D., jest instrukcja Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, pt. Redemptionis Sacramentum, mówiąca o właściwym przyjmowaniu Komunii św. przez wiernych, na klęcząco i na język.
Także katecheza, nade wszystko ta skierowana do dzieci, powinna uczyć prawidłowego przyjmowania Komunii św., czyli na język.
O. F.B.: Zgadza się. Powinno się wyraźnie mówić, że najlepszym sposobem przyjmowania jest ten na język, oraz, że jeśli ktoś pragnie przyjmować na rękę, wówczas musi robić to z najwyższą uwagą i troską. Jako kapłan nie mogę tego zabronić, lecz mogę do tego zniechęcić, wytłumaczyć kwestie problematyczne i edukować. Warto także podkreślić, iż wspomniana wcześniej instrukcja Redemptionis Sacramentum przewiduje sytuacje, w której kapłan może odmówić udzielenia Komunii św. na rękę – a to wtedy, gdy istnieje ryzyko profanacji.
Kolejną kwestią jest fakt, że nawet tam, gdzie indult został przyznany, biskup nie ma obowiązku jego stosowania.
O. F.B.: Tak, to dość fundamentalny aspekt. Uzyskanie indultu jest wyłącznie presupozycją i nie zakłada konieczności jego stosowania w każdej z diecezji. To dany biskup decyduje czy go zaaplikuje czy nie. We Włoszech jednak spotkaliśmy się z sytuacją odwrotną: indult przyznany Konferencji Biskupów Włoskich rozciągnięto na wszystkie włoskie diecezje. Był to błąd, gdyż to do indywidualnych biskupów należała decyzja czy indult wprowadzić w życie czy nie, i w jakim rozmiarze. I tak, na przykład biskup Oruro w 2016 wydal dekret zakazujący Komunii św. na rękę w granicach swojej diecezji. Podobnie mogli postąpić inni. Również, trzymając się logiki, bez biskupiego dekretu jasno stwierdzającego przyjecie indultu uzyskanego przez w/w konferencje, przyjmowanie na rękę można uznać za nieuprawnione. W Argentynie biskup Laise nie zastosował indultu i został oskarżony przez innych biskupów o wyłamanie się ze wspólnoty; jednakże odwołał się do Stolicy Apostolskiej, która potwierdziła, iż istotnie, działał w ramach przysługującej mu władzy.
(…)
Możliwość udzielania indultów otworzyła w pewnym sensie drzwi – pomimo wyraźnego wskazania Pawła VI na właściwą naukę Kościoła co do sposobu przyjmowania Komunii św., i na ograniczenia w ich przyznawaniu. Ograniczenia te były ignorowane.
O. F.B.: Dlatego to dostępność indultu okazała się w istocie słabością. W książce, przy okazji rozważań nad rolą autorytetu kościelnego, staram się zademonstrować, jak praktyka ta w pewnym sensie przyczyniła się do pomieszania, które obecnie obserwujemy w Kościele. Gdyby głos biskupiej większości przeciwko przyjmowaniu na rękę został uhonorowany, być może sprawy potoczyłyby się inaczej.
Koniecznym jest uwrażliwienie tak wiernych, jak i kapłanów, na możliwość profanacji, wyraźnie związanych z przyjmowaniem Komunii św. na rękę. Jan Paweł II w swej encyklice pt. Ecclesia de Eucharistia nauczał, iż „nasza troska o to misterium nigdy nie będzie zbyt wielka” (#61). I tego się trzymajmy.
Don Federico Bortoli jest duszpasterzem w parafii św. Andrzeja Apostoła w Acquaviva, w diecezji San Marino Montefeltro. Jest również diecezjalnym kanclerzem, wikarym sądowym, doradcą kościelnym przy Chrześcijańskim Związku Przedsiębiorców (Unione Cristiana imprenditori Dirigenti) oraz Obrońca Małżeństwa przy Kościelnym Trybunale Flaminio w Bolonii. Jego książka, opublikowana 22 lutego 2020 r., pt. "La distribuzione della Comunione sulla mano" ("Udzielanie Komunii Świętej na rękę"), jest jednocześnie jego rozprawą doktorską w prawie kanonicznym.
26 września
Najwłaściwszą postawą podczas przyjmowania Komunii Świętej jest postawa na kolanach i do ust
Ks. prof. Tadeusz Guz: Przypomnijmy sobie tylko w telegraficznym skrócie to, czego nas uczył Kościół Święty przez wieki: jedynym sposobem, najświętszym, najdoskonalszym i adekwatnym względem Pana Boga, Którego przyjmujemy w Sakramencie Przenajświętszym, jest uklęknięcie i do ust. Jedynym. Wszystkie inne sposoby, jakkolwiek przez prawo Kościoła zezwolone, są niedoskonałe. A zezwolone tylko dlatego, że osłabła nasza wiara Eucharystyczna, że spłycono nasze myślenie Eucharystyczne, nasze postawy Eucharystyczne. I tak oto Kościół „zlitował” się nad naszą pobożnością Eucharystyczną i ukazał nam, że jeżeli ktoś już tak bardzo nie może w sposób właściwy przyjmować Eucharystię, to niech przyjmie ją w sposób niewłaściwy. Bo kiedy na stojąco wolno było by mi przyjąć Eucharystię? Gdybym przyjmował do siebie równego sobie. Tylko wtedy wolno mi stać. Tak jest w różnych kulturach i tak zawsze ludzkość pojmowała. Stoję tylko wtedy, gdy mam przed sobą równego. Natomiast, kiedy spotykam się z Bogiem ‒ jeżeli Aniołowie w niebie klękają przed tronem Boga, i to nie są pobożne pieśni, tylko taki jest fakt ‒ to stać mi przed Bogiem wolno tylko wtedy, kiedy On mi powie: wstań. (…) I dlatego najwłaściwszą zewnętrzną postawą Eucharystyczną dzieci Bożych w Kościele zbudowanym na Piotrze, jest postawa klęcząca (…) i do ust. Wszystkie inne postawy sobie, najkrócej mówiąc, podarujcie. One nie są dla was jako Polaków i katolików. (…) kogo tylko możecie inspirujcie do Bożych postaw zewnętrznych względem Eucharystii Przenajświętszej jako wiecznie żywego Pana Boga (…)
21 września
Dlaczego świat przestał wierzyć w piekło?
Arcybiskup Fulton J. Sheen: Istnieje wiele powodów, dla których współczesny świat przestał wierzyć w piekło; przede wszystkim należy wymienić powód psychologiczny. Jeśli człowiek wiódł nikczemne życie, nie chce on, aby jego niewłaściwe postępowanie zakłócane było przez ostre słowa o sprawiedliwości. Jego pragnienie, aby nie istniała ostateczna kara za jego przestępstwa, staje się ojcem dla przekonania, że nie istnieje takie miejsce jak piekło. Dlatego właśnie nikczemny człowiek zaprzecza istnieniu piekła, podczas gdy święty nigdy nie kwestionuje jego istnienia, lecz jedynie się go boi.
Innym powodem jest to, że niektórzy ludzie mylą prymitywną wizję poetów i artystów z rzeczywistością moralnego porządku, jaka kryje się w w doktrynie. Wieczysta rzeczywistość nie zawsze daje się łatwo zobrazować za pomocą symboli czasu i przestrzeni, lecz nie ma powodu, dla którego powinno się ją kwestionować, podobnie jak nie powinno się zaprzeczać istnieniu Ameryki tylko dlatego, że czasem symbolizowana jest ona przez kobietę dzierżącą czerwono-biało-niebieski sztandar.
Ostatecznym powodem zaprzeczania istnieniu piekła jest to, że próbuje się oddzielić doktrynę piekła od organicznego całokształtu prawd chrześcijańskich. Gdy oddzieli się ją od doktryn grzechu, wolności, cnoty, zbawienia i sprawiedliwości, staje się ona tak absurdalna jak oko oddzielone od ciała. Dowodem na to jest fakt, że ludzie zaczynają gorszyć się wspomnieniem piekła, gdy tylko przestaje ich gorszyć grzech. Kościół nigdy, nawet o jotę nie zmienił wiary w wieczne odmęty piekielne, której nauczał jego założyciel, nasz Pan i Zbawiciel, Jezus Chrystus. Zachowując wierność Jego Boskiemu świadectwu, Kościół naucza, że piekło jest po pierwsze wymogiem sprawiedliwości, a po drugie – jest ono wymogiem miłości.
21 września
W przypadku Soboru Watykańskiego II miało miejsce rozlanie Ducha Świętego i jednocześnie rozlanie złego ducha
Arcybiskup Fulton J. Sheen: W ostatnich latach zostaliśmy zarzuceni w Ameryce olbrzymią ilością socjologicznych, psychologicznych i teologicznych badań na temat tego, co stało się z Kościołem. Nie są one jednak zbyt pożyteczne, gdyż przyczyny kulturowe nie objaśniają tego, co się stało. Kościół przeżywa wielki kryzys i swoistą degenerację w każdym kraju świata: Afryka cierpi; Kościół w Azji cierpi; Europa cierpi. Gdyby istniały jedynie przyczyny kulturowe, skutki nie byłyby tak powszechne. Muszą zatem istnieć inne, pozakulturowe i ponadnarodowe przyczyny. Jedną z przyczyn, których nie należy lekceważyć, jest przyczyna szatańska. Wszędzie, gdzie wylewa się Duch Święty, intensywnie ujawniają się diabelskie wysiłki. Na przykład gdy Mojżesz czynił cuda, magicy faraona powielali niektóre z nich. Gdy Kościół otrzymał Ducha Świętego, miało miejsce prześladowanie św. Szczepana. W przypadku Soboru Watykańskiego [II] miało miejsce rozlanie Ducha Świętego i jednocześnie rozlanie złego ducha. Lecz nasi teologowie zlekceważyli ten demoniczny element. Bóg mówi: „Jestem Który Jestem”. Diabeł mówi: „Jestem, którego nie ma”. Szatan jest zawsze najsilniejszy, gdy zaprzecza się jego istnieniu. Jest prawie niemożliwością znaleźć dziś teologa, który pisze o szatanie, chyba że po to, by zanegować jego istnienie. Nie dzieje się tak w literaturze. Nie dzieje się tak w psychiatrii. Dzieje się tak tylko w teologii.
20 września
Ciemność ogarnie Kościół po śmierci Papieża Pawła VI
(…) Otrzymałeś również znak. Oto jego znaczenie. Wkrótce wszędzie zgaśnie światło. Ci, których wezwałam, chronią się w Moim Niepokalanym Sercu. To jest miejsce, gdzie jeszcze będziecie mogli widzieć; schronienie, które was przyjmie; droga, która doprowadzi was do Boga.
Ciemność ogarnie Kościół i stanie się jeszcze intensywniejsza, gdy twoja Niebieska Mama przyjmie duszę Swego pierwszego umiłowanego syna, Papieża Pawła VI, który właśnie dopełnia swej ostatniej ofiary.
Dopóki będzie żył, dopóty będę jeszcze mogła – dzięki jego bolesnemu męczeństwu – powstrzymywać ramię Bożej sprawiedliwości. Po jego śmierci wszystko jednak się pogorszy.
Kościół pogrąży się w błędzie, który zostanie przyjęty i rozprzestrzeni się. Odstępstwo – rozszerzające się już teraz jak oleista plama – osiągnie swój szczyt.
Uderzeni zostaną Pasterze i powierzona ich opiece owczarnia. Pan dopuści, że przez jakiś czas Kościół będzie jakby opuszczony przez Niego.
Ciemność zgęstnieje nad światem, który dojdzie do szczytu zdeprawowania. Im bardziej będzie zepsuty, z tym większym uporem będzie szedł drogą buntu przeciwko Bogu, bałwochwalstwa, bluźnierstwa i bezbożności.
Przez to świat sam ściągnie na siebie to, co dopuściła Boża Sprawiedliwość dla jego całkowitego oczyszczenia: ciemność, ogień i krew.
Będzie to czas męczenników, którzy w wielkiej liczbie przeleją krew oraz czas tych, którzy przeżyją i będą zazdrościć prześladowanym i zabijanym.
Wtedy dopiero zostanie zrozumiane wszystko, co dla was uczyniłam...
Źródło: „Do Kapłanów, umiłowanych synów Matki Bożej” 147, ks. Stefano Gobbi
20 września
Serce Jezusa mówi do twojego serca
„Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają”. (Hbr 11, 6)
Sam przeprowadzam cię przez próby, aby wydoskonalić cię w wierze. Wiara to jeden z największych darów, jaki otrzymałeś z mojej łaski.
Nie szukaj wrażeń ani duchowych doznań. Szukaj Mnie, moje dziecko. Pragnę, abyś wierzył czystą wiarą, która nie opiera się na tym, co zmysłowe. Nie musisz nic odczuwać. Wierz słowom mojej obietnicy wobec ciebie. Zgłębiaj je... Wierz we Mnie, obecnego w Eucharystii. W niepozornej Hostii ukrywa się cały żar miłości mego Boskiego Serca. Tu ogarnia cię moja miłość i miłosierdzie. Przenika cię chwała Bóstwa, ilekroć Mnie przyjmujesz do siebie i wpatrujesz się we Mnie. Ogarnia cię moje radosne Światło Paschy, umacniając cię w dążeniu do ziemi moich obietnic. Wynagrodzę ci twoje szukanie Mnie w ciemnościach radością mojej obecności.
•
Przedzieraj się przez mrok wiary. Szukaj Jezusa.
Źródło: „Serce Jezusa mówi do twojego serca”, s. Bożena Maria Hanusiak, wyd. Esprit
16 września
O objawieniach prywatnych
Dziś człowiek bardziej odwrócił się od Boga niż kiedykolwiek w historii i nie potrafi odnaleźć drogi ucieczki z chaosu grzechu i zła. Ojciec w niebie nie porzuca jednak swoich idących na zatracenie dzieci, które stworzył na swój obraz i za które Jego Syn poniósł okrutną śmierć na krzyżu. Nie posyła już proroków, posyła swoją łaskawą, niepokalaną Matkę. Czy rozumiemy plan Jego miłości? Czy matczyne napomnienia sprawią, że ludzkość się nawróci i pojedna ze Stwórcą?
Za pośrednictwem matki sześciorga dzieci Najświętsza Maryja Panna prosi nas usilnie i z płaczem, byśmy przyjęli środki zbawienia, które wybłagała od Ojca Przedwiecznego przez zasługi Świętych Ran Jej Boskiego Syna.
Podobnie jak każde objawienie prywatne, tak i to zawiera orędzie Bożej miłości i miłosierdzia oraz wezwanie do modlitwy, pokuty i zadośćuczynienia. Przesłanie z nieba zawarte w dzienniczku, skierowane do węgierskiej matki, zapowiada jednak nieznany dotąd ogrom łask, które mają zostać wylane na ludzkość w Płomieniu Miłości Maryi. Miejscowy biskup poddał prośbę Matki Bożej pod osąd rzymskiej Kongregacji Nauki Wiary. Do chwili wydania rozstrzygnięcia mamy prawo wierzyć Jej orędziu oraz szerzyć je słowem i piórem.
O możliwości przekazywania słów z nieba mówi już Pismo Święte (Jl 5, 1–2; Dz 2, 17–18). W Kościele Świętym od początku byli prorocy i wizjonerzy, przez których przemawiał do nas Bóg. Stwórca zawsze zwraca się do ludzkości za pośrednictwem wybranej przez siebie duszy w czasie, w którym Kościół pilnie tego potrzebuje. W ten sposób Bóg w swojej ojcowskiej dobroci pragnie nam wskazać słuszną drogę postępowania. Dlatego takie prywatne objawienia – zwane również „orędziami” – stanowią szczególne dary Bożej łaski (por. 1 Kor 12, 4–28), za które powinniśmy nieustannie dziękować Panu.
Czytając takie przesłania, musimy pamiętać, że mogą się w nich pojawić fragmenty niejasne, które można opacznie zrozumieć. Poza tym wszędzie tam, gdzie jakąkolwiek rolę odgrywa ludzki umysł, nie można wykluczyć błędu. Jego źródłem nie jest Bóg, lecz Jego „narzędzie”. Idea pochodzi od Boga, a prorok tylko ubiera ją w słowa. Doprawdy nie jest łatwo odpowiednio dobrać słowa, by po powrocie do ziemskiej rzeczywistości wyrazić nadprzyrodzone doświadczenie przeżyte w stanie ekstazy. Na ludzki rys treści objawień prywatnych mogą wpływać również inne przyczyny, którymi nie będziemy się tu zajmować.
Bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe jest jednak nazywanie pewnych fragmentów tych objawień błędnymi, heretyckimi i sprzecznymi z Pismem Świętym bez ich dogłębnego zbadania. Wszystkie objawienia prywatne bez wyjątku zawierają treści trudne, niejasne, niejednoznaczne. Bóg najwyraźniej je dopuszcza lub po prostu chce dać rozumnemu człowiekowi sposobność do wykazania się dziecięcą wiarą, chrześcijańską pokorą lub dobrą wolą.
Wydając osąd o wiarygodności objawień prywatnych, powinniśmy się zatem kierować dużą starannością, ale także pokorą i szacunkiem. Jeśli chodzi o ich przyjmowanie, Bóg w swojej mądrości pozostawia nam wolność. Ten, kto w świetle łaski zgłębił treść danego orędzia, ma więc prawo zadecydować, czy je uznaje, czy nie, w zależności od tego, co mu nakazuje głos sumienia. Należy przy tym pamiętać, że „nie możemy oczekiwać od Boga, że zawsze będzie wspierał objawienia charyzmatyczne cudami i znakami, aby ludzie je przyjęli. Nie chce ich nam narzucać. Swoje nadzwyczajne łaski Bóg chce dawać tylko tym, którzy mają serce dość pokorne i otwarte, by je przyjąć”.
Jeżeli po dokładnym rozważeniu zdecydujemy się na przyjęcie przesłania, otwieramy się na związany z nim strumień łask, który wkrótce zacznie przemieniać poszczególne dusze, a nawet całą wspólnotę wierzących, bo przecież „każde dobre drzewo wydaje dobre owoce” (Mt 7, 17). Jeżeli zaś rozgniewany szatan zaczyna zwalczać święte dzieło za pomocą wszelkich środków, umacnia to tylko w nas pewność, że mamy do czynienia z prawdą objawioną przez Boga, będącą nie tylko osobistą sprawą wizjonera czy grupy osób, lecz dotyczącą bezpośrednio nas wszystkich (...)".
Źródło: „Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi”, przedmowa do wydania szwajcarskiego, Elżbieta Kindelmann, wyd. Esprit. Nihil obstat: Kuria Metropolitalna w Krakowie, 21 czerwca 2022 r.
16 września
Co to znaczy, że Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi oślepi szatana?
Matka Boża mówiła do węgierskiej mistyczki Elżbiety Kindelmann, że Płomień Miłości Jej Serca oślepi szatana. Prosiła także, aby Płomień ten przekazywać od serca do serca.
„Daję wam do dyspozycji nowy środek, promień światła. Jest to Płomień Miłości mojego Serca. […] Jestem Matką łaskawą i kochającą, która w jedności z wami was ratuje. […] Ten pełen łask Płomień, który daje wam moje Niepokalane Serce, powinien wędrować od serca do serca, rozpalając wszystkie serca […]. Jego blask oślepi szatana. Jest ogniem miłości i zgody, który wyprosiłam u Ojca Przedwiecznego dzięki zasługom świętych Ran mojego Boskiego Syna” ‒ mówi Maryja do Elżbiety.
W Apokalipsie czytamy, że szatan („wąż starodawny”) zostanie na jakiś czas związany (por. Ap 20, 1-3), „by już nie zwodził narodów”, a więc straci niejako zdolność do podburzania i kuszenia ludzi. Maryja wyjaśnia Elżbiecie, że stanie się to dzięki wyproszonej łasce u Boga, ale też przez nasze serca zjednoczone z Jego Sercem, w których zapłonie ten święty Płomień, oraz przez nasze ofiary. W jednym z orędzi Maryja wyjaśnia, na czym to będzie polegało:
„– Poprzednie dni przyniosły ci wiele cierpienia, prawda? Liczne wątpliwości, czy twoja ofiarność, w którą wkładasz wszystkie siły, nie pójdzie na marne? Z radością się temu przyglądałam, ale nie chciałam pocieszać cię pośród wątpliwości, byś nabrała sił do jeszcze większych ofiar. Przeze Mnie otrzymasz wielką łaskę.
Wypowiadając te słowa, Matka Boża dała mi w cudowny sposób odczuć, jak Płomień Jej miłości będzie działał nie tylko we mnie, ale i we wszystkich duszach w całym kraju, a potem mówiła dalej:
– Teraz szatan został na kilka godzin oślepiony, a jego władza nad duszami zniknęła. Największym grzechem, który pochłania wiele ofiar, jest grzech nieczystości. Ponieważ książę ciemności jest oślepiony i bezradny, złe duchy zastygły w bezczynności. Nie wiedzą, dlaczego ich wódz nagle przestał wydawać im rozkazy. Dusze uwolnione od złego wpływu szatana poczuły pragnienie, by zerwać z lenistwem w czynieniu dobra.
Wraz z nadejściem ranka w milionach dusz utwierdziło się postanowienie poprawy. Poprzez swoje słowa Najświętsza Dziewica dała mi doświadczyć, jak objawia się w duszach działanie Jej łaski. Będąc pod wrażeniem tej cudownej mocy, pobiegłam wczesnym rankiem do kościoła”.
Będzie to wielki cud i wylanie łaski, jakiego świat jeszcze nie widział, jednak dokonany w cichości naszych serc i rodzin:
„Moja Matka (…) [wybłagała] mocą swojego orędownictwa strumień wielkich łask dla rodzin, który teraz zamierza wylać na ziemię. Jak sama powiedziała, takie wylanie łask nigdy jeszcze nie nastąpiło, odkąd Słowo stało się ciałem. Do korzenia zła przykłada uzdrawiającą siłę swojej macierzyńskiej miłości. Nie chciałaby jednak, by było to postrzegane jako cud publiczny z rodzaju takich, z jakimi są związane wielkie, wspaniałe i słynne na całym świecie sanktuaria. Pragnie, by każda rodzina stała się sanktuarium – cudownym miejscem, w którym Ona, zjednoczona z wami, będzie dokonywać cudów w głębi serc poszczególnych osób. I tak, przechodząc z serca do serca, będzie wam przekazywać Płomień swojej miłości, który dzięki waszej ofiarnej modlitwie oślepi szatana usiłującego zawładnąć rodzinami”.
Źródło: „Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi”, Elżbieta Kindelmann, wyd. Esprit. Nihil obstat: Kuria Metropolitalna w Krakowie, 21 czerwca 2022 r.
14 września
Spotkanie z piękną panią – świadectwo Giselli Cardia
Wszystko się rozpoczęło, gdy Gianni i ja postanowiliśmy pojechać do Medjugorje, aby podziękować Matce Bożej za to, że pozwoliła nam się spotkać i doprowadziła nas do zawarcia sakramentu małżeństwa, gdyż wówczas Jezus rzeczywiście wszedł do naszej rodziny. Podróż tę organizowaliśmy w pośpiechu. Z perspektywy czasu wygląda to jednak tak, jakby Maryja miała już wtedy sprecyzowany plan i wzywała nas do czegoś wielkiego!
22 sierpnia 2014 roku wraz z mężem, jako prawdziwi pielgrzymi, pojechaliśmy naszym samochodem do byłej Jugosławii. Chcieliśmy w pełni nacieszyć się tą wspaniałą przygodą. Do Medjugorje dotarliśmy po południu. Od razu poczułam tam wielki pokój. Wszystko było spowite ciszą i modlitwą. Najbardziej zaciekawiło nas miasteczko oddalone o kilkadziesiąt kilometrów od Medjugorje, Tihaljina. Znajduje się tam bardzo duża i piękna figura Maryi, która wydaje się wręcz żywa (najbardziej znany na świecie wizerunek Matki Bożej z Medjugorje to tak naprawdę reprodukcja twarzy właśnie z figury Świętej Dziewicy z Tihaljiny).
Kiedy przyjechaliśmy do Tihaljiny, tego dnia w tamtejszym kościele była sprawowana Msza Święta dla grupy Polaków. Gianni i ja postanowiliśmy wziąć w niej udział. W chwili przekazywania sobie znaku pokoju pewna bardzo piękna kobieta ‒ blondynka z cudownymi, niebieskimi oczami, które zdawały się emanować światłem ‒ odwróciła się w naszą stronę. Przekazując nam znak pokoju, uśmiechnęła się. Na zakończenie liturgii ksiądz, który towarzyszył tej grupie Polaków, zapytał nas, skąd jesteśmy, i zaproponował, byśmy zrobili sobie z nimi kilka wspólnych zdjęć. Zgodziliśmy się chętnie. Kobieta stanęła wówczas obok Gianniego (a ponieważ zrobiła na nas wrażenie, pomyśleliśmy, iż będzie to piękna pamiątka).
Następnie, gdy inni pielgrzymi opuszczali już kościół, ta piękna kobieta (przedstawiła się jako Elisabeth) czekała na nas. Podeszła do Gianniego i powiedziała mu, że musi nam przekazać kilka wspaniałych rzeczy. Kiedy klęczałam, pogrążona w modlitwie do Matki Bożej, mąż zawołał mnie i powiedział, iż piękna kobieta chce z nami mówić. Początkowo byłam trochę niezadowolona i chciałam odejść, ona jednak stwierdziła: „Muszę ci oznajmić sprawy, które pochodzą z serca”. Nie mogąc się oprzeć temu wezwaniu, zostaliśmy, by jej wysłuchać. Spojrzała mi w oczy i powiedziała, że w tej chwili Maryja obejmuje mnie, że obdarzy mnie łaskami, a przede wszystkim, że da mi wiele darów. Ja w tym czasie pragnęłam dziecka, więc pomyślałam, iż być może zajdę niedługo w ciążę. Najbardziej jednak uderzyło mnie, że już po zakończeniu naszej rozmowy i po tym, jak wymieniliśmy uściski na pożegnanie, miałam wrażenie, iż znam tę kobietę od zawsze.
Pożegnawszy się, zauważyliśmy, że podczas gdy cała grupa polskich pielgrzymów wsiadała do autobusu, Elisabeth udała się w drugą stronę. Szła powoli, z opuszczoną głową, wyglądała, jakby intensywnie coś rozważała. W pewnej chwili Elisabeth odwróciła się i pomachała do mnie.
W czasie podróży powrotnej z Tihaljiny do Medjugorje wraz z mężem zastanawialiśmy się długo nad tym dziwnym spotkaniem. Zadawaliśmy sobie pytanie o to, kim mogła być ta kobieta, ale przede wszystkim ‒ dlaczego odeszła sama.
Jak na ironię, tego samego popołudnia w Medjugorje nawiedziliśmy jedno z miejsc, gdzie znowu odprawiana była Msza Święta w języku polskim. Rozpoznawszy w zebranych tam wiernych grupę, którą spotkaliśmy rano w Tihaljinie, postanowiliśmy zatrzymać się i zapytać, czy znają Elisabeth. Ku naszemu wielkiemu zdumieniu stwierdziliśmy, że nikt jej nie znał! Więc Gianni, aby naprowadzić pielgrzymów, o kogo nam chodzi, postanowił pokazać im zrobione zdjęcia, ale na nich w niewytłumaczalny sposób miejsce obok niego okazało się puste! Do tej pory nie wiem, co o tym myśleć. Może to był anioł, a może Maryja... Nigdy się tego nie dowiemy!
W kolejnych dniach czułam, że przywiązałam się w jakiś sposób do tej cudownej figury Maryi widzianej w Tihaljinie. Postanowiliśmy zatem kupić figurkę Królowej Pokoju, która była najbardziej do niej podobna. Wkrótce potem, szczęśliwi i zadowoleni z tego wspaniałego doświadczenia, z nieopisanym wewnętrznym pokojem (byliśmy jakby w ekstazie), wróciliśmy do Włoch. (…)
Źródło: "W drodze z Maryją. Objawienia w Trevignano Romano i mistyczka Gisella Cardia", Ferdinando Carignani
12 września
Św. Leopold Mandić – myśli
Nie są potrzebne nadzwyczajne pokuty. Wystarcza, że znosimy z cierpliwością zwykłe zmartwienia naszego mizernego życia: niezrozumienia, niewdzięczności, upokorzenia, cierpienia spowodowane zmianami pór roku lub środowiska, w którym żyjemy. One tworzą krzyż, które grzech włożył nam na plecy i którego Bóg chciał jako środka dla naszego zbawienia.
O jedną rzecz proś Boskiego Odkupiciela: abyś każdego dnia – jeśli ci na to pozwolą zajęcia – mógł Go przyjmować w świętej Eucharystii"
naszego zbawienia.
Kiedy spowiadam czy doradzam, czuję cały ciężar mojej posługi i nie mogę zdradzić mojego sumienia. Jako kapłan, sługa Boga, gdy mam stułę na ramionach, nie boję się nikogo. Prawda – pierwsza i ponad wszystko.
Wierzący są wezwani do obrony Ewangelii przede wszystkim poprzez świadectwo, ponieważ powinni być światłością świata. Powinni jej bronić modlitwą i ‒ jeśli byłoby trzeba ‒ przelaniem własnej krwi, które to, dzięki Bogu, jest faktem dosyć rzadkim pomiędzy cywilizowanymi narodami. Jednak wierzący bez przelewu krwi, czyli poprzez ofiarę bezkrwawą z siebie samych, powinni bronić Ewangelii każdego dnia.
Sprawiedliwość, która karze występek, nie żąda jedynie pokornego wyznania. Konieczne jest, aby przestępstwo zostało poddane wymaganej karze. Dopóki winny nie odpokutował występku, nie powrócił porządek przez niego zakłócony.
W każdym momencie w jakiejś części świata Jezus ofiaruje się w trakcie mszy świętej. Zjednoczmy się duchowo z kapłanem, abyśmy otrzymali łaski płynące z tak wielkiej ofiary.
Kiedy pisze się żywoty świętych, często pisze się wielkie kłamstwa. Trzeba by, aby sami Święci spisali to wszystko: wstręty, trudności, walki staczane dla zachowania cnót, a także upadki, popełnione błędy.
Taki jest przedmiot mojego ślubu: ilekroć będę celebrował mszę świętą, jeśli nie będą mi w tym przeszkadzać wymogi sprawiedliwości i miłości, cały owoc świętej ofiary będzie ofiarowany w intencji powrotu braci odłączonych do jedności powszechnej. Gdy natomiast sprawiedliwość, miłość będą radzić inaczej, wtedy wszelkie owoce, które pozostaną, będą na ten sam cel.
Dla jedności Kościoła katolickiego muszę odpowiedzieć na Bożą dobroć naszego Pana, Jezusa Chrystusa, który zechciał wybrać mnie, aby poprzez mnie ‒ jego sługę ‒ urzeczywistniała się ta obietnica: „nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz”.
Źródło: "Święty Leopold Mandić", o. Marek Miszczyński OFMCap
6 września
Transcendencja Boga
Wszyscy miłośnicy Pisma Świętego dostrzegali, z jaką zazdrością, a czasem gwałtownością, domaga się Bóg słowem i czynem uznania swej transcendencji oraz podkreśla nieskończoną przepaść, dzielącą Jego Byt i Jego doskonałości od bytu stworzonego. To wcale nie dla żartu, dla zaimponowania prymitywnemu ludowi, Bóg ukazał się na górze Synaj w zdumiewającej okazałości swego objawienia, które równie mocno wstrząsnęłoby nami, ludźmi XX w.
Pochylaj się niestrudzenie nad Biblią, aby odkryć w niej Boga takiego, jakim sam się objawił. Nie przeciwstawiaj Boga miłości Nowego Testamentu Bogu bojaźni Starego Przymierza: to zwodnicza antyteza. Jest bowiem tylko jeden Bóg, który się nie zmienia ani nie przeczy sobie. Jaki był przed Wcieleniem, taki pozostaje. Zmienił się człowiek. Czerpiąc pewność z rozwoju swej kultury i, być może mylnie tłumacząc przejawy dobroci Chrystusa w Ewangelii, przybiera wobec Boga postawę poufałości i bezceremonialności, bardzo obcą duchowi Magnificat. Człowiek dzisiejszy mówi o swojej nicości niechętnie, natomiast rozprawia szeroko o „pełni swojej osobowości”. Jest coś z zuchwałości w tym dopominaniu się o prawa dla swojego „ja”.
Cała tradycja anachoretów odrzuca tę postawę. Skrucha stanowi zasadniczy czynnik ducha eremickiego i jest nieosiągalna bez żywego, doświadczalnego odczucia transcendencji Boga. Rozpacz z powodu utraconego zbawienia lub stałego niebezpieczeństwa potępienia się uchodzi za przeżytek, tak jak byśmy byli dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek panami swego wiecznego przeznaczenia lub posiadali większą pewność, a obraza Boga miała obecnie mniejsze znaczenie i jak gdyby Bóg wymazał nasze grzechy, nie żądając ani żalu, ani wynagrodzenia. (...)
Jeśli współczesna duchowość położyła nacisk na immanencję Boga, na Jego delikatność w przyjaznym obcowaniu z człowiekiem, powinna, nie chcąc popaść w błąd nie pomijać wymagań Jego transcendencji. Tylko umysły powierzchowne, dalekie od prawdziwych problemów życia wewnętrznego, mogą sobie wyobrażać, że miłosierdzie Boga odebrało broń Jego sprawiedliwości. Miłosierdzie dokonuje się w ten sposób, że Bóg, pragnąc zjednoczyć z sobą jakąś duszę, już tu na ziemi stosuje wobec niej wszystkie prawa swej sprawiedliwości. Dlatego rzuca ją w oczyszczający ogień prób, który, zdaniem teologów, równa się czyśćcowi. Oczyszczenia bierne mistyków nie są błahostkami, nie mniej niż czyściec, przez który wielu z nas będzie musiało przejść. Świętość Boga nie pozwala Mu na zjednoczenie się z duszą obciążoną choćby najmniejszym długiem. Pod tym względem Jego miłosierdzie jest również transcendentne. Nasze miłosierdzie zamyka oczy na błędy, Boże zaś wymaga tym większego zadośćuczynienia, im większą gotuje szczęśliwość. Przebaczenie Boże nie jest płaszczem zarzuconym na brudy naszej duszy: wszystko musi być obmyte, odnowione, scalone w pierwotnej niewinności.
Źródło: "Rozmowy o milczeniu", Lucien Cheneviere OCR
21 sierpnia
Czy Matka Boża powiedziała w Medjugorie, że wszystkie religie są równe?
Ostatnio rozgorzała w Internecie dyskusja po jednym z programów na You Tube, czy Matka Boża powiedziała w Medjugorie, że wszystkie religie są równe? Poniżej kilka materiałów, które udało mi się znaleźć wokół tego tematu, czy też raczej myśli, jaką najprawdopodobniej chciała nam przekazać Matka Najświętsza. Niestety, mam wrażenie, że jadąc na fali walki z ‒ realnymi skądinąd ‒ zagrożeniami dla wiary ze strony idei fałszywego ekumenizmu, równości wszystkich religii, alternatywnych dróg zbawienia, Szatan przechyla mocne wajchę w jedną stronę, każąc walić we wszystko na oślep i wylewać dziecko z kąpielą. To coś, co grozi wszystkim zajmującym się wszelkimi zagrożeniami duchowymi.
‒ Słyszałem, że Matka Boża powiedziała, iż wszystkie wyznania są równe. Czy to prawda? Co to oznacza? Czy Medjugorje jest tylko dla katolików?
‒ Medjugorje nie jest tylko dla katolików, a Maryja nie traktuje wszystkich wyznań identycznie. Błąd polega na złej interpretacji orędzia. Na skierowane do Matki Bożej w 1981 r. pytanie, czy wszystkie religie są dobre, Maryja odpowiedziała: "Wyznawcy wszystkich religii są równi przed Bogiem. Bóg panuje nad każdą religią jak władca nad swym królestwem. Nie wszystkie religie na świecie są takie same, gdyż ludzie nie podporządkowali się przykazaniom Bożym w taki sam sposób. Odrzucają je i oczerniają".
Jak widzimy, Matka Boża mówi tutaj o ludziach, a nie o religiach i dodatkowo kilka lat później przez widzącą Mirjanę przekazuje Ona następujące słowa: "Powiedz wszystkim, że to wy jesteście podzieleni na ziemi. Muzułmanie i prawosławni, z tego samego tytułu co katolicy są równi przed Moim Synem i przede Mną; wszyscy jesteście moimi dziećmi. Oczywiście wszystkie religie nie są równe, ale ludzie są równi przed Bogiem (...). Nie wystarczy należeć do Kościoła Katolickiego, aby zostać zbawionym (...)".
Ja was nie dzielę na dobrych i złych, niewierzących i wierzących, katolików i wyznawców buddyzmu, „czarnych”, „żółtych” czy „białych”. Wszystkich was pragnę uszczęśliwić, wszystkich mieć w Moim Domu.
Ten jest najbliżej Mnie, który w każdym człowieku (niezależnie od różnic) widzi brata, bowiem ‒ przeznaczyłem was sobie wzajem na braci. Dlatego nie ten, kto woła: „Panie, Panie”, a ludziom złorzeczy, krzywdzi ich, poniża, segreguje i skłóca, lecz ten, który miłuje ich ‒ chociażby nigdy o Mnie nie słyszał ‒ jest prawdziwie Moim synem. Do niego się przyznam, a od obłudników ‒ odwrócę.
Źródło: „Pozwólcie ogarnąć się miłości”, Anna Dąmbska
Czyńcie pokutę i módlcie się za tych, którzy ulegli nienawiści, i za ich ofiary. I ufajcie Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, aby w sercach waszych, w słowach, które mówicie, i w waszych czynach był Pokój i była Miłość.
Tylko w ten sposób przeciwstawicie się tej niszczącej fali wzajemnej nienawiści i niezgody, jaka przelewa się przez świat, ogarniając go coraz bardziej. To nowe dzieło szatana po fali totalitaryzmu faszystowskiego i komunistycznego. Teraz chodzi o to, aby walczyli wszyscy ze wszystkimi, wykorzystując różnice etniczne, narodowościowe, wyznaniowe czy jakiekolwiek inne.
Źródło: „Słowo pouczenia” 254, Alicja Lenczewska
Jezus doprowadził was do pokoju ze wszystkimi i wskazał wam drogę prowadzącą do prawdziwego braterstwa. Powinniście naprawdę każdego człowieka uznawać za brata.
Proszę was wszystkich o życie w prawdziwej wspólnocie braterstwa i wzajemnej miłości, bez robienia różnic ze względu na rasę, język lub religię. Wszyscy jesteście dziećmi Bożymi, odkupionymi przez Jezusa, powierzonymi Mojemu duchowemu macierzyństwu. Dlatego wszyscy powinniście żyć ze sobą jak prawdziwi bracia. Jedynie dzięki życiu w braterstwie będzie mógł zapanować pokój.
Źródło: „Do Kapłanów, umiłowanych synów Matki Bożej” 320, ks. Stefano Gobbi
21 sierpnia
Medjugorie to miejsce, gdzie dusze ludzkie rodzą się na nowo do życia w Bogu